Sorry Boys, wszystko o miłości

Zielona suknia z ozdobnymi falbanami, czarne, lakierowane buty, które zdradzają, że Bela Komoszyńska jest jednak rockową dziewczyną, mikrofon w ręce. Obok na scenie Tomasz Dąbrowski i Piotr Blank. Pierwsza piosenka, którą usłyszymy otwiera najnowszy album Sorry Boys „Miłość”. Czym jest miłość dla Sorry Boys? W trójkę odpowiadają zgodnie: wszystkim. 

Jesteś pragnieniem

Każdy artysta jest wyjątkowy i każdy zabiera się za tworzenie na swój sposób. Bela Komoszyńska przyznaje, że słowa i melodie na płyty zbiera latami. Siada później przy oknie i patrzy na wschody i zachody słońca. Najlepiej pracuje jej się nad ranem i wieczorem. Nie ma na biurku stosu samoprzylepnych karteczek, dwa, trzy, cztery w maksie notatniki w których notuje słowa. Zapytana czy zdarza jej się mieć natchnienie, kiedy robi zakupy, odpowiada: „jasne, wtedy nagrywam się na telefon i udaję, że rozmawiam ze znajomym.” I jak każdy artysta pragnie, żeby kolejna płyta była wyjątkowa. 

Pierwszy raz pomyślała o rozpoczęciu pracy nad nowym albumem, kiedy przyszły słowa do piosenki „Jesteś pragnieniem”. To był moment, kiedy został otwarty nowy rozdział. Rozdział niezwykle wyjątkowy, gdzie twórczość zaczęła się przenikać z życiowym doświadczeniem. To jest piosenka, która otwiera płytę „Miłość”. Tytuł płyty, podobnie jak słowa tekstów, nie przychodzi od razu. Bela opowiada, „to nie jest tak, że mamy gotowy tytuł, on przychodzi z czasem. Jest odpowiedzią na to, co tworzymy.” Sorry Boys zapytani o to, czym jest dla nich miłość, zgodnie odpowiadają: „wszystkim”, tymi najpiękniejszymi chwilami, emocjami dobrymi i złymi – „przepłakane morze łez, ale teraz dobrze jest” – śpiewa Bela w „Absolutnie absolutnie”. 

Sorry Boys z najnowszą płytą – „Miłość”/ premiera 10 maja/ fot. z Fb zespołu

Widok na zachód słońca, na Warszawę

Ktoś im powiedział, że tworzą ciężkie i sentymentalne piosenki, bez refrenu, trudne dla publiczności, ale też przepełnione jakąś radością, którą odczuwa się podskórnie słuchając kolejnych słów. Trudno się nie zgodzić. Ale jak inaczej śpiewać o miłości, przecież miłość to chyba najbardziej skomplikowane uczucie jakie jesteśmy w stanie odczuwać, skala emocji jakie nam przynosi jest dramatycznie rozpięta miedzy szczęściem i totalną euforią, a żalem i złością. Po drodze jest jeszcze milion odcieni. 

Skąd więc ten optymizm? „Nie tworzymy zamknięci w studiu nagraniowym. Słowa i muzyka często powstają u nas w mieszkaniu. Widok na Warszawę, słońce, zieleń. Trudno nie czuć pozytywnych emocji.” – śmieje się Tomek, przytaczając wypowiedź Beli z jednego z ostatnich wywiadów, „chciałem zaznaczyć, że uważnie słuchałem.” Bela i Tomek są parą, mieszkają razem, razem tworzą i występują. Wyjątkowości szukają nie tylko w brzmieniu głosu – Bela ma piękny głos, melodyjny, ale lekko zachrypnięty, w tej chrypce jest pewna twardość i nieustępliwość, siła. Eksperymentują z instrumentami, szukają nowych dźwięków. Bela komponuje na pianinie, ogromnym, białym, które wypatrzyła na tyłach jednego z warszawskich teatrów i które mocno ogranicza przestrzeń pokoju, a jest ustawione centralnie, bo było spełnieniem jej marzeń. Na płycie słychać cymbały, które są w gruncie rzeczy dość trudnym instrumentem – jak podkreśla Tomek, ale jest też harfa, kalimba, stare gitary. Wszystko to daje dźwięk żywy, pełny energii. W części piosenek słychać pogłos muzyki flamenco.

Od kiedy jest nas dwie

„Miłość” dla Beli będzie płytą wyjątkową, bo dopiero co została mamą. „Moja córka, Bianka zna już bardzo dobrze naszą muzykę. Będąc jeszcze w brzuchu jeździła ze mną na ostanie koncerty na których graliśmy „Romę”. I uczestniczyła w całym procesie tworzenia „Miłości” – opowiada. Mała Bianka nie słucha dziecięcej muzyki, podobnie jak Bela jako dziecko, „to my za nią jeszcze wybieramy, gramy jej mini koncerty, na jeden instrument najczęściej” – przyznaje artystka. 

Na płycie wyjątkowo brzmią słowa piosenki „W brzuchu Buddy”. Podobno piosenka powstała, kiedy trio grało koncert, a na sali była wielka, uśmiechnięta figurka Buddy. Bela powiedziała, znajomemu, że jest w ciąży, na co on odpowiedział, że jeszcze nie widać. „Dziś nie widać, a jutro będę jak ten Budda” – odpowiedziała Bela. 

„Dusza mi śpiewa, pieśni stworzenia, nie zmienisz nic choćbyś chciał…Ciało mi śpiewa, nic do stracenia, Śmiało do przodu, już mam swój boski plan”

Podobne emocje słychać w „Drugim sercu”: „bo we mnie bije drugie serce i jest mnie przez to coraz więcej…Ciebie chce, od kiedy jest nas dwie”.

Słodko – gorzko

Nie tylko jednak Bianka jest bohaterką „Miłości”. Bela przyznaje, że często jej się zdarza, że śni o swoich bohaterkach, że przychodzą do niej. Tym razem opowiada nam o Carmen, ale nie takiej Carmen jaką znamy. Bella zaprosiła do zaśpiewania tego utworu Kayah. „Napisałam do Kayah, odważyłam się zadziałać, bardzo chciałam żeby ze mną zaśpiewała. I przyjęła moje zaproszenie.” – opowiada. Carmen dziewczyn jest tak samo pokrzywdzona przez miłość – „cygańskie dziecko”, jak Ci, których uwiodła jej uroda.  

Na tej płycie słychać więcej miłosnych rozterek, łez, gorzkiego smaku i niepewności. Jednak zawsze tym smutnym odcieniom miłości towarzyszy nuta optymizmu: „idziesz sam…kto wie co będzie za sto lat, może tam idziemy razem…pośród gwiazd, śpiewasz mi tak, będę Cię szukać..” 

Sorry Boys „Miłość”/ fot. z Fb zespołu

Najpiękniejszy dźwięk

Sorry Boys, chętnie przyznają się do sentymentu do płyt CD. Pierwsza płyta Beli to płyta Nirvany, a na następną chętnie zaprosiłaby Nicka Cave’a. „Na płytach CD wychowaliśmy się muzycznie. Dla nas płyta jest naturalnym nośnikiem, doceniamy winyle, ale jednak płyta to jest to, co kochamy najbardziej.” – śmieją się. Dlatego płyty Sorry Boys są zawsze dopieszczone – to nie tylko kilka słów i piękne zdjęcia. Tym razem na płycie został umieszczony dodatkowy bonus, zespół nie chce o nim opowiadać – „jest szczególny, zawiera ten najpiękniejszy dźwięk, ma być nagrodą za to, że nasi fani są z nami i kupują nasze płyty. Niespodzianką.” Nie znajdziecie go na żadnym serwisie streamingowym. Możemy mieć jedynie nadzieję, że kiedyś na koncercie Sorry Boys usłyszymy „ten dźwięk” jeszcze raz, jest to jak najbardziej możliwe. 

Najlepszą recenzją dla „Miłości” jest to, że na premierowym koncercie śpiewali, tańczyli albo chociaż podrygiwali nogą prawie wszyscy. Od dzieci, po stojącego z boku starszego pana. 

Mnie zdecydowanie „Miłość” urzekła. Podobają mi się teksty – mądre, dojrzałe i pełne pozytywnego podejścia. Muzyka, która rusza z miejsca i niesie ze sobą niesamowitą energię. Już złapałam się na tym, że jest to płyta, którą zaczynam zapętlać, i mogłabym odtwarzać ją w kółko.


Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.