Najnowsza płyta była dla Natalii dużym wyzwaniem. Kiedy po raz pierwszy dostała propozycję zaśpiewania tekstów Kory, uznała, że nie jest gotowa. Później jednak w jej ręce wpadła książka „Miłość zaczyna się od miłości”, i Natalia postanowiła popracować nad materiałem. Wynegocjowała z Kamilem Sipowiczem zupełną swobodę twórczą. I tak ukazała się płyta „Zaczynam się od miłości”. Osiem utworów Kory zinterpretowanych i zaśpiewanych przez Natalię Przybysz.
Natalia Przybysz nie poznała Kory osobiście, kiedyś gdzieś się minęły, podały sobie rękę. Natalia znała jej utwory, podziwiała ją jako artystkę. Pierwsza piosenka Kory jaką usłyszała to „Wyjątkowo zimny maj”. Już jako znana wokalistka, Natalia została poproszona o przygotowanie „Krakowskiego spleenu”, na jeden z koncertów solidarnościowych, ale piosenki nie zaśpiewała. Własna interpretacja „Spleenu” spodobała jej się tak bardzo, że postanowiła ją nagrać na płycie „Jak malować ogień”. Wysłała ją również do Kamila Sipowicza. Partner Kory zaproponował jej wtedy współpracę. Miał teksty, które Kora napisała przed śmiercią, nie zdążyła ich wykorzystać.
Natalia nie była pewna, i w końcu odmówiła. Jak dziś tłumaczy, nie chciała mierzyć się z legendą, nie była na to gotowa. Wkrótce potem ukazała się książka, zawierająca te teksty. Natalia przeczytała „Miłość zaczyna się od miłości” i postanowiła, że warto zaryzykować. W rozmowach z Kamilem Sipowiczem zaznaczyła, że bardzo jej zależy na wolności w interpretacji tekstów. Partner Kory obdarzył artystkę zaufaniem, a Natalia zaczęła nagrywać.
„Wpierajcie słabszych, walczcie o swoje małe wolności mądrze i odpowiedzialnie. Trzeba być mądrym. I cierpliwym. Razem Wytrwamy!” Tak pisała w swoich dziennikach Kora.
Minęły miesiące od dnia, w którym Kamil Sipowicz zaproponował mi, żebym wzięła te niewydane teksty Kory i sprobowała je zaśpiewać. To wielka odpowiedzialność – takie zadanie. Płyta „Zaczynam się od miłości” ukaże się się wiosną przyszłego roku, a na albumie znajdą się zarówno moje interpretacje tekstów Kory, ktorych nigdy nie zaśpiewała, jak i utwory nią inspirowane. Poezja Kory z precyzją akupunktury dotykała często rdzenia mojej emocjonalnej konstrukcji. Wiem, że nie jestem jedyną jej pacjentką, mam nadzieję, że moje melodie pomogą mocniej działać jej medycynie.” – napisała Natalia na swoim Instagramie, zapowiadając nową płytę.
W wywiadach mówi, że nagrywanie tych utworów było magiczne. Było doznaniem metafizycznym, które trudno racjonalnie wytłumaczyć. Były takie chwile, że koniec nagrywania jednej piosenki oznaczał początek nagrywania kolejnej. „Później okazało się, że dzień w którym nagrywanie szło nam tak dobrze, był rocznicą śmierci Kory” – mówiła Natalia w wywiadzie dla Glamour.
Mają zupełnie inny styl, wyrazista, rockowa Kora, która śpiewała swoje piosenki mocnym głosem, i Natalia – zupełnie naturalna, delikatna, poetycka. Czy taka współpraca może się udać? Tak, bo Natalia wzięła teksty Kory, ale nie chciała mierzyć się z jej głosem, z jej stylem, który trudno podrobić. Wybrała własną drogę tworzenia. Powstała płyta, która jest esencją muzyki Przybysz. Jest w niej poetyckość, ale jest też moc.
Piosenka „Niedziela” jest interpretacją „Leniwej niedzieli”, Natalia wybrała z tekstu tylko te wersy, które były wykreślone z oryginału. „Zew” i „Jest miłość” to autorskie utwory Natalii. „Zew” jest o sile natury. Przyroda jest ważną częścią twórczości Kory i Natalii. Przybysz śmieje się w wywiadach, że obie uwielbiają śpiewać o wietrze. „Jest miłość” to utwór o spotkaniu dwóch kobiet i ich energii. Do udziału w teledysku Natalia zaprosiła wyjątkowe kobiety, razem z nią tańczy Maria Dębska, ale swój udział mają również Ilona Ostrowska, czy Sylvia Pogoda, która go wyreżyserowała.
„Chciałam, aby teledysk opowiadał o spotkaniach bez słów. Dwie kobiety, ich wrażliwość, ich działanie, twórczość, wspólne bycie w przestrzeni teatru ułożone choreograficznie. Nie chodzi o taniec, ale o ruch wynikający ze spotkania, a czasem wystarczy spojrzenie lub gest. Ciekawi mnie taka kompozycja z dwóch postaci i tego, jak w języku ciała jesteśmy razem skomunikowane. Trochę Marina Abramowicz, a trochę moja sesja dla Vogue pt. ”HOPE” z Hanią Rani – sposób, w jaki się poznałyśmy, był prawie dokładnie taki. Zanim zdążyłyśmy porozmawiać, ustawiano nas ze sobą w parze przed obiektywem aparatu, Hania oparła głowę na moim ramieniu…. i tak się zaczęła przyjaźń” – napisała Natalia, kiedy ukazał się teledysk do piosenki „Jest miłość”.
Utwory z tej niezwykłej płyty odbiera się bardzo emocjonalnie. Wchodzą gdzieś głębiej pod skórę, zostają ze słuchającym na dłużej. Muszę powiedzieć, że chętnie się do nich wraca, mają kojące działanie. Natalia w jednym z wywiadów powiedziała, że życzy każdemu z nas, żeby mógł powiedzieć: „zaczynam się od miłości”, i żeby to była prawda. Wydaje się, że to takie naturalne, bardzo ludzkie, zaczynać się od miłości. Może ta płyta obudzi w nas na nowo pozytywne uczucia, da trochę ciepła w tym czasie.
Polecam!