Lily Collins podbija Paryż w obcasach/ „Emily w Paryżu”

Paryż, miasto świateł, miłości i szampana, jest spełnieniem marzeń również dla hollywoodzkich aktorek. Pierwszy sezon „Emily w Paryżu”, z główną rolą Lily Collins, mimo że francuzi krzyczeli: mon Dieu!, miał bardzo dobrą oglądalność. Czas na drugie podejście. Lily, która nie tylko wciela się w główną bohaterkę, ale jest też producentką serialu, przyznaje, że doceniła słowa krytyki, a drugi sezon będzie zjawiskowy. 

„Emily w Paryżu” to francusko – amerykańska bajka. Emily – młoda, piękna Amerykanka, zajmuje się PR’em dla znanych marek i dostaje, fuksem, awans – może polecieć do Paryża i tam współpracować przy kampaniach reklamowych. I Emily leci do miasta w którym na śniadanie je się croissanty i popija espresso, a wieczorem przy lampce szampana można niezobowiązująco flirtować. Nie zna języka, mało wie o Francuzach, ale ma mnóstwo pozytywnego nastawienia, które ratuje ją z wielu opresji. Popsuty prysznic, niemiła szefowa to tylko część tej historii. W tle mamy romans i przystojnego Gabriela, oraz jego uroczą dziewczynę, z którą Emily się przyjaźni. 

„Emily ma tyle różnych, nowych doświadczeń. Musi się nauczyć, że nie zawsze ludzie będą ją kochać, i nie zawsze zrozumieją jej sposób bycia, czy jej pomysły. U niej emocje są na wierzchu. Jest odważna, widać to nawet w sposobie ubierania się. Ale nie jest irytująca. Lubię ją za to, że ona wie kim jest, jakie są jej mocne strony, za to, że nie boi się prosić o pomoc. Jest otwarta na ludzi. Podoba mi się też to, że nie ma sceny w której Emily się zmienia – przyjeżdża do Paryża i przechodzi metamorfozę, nie, ona zostaje sobą. To jest lekcja, którą ja ciągle odrabiam – nie muszę się zmieniać, czy dopasowywać, żeby ktoś mnie lubił, czy podziwiał. Mogę zostać sobą, słuchać i rozwijać się tak jak ja chcę. Myślę, że to cenna lekcja dla nas wszystkich” – podkreślała Collins, opowiadając o swojej bohaterce przy promocji pierwszego sezonu. 

Mon Dieu! Krzyczeli Francuzi oglądając Emily. Nie ma tu nic z prawdy o paryskim życiu i o nich samych, to był najczęstszy komentarz jaki padał w stosunku serialu. Ale Emily ma w sobie masę uroku, wierzy, że wszystko może się udać, szuka szczęścia w przyjaźni i w miłości. Jest też fajterką, nie poddaje się mimo, że z początku nikt jej w pracy nie uwielbia, a jej wieloletni związek rozpada się ‚ot, tak’. Jej osobowość sprawiła, że widzowie ją polubili na tyle, żeby oglądać do końca i czekać na drugi sezon.  

Moda również gra w serialu główną rolę. Za kostiumy odpowiedzialna jest Patricia Field – ta sama, która stworzyła Carrie Bradshaw z „Seksu w wielkim mieście”. Trzeba przyznać, że kostiumy robią wrażenie, choć nieco uwierają. Emily ma swój niepowtarzalny styl, a ja się zastanawiam w każdej sekundzie czy jej wygodnie, czy w tych szpilkach naprawdę da się biegać po Paryżu? Młoda, nowoczesna dziewczyna, która zajmuje się PR’em i mediami społecznościowymi moim zdaniem chodzi w adidasach, birekenstockach albo w martensach. Patricia, teraz martensy są na czasie! Choć na randkę i do teatru szpilki są super. 

Główne pytanie jakie stawiali sobie urzeczeni modą fani serialu, brzmiało: jak młodą, dopiero zaczynającą karierę kobietę stać na takie ciuchy? „To pytanie lepiej zostawić bez odpowiedzi. Szczerze, to przecież bajka, wesoła i piękna. Rozumiem logiczne argumenty ze strony oglądających, Emily nie mogła wszystkiego przywieźć z Chicago, nie mieściło by się to wszystko w jej mieszkaniu, i firma nie płaci jej tyle, żeby było ją stać na te wszystkie piękne, markowe rzeczy. Ale my wszyscy lubimy te piękne rzeczy, lubimy na nie patrzeć, podziwiać. Dlaczego nie możemy tak po prostu cieszyć się i podziwiać?” – pyta niewinnie Collins. 

Sama poza planem filmowym i sesjami zdjęciowymi ubiera się jak typowa miejska dziewczyna – dżinsy, płaszczyk, botki, a nawet ciepła czapka na głowie. Lily Collins to piękna dziewczyna, nie potrzebuje tony makijażu i cekinów. Śmieje się, że jest pół Brytyjką, pół Amerykanką. Choć mówi po amerykańsku, to kiedy ląduje na Wyspach twierdzi, że czuje się jak w domu. Akcent brytyjski ma opanowany do perfekcji. Mówi też po francusku, choć przyznała, że odnalezienie się w Paryżu kosztowało ją sporo emocji. Przez cztery miesiące Collins była częścią miasta – wynajmowała mieszkanko, w którym nie brakowało awarii, dokładnie tak jak w serialu. Popsuta winda, niedziałające ogrzewanie – francuskie, urokliwe kamienice mogą dać w kość lokatorom. Dookoła sami Francuzi – lockdown sprawił, że nawet ekipa filmowa była francuska. „To było dziwne, słyszeć jedynie francuski akcent, ale też bardzo urocze. Tym razem lepiej poznałam miasto, nie korzystałam za bardzo z miejskiej komunikacji. Częściej spacerowałam. Charlie [mąż Collins] jest fantastyczny jeśli chodzi o kierunki i zwiedzanie, więc zaznaczył wszystkie miejsca jakie musimy odwiedzić w Paryżu. I tak wspólnie zwiedzaliśmy. Zwiedzaliśmy też miasto z naszą ekipą filmową, i to zupełnie nowe doświadczenie” – opowiadała aktorka w Elle. 

Czy to znaczy, że zamiast oglądać typowo instagramowe miejsca, jak wierza Eiffla czy Pola Elizejskie, zobaczymy Paryż oczami Francuzów? „Emily zaczyna się uczyć francuskiego, chce lepiej poznać miasto i ludzi. Zaczyna się bardziej starać. Odwiedza te części Paryża, których jeszcze nie widziała i które mogą zaskoczyć. Staje się odważniejsza i odkrywa więcej” – potwierdza aktorka. 

Lily Collins zapowiada też inne zmiany. „ Po wysłuchaniu uwag, przemyśleń, wielu dyskusji o pierwszym sezonie, jest jasne, że są rzeczy które musimy zmienić. I my wszyscy wierzymy, że uda nam się to zrobić” – mówiła. Wiadomo już, że będzie więcej bohaterów i będą bardziej różnorodni. Lily zapowiedziała, że ich czas na ekranie będzie dłuższy niż dla pobocznych wątków, tak, żebyśmy mogli ich poznać. Nowi bohaterowie, to również nowe historie i więcej emocji.

„Ten sezon skupia się na kobiecej przyjaźni. Sylvie zagra dużą rolę, bardzo się cieszę, że znowu spotykamy się na planie. Cieszę się również, że inni bohaterowie dostaną swoje pięć minut. Poznamy lepiej Luc’a, który będzie przewodnikiem Emily po mieście, to z nim odkryje nowe miejsca, kina, restauracje i zabytkowe kamienice. Z Camille wybierze się na wycieczkę do marokańskiego spa. Ale czeka nas znacznie więcej. Emily pozna nowego chłopka, pewnie widownia się podzieli – jedni będą chcieli, żeby była z Gabrielem, być może część będzie kibicować Alfie. Myślę, że to będzie niezła zabawa.” 

Emily w Paryżu sezon 2/ Lily Collins

Lily Collins nie chce jednak zdradzać z fabuły drugiego sezonu zbyt dużo, musimy poczekać i sami się przekonać jakie będą dalsze losy Emily. Pierwszy sezon zdobył dość dużą popularność – 58 milionów gospodarstw domowych przed ekranem w pierwszym miesiącu. Wszyscy śledzili losy młodej amerykanki i być może kibicowali jej, kiedy pierwszy raz pocałowała Gabriela, nie wiedząc jeszcze o tym, że ma on dziewczynę. Historia kończy się w momencie, kiedy może wydarzyć się naprawdę wszystko. Collins nie ukrywa, że ucieszyło ją takie zakończenie: „Drugi sezon to milion możliwości i to jest bardzo ekscytujące!”

„Emily w Paryżu” od 22 grudnia na Netflixie


Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.