Marta Nieradkiewicz – dzika róża kina

Gra role trudne i wymagające, kiedy krzyczy na dużym ekranie, widz ma ochotę krzyczeć razem z nią. Ból, strach, rozpacz, apatia przenikają nas jak mroźne powietrze, a ponieważ Marta gra często tymi emocjami, teraz dla odmiany marzy się jej rola w dobrej komedii albo w filmie kostiumowym. Ale na to będziemy musieli poczekać, bo Marta wywalczyła sobie już pewne miejsce w kinie, teraz wyznaje że „jest wolna” i zwalnia tempo. Do pracy powróci w przyszłym roku, ale my będziemy mieli okazję podziwiać jej talent w „Dzikich różach” Anny Jadowskiej, które już 29 grudnia trafią na ekrany polskich kin.

 

Na deskach teatru, czy gwiazda serialu

Po studiach w łódzkiej filmówce, dostała rolę w serialu. „Barwy szczęścia” okazały się dla Marty dobrą przepustką do świata kina, ale zanim zagościła na dużym ekranie nie było jej łatwo. Obok roli serialowej Julii, Marta występowała na deskach Starego Teatru w Krakowie, w którym możemy oglądać ją cały czas. Nie chciała być zbyt mocno związana z serialem, bo jak twierdzi, do kogoś kto dopiero zaczyna grać „na poważnie”, taka rola przywiera jak łatka i ciężko ją później odkleić. Wolała zaryzykować i zrezygnować z łatwych pieniędzy, poszukać dla siebie miejsca w kinie, rozwijać się w teatrze. Jak wtedy twierdziła – „nigdy już nie zagram w żadnym serialu”, teraz wiemy że Marta jednak się nie zamyka na nowe propozycje – możemy ją oglądać w serialu „Ultra Violet”, gdzie partnerują jej Agata Kulesza, czy Marek Kalita. Nie zmienia to faktu, że w momencie kiedy zrezygnowała z roli Julii w „Barwach szczęścia”, bywało ciężko, „musiała ścibolić, bo jest przecież zwykłą 30 – latką, z kredytem na głowie” . Na propozycje musiała poczekać.

Na dużym ekranie

Delikatna blondynka z papierosem w ręku, tańcząca między dwoma facetami, zagubiona w nowej sytuacji, zazdrosna ale i bierna – przełomowa w karierze Marty była drugoplanowa rola w „Płynących wieżowcach” Tomasza Wasilewskiego. Później było już tylko lepiej, ale i mocniej, bo Marta Nieradkiewicz kojarzona jest z rolami trudnymi emocjonalnie. W 2016 roku oglądamy, podziwiamy i przeżywamy jej bohaterki w „Kamperze”, „Zjednoczonych stanach miłości” oraz „I szatan kazał tańczyć”. Wszystkie mają w sobie smutek. Marta przyznaje jednak, że takie role po prostu jakoś do niej pasują, nie ma też tak, że jakoś szczególnie przebiera w scenariuszach, ale szuka ról dobrze napisach i ciekawych, takich które dają szansę rozwoju. Wszystkie te role zgrały się w czasie i Marta żyła bez przerwy na planie filmowym, na koniec kręcąc „Dzikie róże”, które podbijają serca publiczności na festiwalach filmowych. To jest jej czas – Anna Jadowska napisała rolę głównej bohaterki Ewy z myślą o Marcie, to też jest jej pierwsza główna rola – „jak czytałam scenariusz, to wiedziałam że to jest coś, widziałam jak dużo scen jest z moim udziałem” – mówiła Marta w wywiadach. Nie trudno się domyślać, że Marta wchodząc na plan „Róż” była przede wszystkim zmęczona i jak przyznaje postanowiła wykorzystać to jako atut – jej bohaterka też wydaje się zmęczona swoim życiem.

Dzikie róże

Rozległe, piękne łąki dzikich róż. Plantacje na których kobiety ubrane w rękawice ochronne, chusty, długie spodnie, grube fartuchy, często w upale zbierają delikatne, różowe płatki. Towarzyszy im dźwięk brzęczących dookoła owadów. Praca nie jest lekka i nie przynosi dużych dochodów. Ewa, też zrywa róże, obok niej leży na kocu jej mały synek. Ewa jest młoda, ma dwójkę dzieci i męża, który zarabia za granicą żeby utrzymać dom. Dom, który dla Ewy staje się więzieniem. Dodatkowo sytuację komplikuje romans dziewczyny z dużo młodszym chłopakiem. Dla Marty Nieradkiewicz ta historia była abstrakcyjna dopóki nie stanęła na jednym z takich pól, pod Lądkiem Zdrój, gdzie zabrała ją reżyserka. „Miałam wielkie oczy ze zdziwienia” – wyznała w wywiadzie dla „Elle”. Bohaterka, którą przyszło Marcie zagrać jest bardzo skomplikowana, do końca filmu nie wiemy tak naprawdę, skąd w niej tak wielki smutek. I tak to miało wyglądać, Marta wielokrotnie opowiadając o tej roli podkreślała, że zamiarem jej jak i Jadowskiej było trzymanie widza w niepewności, bo wszystkie wydarzenia i emocje zgromadzone w filmie, prowadzą do ostatniej, kulminacyjnej sceny.

Mocny charakter

Mimo zmęczenia, Marta prosiła Jadowską żeby jej nie odpuszczała: „Nie odpuszczaj mi, bo zrobisz krzywdę, sobie, mnie, i wszystkim, którzy pracują przy tym filmie!” Wydaje się, że Marta lubi walczyć – wcześnie zaczęła pracować, między innymi na kasie w supermarkecie, co jak uważa dało jej prawo do buntu i własnego zdania.

Już od dziecka robiła to, co chciała – jednego dnia trenowała koszykówkę, drugiego dnia grała w szkolnym przedstawieniu. Wydaje się, że nic się nie zmieniła – można to łatwo stwierdzić, po tym jak szybko wciela się w różne role. Jest samodzielna i ambitna. Ale też są tematy, gdzie uważa że jej głos jest ważny – nie tylko jako aktorki, ale też jako człowieka i obywatela. Ma swoje zdanie – na przykład nie stanowi dla niej tematu tabu dyskutowanie o scenach nagości w filmach – ma ich na swoim koncie wiele i jak podkreśla rozumie, że ciało jest narzędziem aktora i czasami trzeba się rozebrać. Nie lubi tego jednak i mocno to przeżywa, a kiedy sceny są zbyt odważne nie boi się skorzystać z dublerki. Chętnie protestuje w obronie teatrów i wolności wypowiadania się przez sztukę, ale też chętnie bierze udział w manifestacjach politycznych. „Jeżeli ktoś mnie pyta o poglądy, to mówię: jestem za wolnością. Ona jest dla mnie absolutem i czymś, o co trzeba walczyć. Jeśli ktoś próbuje mnie ograniczyć, jeśli próbuje mnie uciszyć, będę się temu sprzeciwiać. Jestem Europejką, jestem Polką, jestem wolnym człowiekiem, i to jest dla mnie najważniejsze. Oczywiście wyrażanie poglądów powinno się odbywać kulturalnie, więc nie będę palić kukieł. Ale będę się buntować.” – mówiła Marta w wywiadzie dla „Wysokich obcasów”.

Zgrany duet

Marta idzie za intuicją, daje sobie czas na przemyślenia, nie chce za niczym gonić – „My sobie dzisiaj na nic nie dajemy czasu. Nie dajemy sobie czasu, żeby się zakochać – od razu chcemy być zakochani. Nie dajemy sobie czasu na zdecydowanie, co chcemy robić w życiu, bo od razu musimy być zatrudnieni, mieć etat i stałą pensję. Nawet spotkania z ludźmi bardzo szybko się odbywają – od razu ma być fajnie, nie dajemy sobie szansy na dotarcie się.” – mówiła w Wyborczej.

Od kilku lat Marta spotyka się z Dawidem Ogrodnikiem (na ekranach właśnie możemy go oglądać w „Cichej nocy” w reżyserii Piotra Domalewskiego), z którym poznała się w opolskim teatrze. Aktor, który został doceniony za fantastyczną rolę w „Chce się żyć” przeżywał wtedy kryzys – nie tylko rozpadł się jego związek, ale też jak mówił „stracił wówczas parę bardzo bliskich mu osób”. Trudno zaprzeczyć – są zgraną parą i to jest ich czas, grają w świetnych filmach, role które na długo zapadają w pamięć. „Lubimy oglądać swoje filmy. Rozmawiamy, analizujemy, wyciągamy wnioski” – mówi Dawid Ogrodnik.

 

Zrzut ekranu 2017-12-14 o 18.21.43.jpg
Marta Nieradkiewicz w „Zjednoczonych stanach miłości”, „Pakcie”, „Kamperze”

Jedna myśl w temacie “Marta Nieradkiewicz – dzika róża kina

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.