Był rok 1973. Ingmar Bergman – dość znany szwedzki reżyser, którego kariera utknęła w patowym momencie, zdecydował się opowiedzieć historię, którą doskonale sam znał. Małżeństwo, ona i on, na pierwszy rzut oka szczęśliwi ludzie, którzy żyją całkiem dobre życie. W idealnym świecie ich relacji pojawiają się rysy, które z czasem doprowadzą do kłótni i kryzysów. „Sceny z życia małżeńskiego” to chyba najbardziej znany serial Bergmana, który wraca na ekrany w nowej odsłonie dzięki HBO.
„Byłem lekko przestraszony” – mówi Hagai Levi, reżyser który zmierzył się z dziełem Ingmara Bergmana dla HBO. „Sceny z życia małżeńskiego” przyniosły Bergmanowi, reżyserowi teatralnemu i filmowemu, uznanie krytyków, mediów i szerokiej międzynarodowej publiczności. Bergman już wcześniej cieszył się popularnością, między innymi dzięki takim produkcjom jak „Siódma pieczęć”, czy „Tam gdzie rosną poziomki”. Ale to „Sceny” były filmem, który rozkręcił karierę ekscentrycznego, szwedzkiego reżysera. To o tym filmie krytycy pisali: „zapierający dech w piersiach”, „niesamowity”, „idealny”. Nie ma się więc co dziwić, że Hagai Levi czuł lekki niepokój na myśl, że ma szansę zmierzyć się z perełką historii kina, i po swojemu opowiedzieć historię Bergmana.
„Sceny z życia małżeńskiego” są nie tylko historią kina, ale i telewizji, bo przecież opowieść ta była pokazana jako serial, i zadebiutowała w 1973 roku w szwedzkiej telewizji. Bergman mimo popularności, liczył się z faktem, że jego dwa ostatnie filmy nie odniosły sukcesu, i na kolejny może nie dostać takich pieniędzy jakby chciał. Postanowił zaryzykować z telewizją, która nie była tak cenionym medium jak dziś, dzięki czemu produkcja wychodziła taniej. Sześć odcinków zostało nakręconych na Fårö, gdzie mieszkał reżyser.

Serial nie był czarno – biały i opowiadał „zwykłą historię” – krytycy Bergmana mogliby powiedzieć: historię, którą dobrze znał, bo Bergman miał całkiem sporo żon, jeszcze więcej dzieci i romansów. „Byli wyedukowani, utalentowani. Przeczytali mnóstwo książek, mieli całą potrzebną im wiedzę, ale nie potrafili poradzić sobie z najprostszymi emocjami” – mówił w 1986 roku Bergman o swoich bohaterach. W rolach głównych obsadził Liv Ullmann i Erlanda Josephson’a.
Do tej pory bergmanowskie historie stanowiły inspirację dla kolejnych twórców, ale nikt nie przeniósł pełnych opowieści na ekrany, nie nie zrobił remake’u – zwyczajnie nie pozwalały na to prawa autorskie. HBO jako pierwsze pokazuje „Sceny z życia małżeńskiego” w nowej odsłonie. Mimo poczucia odpowiedzialności, Hagai Levi podjął się reżyserii. Z propozycją współpracy zgłosił się do niego Daniel Bergman, który sam jest reżyserem. Producent Michael Ellenberg opowiadał, że Levi długo po przyjęciu propozycji zastanawiał się jak mają wyglądać „nowe Sceny”. Swoją historię ostatecznie przeniósł ze szwedzkiej wyspy do Bostonu, w rolach głównych obsadził Jessicę Chastain – jej bohaterka ma na imię Mira, i Oscara Isaaca jako Jonathana.
Levi chciał, żeby jego opowieść była współczesna. Jego Mira jest atrakcyjną kobietą i siłą napędową małżeństwa, jest niezależna finansowo, odważna, wygadana. To ona łaknie przygód i nowości. Jonathan jest profesorem filozofii, domatorem, rodzicem i alergikiem.
„Wierzysz, że nic nie może wam zaszkodzić jako parze” – mówi Mira. „Ale zaczynasz rozumieć w końcu, że wszystko może was zranić” – kontynuuje.
„Będziemy siedzieć i rozmawiać aż do skutku” – proponuje Jonathan. „Nie mamy o czym rozmawiać” – odpowiada ona.
„Z tymi wszystkimi szczegółami, które uwspółcześniliśmy, uznałem że wszystko jest na swoim miejscu, a historia, którą opowiadamy jest bardzo na czasie” – podsumował reżyser. Levi szczególnie docenia to, że „Sceny z życia małżeńskiego” są historią uniwersalną. W tych kadrach zamknięte są wszystkie emocje z jakimi mierzymy się w życiu, jest miłość, zazdrość, rozczarowanie, zdrada. Nie można się oderwać od oglądania.
Jessica Chastain broni swojej bohaterki jak lwica – często ludzie czują się niekomfortowo oglądając silne kobiety. Jej Mira jest zagubiona i czuje niedosyt w życiu. Zamiast się poddać, próbuje walczyć. Chastain w wywiadach często pyta: „co to znaczy kobieta zmaskulinizowana? Czy to ta, która chce mieć życie i karierę?” I dodaje: „Pilnie potrzebujemy dyskusji o tym jak rola kobiety jest postrzegana współcześnie.”
W „Scenach z życia małżeńskiego” zachwyca chemia jak jest między głównymi bohaterami – to historia o rozpadzie małżeństwa, ale też o miłości i przywiązaniu. Chastain, kiedy przygotowywali się do kręcenia, wyciągnęła z szuflady album w którym zapisuje się ważne rzeczy z małżeństwa. Miała taki, zupełnie pusty, bo uznała ze swoim mężem, że to śmieszne. Uzupełniła go za Mirę i dała do uzupełnienia Oscarowi Isaacowi. „Ten album był cudownym przewodnikiem po świecie Miry i Jonathana” – podkreślała aktorka.
„Wierzę w całą ich miłość, którą widzę na ekranie” – mówił Levi oglądając ich grających.
„Bergman jest legendą” – dodaje na koniec wywiadów.
„Sceny z życia małżeńskiego”/ HBO i HBOgo