Kolejna strona/ Książki idealne na wakacje

Upalne, długie wieczory i czas urlopowy sprawią, że chętniej sięgamy po lekturę. Nie ma nic tak odprężającego jak na chwilę zapomnieć o rzeczywistości i zatopić się w czyimś życiu, przeżyć przygodę, lub poczytać jak inni dowcipnie komentują, to co ich spotyka. Wakacyjnie polecamy Wam pięć książek, po które warto sięgnąć.

1/ Nino Haratischwili/ Kotka i Generał

Czeczenia, 1995: Nura ma siedemnaście lat, gdy rosyjski oddział wkracza do jej rodzinnej wioski. Jeszcze niedawno dziewczyna pragnęła uciec z domu, w którym panują surowe prawa przodków, a codzienne życie regulują normy kodeksu muzułmańskiego. Teraz wybuch wojny przekreśla jej marzenie o wolności.

Moskwa, 1995: Aleksander zwany Oseskiem nigdy nie przypuszczał, że będzie miał coś wspólnego z przerażającą niewiadomą, jaką jest wojna. Jego żołnierski plecak jest ciężki od książek, ale bardziej przygniatają Aleksandra oczekiwania matki – syn bohatera z Afganistanu, któremu „sam Gorbaczow osobiście był wdzięczny”, musi pójść w ślady ojca. Aleksander zostawia więc ukochaną, by walczyć na Kaukazie.

Berlin, 2016: Aleksander Orłow, bogaty rosyjski oligarcha zwany Generałem, rozpoczyna z córką nowe życie w nowym kraju. Dziewiętnastoletnia Ada obsesyjnie pragnie poznać przeszłość ojca. Kiedy zaczyna zadawać pytania, powracają najmroczniejsze koszmary Aleksandra, odżywa wspomnienie najgorszej ze wszystkich nocy i niewyobrażalne poczucie winy. Zbliża się dzień rozrachunku. Generał wie, że musi sam wymierzyć sprawiedliwość i że uda mu się to tylko wtedy, gdy przekona do swego planu Kotkę, upartą gruzińską aktorkę…*

Kotka i Generał to pełna dramatyzmu powieść oparta na prawdziwych wydarzeniach.

W Haratischwili zakochałam się od pierwszych stron „8 życia”, przebrnęłam przez dwie części tej książki z dużym zachwytem. Wydawały mi się pełne życia, często tak trudnego do zniesienia i tak mocno dającego do myślenia, że musiałam zrobić przerwę w czytaniu. Tym razem jest tak samo. 

„Kotka i generał” to losy bohaterów z różnych światów, jedni zostają ofiarami, inni stoją po stronie zbrodni. To historia i splot okoliczności decydują o tym, po której stronie stoimy. Wszystko zaczyna się od pierwszej wojny czeczeńskiej, gwałtu i morderstwa dokonanego na młodej kobiecie. 

„Powieść w ogólnych zarysach bazuje na prawdziwej historii, której nie mogę zapomnieć: swego czasu bardzo intensywnie interesowałam się pracą rosyjskiej aktywistki walczącej o prawa człowieka Anny Politkowskiej. Ona właśnie między innymi opowiadała się za ludźmi, którym w Czeczenii odebrano życie. 

W jednej ze swoich książek Politkowska opisuje, jak pewna rosyjska brygada dostała coś w rodzaju urlopu w czasie trwającej wojny i obozowała w pobliżu górskiej wsi w Czeczenii. Panował tam spokój, ale któregoś dnia pułkownik w stanie całkowitego zamroczenia alkoholowego doszedł do następującego wniosku: wszyscy ludzie w tej wsi są szpiegami i snajperami, a więc atakujemy! Jego żołnierze podpalili domy, zaczęli torturować mieszkańców i zgwałcili jedną z kobiet. – opowiadała Haratischwili podczas wywiadu.

Zapytana o to, jakie pytania sobie stawiała pisząc Kotkę i generała, pisarka odpowiedziała:

Jak można żyć jako sprawca? Czy to okoliczności powodują, że ludzie stają się potworami? Nie wszyscy zachowują się w sytuacjach wojennych tak samo – co jest więc tego przyczyną? Naprawdę się przy tym napracowałam. Przy pisaniu tej książki z początku miałam w głowie tylko jej koniec.”**

*z opisu wydawcy

**z wywiadu, który znajdziecie na otwarte.eu 

https://otwarte.eu/news/278-wywiad-z-nino-haratischwili-autorka-nowej-powiesci-kotka-i-general-i-bestsellera-osme-zycie

2/ Tomasz Organek/ Teoria opanowania trwogi

Teoria opanowywania trwogi to istniejący w psychologii pogląd, że podstawowym źródłem ludzkiej motywacji jest doświadczenie lęku wynikającego ze świadomości własnej, nieuchronnej śmierci.

Borys ma 39 lat i od dawna tkwi w poczuciu bezsensu i stagnacji. Właśnie stracił pracę, na której nigdy mu nie zależało. Zupełnie przypadkiem spotyka Anetę – swoją największą, nigdy niespełnioną miłość, którą nie bez powodu nazywał zawsze „Nieta”. Spotkanie doprowadzi do wspólnej podróży – ta może okazać się ucieczką – od poczucia beznadziei, monotonii życia, od pracy, która ich nuży, nieudanych związków i, w końcu, od samotności. Wyprawa niespodziewanie przeistacza się w kryminalną intrygę, rozgrywającą się gdzieś na peryferiach cywilizacji.*

Splot nieco dziwnych i przygnębiających okoliczności życiowych popycha bohaterów Organka w stronę przygody. „Teorię oponowania trwogi” czyta się szybko i sprawnie, ale jest lekko grafomańską książką – Organek bawi się sytuacjami, opisami, bohaterami ciut za bardzo. Widać jak wielką frajdę sprawia mu pisanie, mało kto kojarzy, że Tomek miał już wcześniej przygodę z językiem polskim, nie tylko pisząc piosenki. Nie wszystko jest tu dla mnie pociągające, ale ciekawość wygrała i doprowadziła mnie do końca książki. 

„Niezależnie od tego, czy czeka mnie szybki knock out, czy uda mi się uniknąć porażki, nie przestanę tego robić. Nie chcę i nie mogę, bo to nie kaprys znudzonego sceną rockmana, kolejny, pokrętny sposób na promocję samego siebie czy chęć podążania za nowym, tym razem przynajmniej ambitnym trendem. To coś zgoła innego. To silna, głęboka potrzeba, poważniej mówiąc: imperatyw” − napisał Organek tuż przed ukazaniem się książki.

Mimo małych niedociągnięć, „Teoria” nadaje się idealnie na wakacyjną lekturę. A my czekamy na następną książkę… i płytę, bo przy Organku tańczy się do obolałych stóp. 

3/ Jacek Dehnel/ Ale z naszymi umarłymi

„Do Europy — tak, ale razem z naszymi umarłymi”, pisała Maria Janion. Ta myśl stała się punktem wyjścia powieści Jacka Dehnela, w której trochę śmieszno, trochę straszno, a na pewno bardzo aktualnie.

W pewnej krakowskiej kamienicy mieszka cały przekrój polskiego społeczeństwa. W tym Kuba i jego chłopak, Tomek. Kuba jest dziennikarzem. Wraz z ekipą telewizyjną trafia na cmentarz w Cikowicach pod Bochnią, skąd napływają informacje o napadach na groby i wykradzionych ciałach. Nie byłoby w tym może nic aż tak niezwykłego, gdyby nie jeden zagadkowy szczegół — nagrobne płyty zostały rozbite… od środka.

I wtedy zaczyna się prawdziwe literackie szaleństwo! Kolejny cud nad Wisłą? Próba mająca zjednoczyć naród? Polska w ferworze! Medialna gorączka, polityczne oskarżenia i społeczne nastroje, od paniki po euforię. Tymczasem sytuacja stopniowo wymyka się spod kontroli… Bo są na świecie rzeczy, o których nie śniło się czytelnikom.*

Jacek Dehnel dość dosłownie potraktował myśl Janion. Zombie nie tylko wstają z grobów, ale też zamierzają domknąć swoje nieukończone sprawy i interesy. Z pozoru niegroźne dla swoich żywych, przynoszą nam sławę na świecie – nie tylko wstają z grobu zwykli obywatele, ale też całe grono bohaterów narodowych. A przecież jak wiadomo Polacy są dumni ze swojej polskości i ze swoich bohaterów również. Nie przewidują szybkiego i ponurego końca, bo zmarli gryząc i szarpiąc w końcu wypierają i swoich żywych. Główni bohaterowie barykadują się na Jasnej Górze, gdzie napiera sam przeor Kordecki. 

Wciągająca i mega zaskakująca historia uciera nam narodowego nosa. Zżera nas nasza własna duma i bezmyślność w niektórych sprawach. Jest równie śmiesznie, co ponuro i lekko przerażająco – zombie, które w dzień wygrzewają kości w słońcu, potrafią bezwzględnie rozszarpać żywego biedaka spotkanego na swojej drodze.  

4/ Marcin Meller/ Nietoperz i suszone cytryny

Marcin Meller to jeden z najbardziej znanych dziennikarzy w Polsce. Od 2012 roku pisze felietony dla „Newsweeka”. „Nietoperz i suszone cytryny” to zbiór tekstów pochodzących z lat 2016-2019. Publikacje, które dotyczą miłości, polityki, piłki nożnej, niewykorzystanych szans i straconych nadziejach, ojcach i dzieciach, o przyjemności i o cierpieniu, o zachwytach i irytacjach, o radości życia i… 

„Jest trochę TVN-u, trochę „Playboya” „Polityki” i „Newsweeka”. Jest świętej pamięci „Radiostatcja” i Radio Roxy. I jest trochę, a nawet całkiem sporo komiczno-smutnej Polski ostatnich czterech lat. Która, w co wierzę jako niepoprawny optymista, jeszcze się zmieni na lepsze. A te kilkaset stron ma Ci przede wszystkim poprawić nastrój Szanowna Czytelniczko i Czytelniku. W pociągu, autobusie, tramwaju, u fryzjera, na plaży, w samolocie, kawiarni, i oczywista oczywistość, w toalecie. Zwłaszcza w toalecie.” ~Marcin Meller

Bystry obserwator życia, który jako dziennikarz nie sili się na wyszukaną formę i ekstrawaganckie słownictwo – pisze o życiu, tu i teraz, prosto i bezpośrednio. Dlatego Mellera czyta się szybko, a że jego teksty są dość lekkie i zabawne, to również sprawiają wiele przyjemności. Uśmiechniecie się nie raz, czytając o tym, jak pertraktuje z dzieciakami i o tym, jak ominął go super mecz na który dostał bilet w prezencie. 

5/ Marcin Wilk/ Pokój z widokiem. Lato 1939

„Współczesne lato to przede wszystkim wakacje. W przedwojennej Polsce lato odróżniało się od innych pór roku tylko tym, że było cieplej.

Podróżowali oczywiście artyści, literaci, dziennikarze, a kurorty z roku na rok stawały się coraz nowocześniejsze (tak jak modernizowała się Polska). Ale nie wszędzie było tak kolorowo. Na wsi o wakacjach się nie marzyło. Krucho z marzeniami było także w województwach wschodnich, dziś określanych mianem Kresów.

Opisując ostatnie przedwojenne lato, Marcin Wilk zajrzał do Zakopanego, spędził trochę czasu w Gdyni, przyjrzał się Zaleszczykom, ale przede wszystkim zboczył z popularnych tras turystycznych. Przemierzając tereny Polski przedwrześniowej, postanowił dotrzeć do żyjących świadków epoki i wysłuchać ich opowieści o ostatnich tygodniach życia w pokoju.

Obrazy pamięci wzbogacone wycinkami z prasy i dokumentami epoki złożyły się w mozaikę o codzienności na moment przed apokalipsą.”*

Wprawione reporterskie oko i dobra narracja, sprawiają że już od pierwszych stron wchodzimy w wakacyjne historie bohaterów. Lato 1939 roku okazało się bardzo istotnym momentem, to ostatnie chwile beztroskiej radości, tuż przed wybuchem wojny. Tym bardziej skupiamy się na tym, co działo się w Polsce i jak ludzie korzystali z ciepła i okresu letniego. 

„Jeżeli – zgodnie z tym, co piszą Maja i Jan Łozińscy – „świat po pierwszej wojnie oszalał na punkcie turystyki”, to apogeum tego szaleństwa przypadło na 1939. Dotyczy to jednak wybranych. Najczęściej bowiem to klasa średnia – bo zdecydowanie rzadziej warstwa robotnicza czy chłopi – rozjeżdżała się we wszystkich kierunkach. Prywatnie lub z biurem podróży. Całkiem tanio lub niedorzecznie drogo. W rozciągniętą między Wilno, Lwów, Gdynię i Zakopane Polskę tudzież w różnorodną Europę. W gazetach niezliczona ilość reklam letnisk i innych wypoczynkowych miejsc. Od A do Z dosłownie. 

….

Ze snobizmu, śladami znanych jeździło się do Truskawca, by rozkoszować się słynną i pyszną wodą mineralną „Naftusia”. Lato spędzali tam Bruno Schultz i Zofia Nałkowska, partnerzy intelektualni, – a być może, kto wie? – także intymni.

Osobom brudnym, nieprzyzwoicie ubranym, lub obszarpanym, lub budzącym wstręt lub odrazę swym wyglądem zakazane jest przebywanie w obrębie zdrojowiska, na deptakach, w parku i alejach.”**

** z „Pokój z widokiem. Lato 1939”/  


Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.