Pięknie ubrana, umalowana…idealna. W białym fartuchu wita pacjentów z lekko wymuszonym uśmiechem, przedstawiając im obowiązujące zasady gry: „jeśli będziesz przestrzegał regulaminu, to wszystko będzie dobrze”. Ale do psychiatryka nie trafią ci, którzy trzymają się społecznych reguł…. A wtedy siostra Mildred po prostu przestaje być miła.
Jefrey A. Lieberman wspomina „Lot na kukułczym gniazdem” na stronach swojej książki nie raz – nie ma drugiej takiej powieści i jej ekranizacji, które tak mocno podkopałyby pozycję psychiatrii – pisze. Wszystko za sprawą siostry Mildred. Jednym tchem wymawia się jej nazwisko z takimi charakterami jak Joker, Hanibal Lecter, czy Lord Vader. Jest jedyną kobietą w tym zestawieniu. Jej nienaganny wygląd, maniery i dążenie po trupach do zaspokojenia swoich oczekiwań dość mocno ją wyróżniało wśród tych zwyrodnialców – jak się okazuje, żeby być zepsutym do szpiku kości wcale nie trzeba być brzydkim, czy żywić się ludzką wątrobą.
Wszystko zaczęło się wiosną 1960 roku, kiedy Ken Kesey – młody, aspirujący pisarz, skończył 24 lata i postanowił zostać świnką doświadczalną w Menlo Park Veterans Hospital. Kesey przyjmował substancje psychoaktywne i był poddawany obserwacji – tak rozpoczęła się jego fascynacja lekami, ale też kariera pisarska. Kesey notował wszystko, co działo się w murach szpitala, zastanawiając się, kto tu jest bardziej nienormalny – lekarze i pielęgniarki, czy ich pacjenci. Psychiatria nie miała jeszcze się czym chwalić – ciągle rządziła lobotomia i elektrowstrząsy, które były w fazie testów. Tak powstała powieść „Lot na kukułczym gniazdem”, która szybko rozeszła się po Ameryce w tysiącach egzemplarzy. W 1975 roku The New Yorker przy okazji pierwszej ekranizacji pisał, że „Lot nad kukułczym gniazdem” można określić jako „biblię nonkonformistów”.

Ta powieść to zderzenie dwóch osobowości – siostry Ratched i McMurphy’ego, który trafia pod jej opiekę. W pierwszej adaptacji nakręconej przez Miloša Formana. McMurphy’ego gra Jack Nicholson, siostrę Mildred – Louis Fletcher. Przy czym McMurphy jest wariatem, nieposkromionym szaleńcem, który za wszelką cenę chce być wolny, chce robić to, co mu się podoba i nie zamierza się poddać żadnym regulaminom narzuconym przez Mildred. Ale Mildred jest nie tylko umiłowaniem zasad i czystości, jest też inteligentną kobietą, która wie jak ukarać tych, co nie chcą słuchać, jak zmusić do dostosowania się tych, co nie mają zamiaru się dostosować. „Wcielone zło w białym czepku” – piszą o niej media po premierze.
Podczas kręcenia „Lotu” rzeczywistość zaczęła się mieszać ze scenariuszem – nie było o to trudno, na planie ekscentrycznie gwiazdy i asystenci, którzy mieli ‚nierówno pod sufitem’- podobno jeden z nich chciał skoczyć z okna, tworzyli wybuchową mieszankę. Mało kto wie, że Forman chciał, żeby wszystko wyglądało naturalnie – stąd zdecydował się na zdjęcia w prawdziwym psychiatryku, gdzie ekipie wydzielono piętra. Sydney Lassick, który grał Cheswick’a, tańczył na korytarzach, Danny DeVito, który zostawił swoją dziewczynę w Nowym Jorku na czas zdjęć, wymyślił sobie przyjaciela z którym prowadził rozmowy. Louis Fletcher opowiadała historię o chorobie i złym samopoczuciu, żeby tylko Forman zgodził się przenieść ją z hotelu, gdzie urzędowała ekipa. Po latach wyznała dziennikarce VF, że nie dała rady wytrzymać psychicznie tego całego galimatiasu i doszła do wniosku, że tylko izolacja jest w stanie ją uratować. Louis Fletcher była ostatnią deską ratunku dla „Lotu” – żadna z aktorek nie chciała zagrać Mildred Ratched ze względu na jej budzącą grozę osobowość. Producenci zaś nie byli przekonani co do Fletcher – była zbyt ładna, zbyt grzeczna, zbyt perfekcyjna…. I jak się okazało to był ten haczyk, zderzenie ideału z dewiacją, który przerażał najbadziej.
„Lot nad kukułczym gniazdem” Formana był kinowym hitem, konkurował jedynie ze „Szczękami”, które były na pierwszym miejscu rankingów oglądalności. Kiedy przyszły nominacje do Oscarów, okazało się, że dla „Lotu” jest ich aż dziewięć, w tym za najlepszy scenariusz i najlepszą rolę pierwszoplanową dla Louis Fletcher.
„Wszystko co mogę dziś powiedzieć… kocham to, jak bardzo mnie nienawidzicie” – zażartowała Fletcher odbierając nagrodę. W języku migowym zaś powiedziała swoim głuchoniemym rodzicom: „właśnie widzicie jak spełniają się moje marzenia.”
Siostra Ratched czterdzieści lat później ma swój własny serial. Tym razem historia wyprzedza wydarzenia z „Lotu nad kukułczym gniazdem”. W roli głównej została obsadzona Sarah Paulson, za reżyserię 18-sto odcinkowego serialu odpowiada Ryan Murphy.
Louis Fletcher sama stworzyła wcześniejsze losy Mildred, tak żeby mogła uzupełnić brakujące luki historii, które pomogą jej się wcielić w rolę. O swojej bohaterce mówiła: „Poświęciła swoje życie dla ludzi [była pielęgniarką na wojnie], nie wyszła za mąż, nie zrobiła wielu rzeczy, ale była samowystarczalna, bo postawiła na pracę i niezależność.” Fletcher zakładała, że Mildred była dziewicą, którą w gruncie rzeczy bardzo pociągał McMurphy.
Część publiczności, krytyków i dziennikarzy zastanawiało się, na ile Mildred była ofiarą czasów, ludzi, własnej doskonałości. Część z nich widziało w niej równie zagubioną osobowość, co jej pacjenci. Czy siostrę Ratched, która zrujnowała opinię amerykańskiej psychiatrii da się rozgrzeszyć z tych wszystkich lobotomii? Przekonajcie się sami. „Ratched” można już oglądać na Netflixie.
Przy okazji polecam – Jefrey A. Lieberman „Czarna owca medycyny. Nieopowiedziana historia psychiatrii”//