Kiedy pierwszy raz zobaczyliśmy Mille Bobby Brown jako Jedenastkę w „Stranger Things” miała dwanaście lat. Teraz, kiedy możemy oglądać czwartą część przygód dzieciaków z Hawkins, Mille jest już praktycznie dorosła. Wyrosła ona, wyrośli chłopcy z którymi gra. Zmieniło się Hawkins i bohaterowie serialu. To ostani sezon, wyjątkowo długi, wyjątkowo mroczny i najlepszy jaki dotąd oglądaliśmy.
Kilka dni temu Mille spotkała się z Jimmym Fallon’em, żeby promować ostatni sezon serialu, który przyniósł jej popularność. Na kanapie siedziała dziewczyna w platynowych włosach, obcisłych spodniach i topie odkrywającym ramiona. Miała pełny makijaż, i niebotycznie wysokie buty, ale urządziła konkurs na najszybsze zjedzenie długiej, owocowej gumy bez użycia rąk. Wygrała z Jimmym w przedbiegach.

Mille wygląda na dorosłą. Czasami trudno ją poznać. Kiedy świat pierwszy raz się nią zachwycił była dzieckiem. Sławę przyniosła jej rola Jedenastki – dziewczynki, która miała nadprzyrodzone moce i która uciekła z amerykańskiego laboratorium, graniczącego z Hawkins. Nastka – tak ją wołali przyjaciele, była drobna, wiecznie skulona, i miała ogoloną głowę – co wydawało się szczególnie poruszające. Kiedy Brown pierwszy raz spotykała się z dziennikarzami, żeby promować serial Netflixa, miała już krótką fryzurę – włosy pozwoliła zgolić na prawdę, bo czego nie robi się dla roli – „nie miałam nic przeciwko temu”, podkreślała. Sama była pełna dziecięcego wigoru i entuzjazmu. Chętnie opowiadała dziennikarzom o kulisach pracy, o tym, że nie ma doświadczenia aktorskiego i skąd bierze pomysły na to jaka powinna być jej bohaterka. Chwaliła się nową przyjaźnią z Winoną Rider, która również występowała w serialu, ale najważniejsza dla niej była przyjaźń z chłopcami. Fin Wolfhard, Caleb McLaughin’, Gaten Matarazzo i Noah Schnapp – chłopcy niewiele starsi od Mille, byli dla niej wsparciem na planie, i miłym towarzystwem, kiedy mieli chwilę wolnego.
Kiedy Mille miała spotkać się z prasą, jej największą zagwozdką było to, czy chłopcy też będą na spotkaniu. „Czy będziemy siedzieć wszyscy przy jednym stole? Czy to będą same dzieciaki?” – dopytywała agentów.
Mike, Dustin i Lucas oraz zaginiony Will, który ląduje w Upside Down – odwróconym, mrocznym świecie, gdzie przebywają monstra; to główni bohaterowie „Stranger Things”. I przyjaciele Nastki. Miasteczko w którym mieszkają jest szczególne, właśnie dlatego, że gdzieś pod Hawkins, „po drugiej stronie”, jest świat w którym mieszka zło. Jego emanacją są potwory, które chcą przejąć nasz świat.
Całkowicie zniszczone, niedawno wybudowane centrum handlowe Hawkins, które stało się areną walki dobra ze złem w ostatnim sezonie, jest jak pomnik. Tak właśnie działają potwory – potrafią zostawić po sobie gruz i zgliszcza. „Czasami zastanawiam się ile zniesie jedno miasteczko?” – pyta retorycznie kapitan szkolnej drużyny koszykówki. Dużo – zdają się odpowiadać twórcy serialu. W tym sezonie Ross i Matt Dufferowie założyli, że nie tylko dzieciaki z Hawkins dorosły, również starsi są fani serialu. A to oznacza, że może on być dużo mroczniejszy.
Tym razem Hawkins nawiedzi nowy potwór, dużo groźniejszy niż Demogorgon i Łupieżca Umysłów. Dufferowie sięgają po najbardziej kultowe filmy, żeby stworzyć to monstrum. Są tu inspiracje z „Koszmaru z ulicy wiązów”, czy „Hellraiser’a”. Ale nowy sezon to także nowy, społeczny wymiar – nastoletnie zagubienie w świecie, równie przerażające co sam potwór. Dzieciaki nadal grają w nerdowskie gry – w tym przypadku Dungeons & Dragons, chodzą ze słuchawkami w uszach i są nieustannie oceniane przez rówieśników, którzy gardzą innością.
Jedenastka też ma pod górkę, nie dość że straciła swoje moce, to jeszcze musi się odnaleźć w zupełnie nowym środowisku. Po ostatnich wydarzeniach w Hawkins, przeniosła się z Beyers’ami do słonecznej Kalifornii. To nie jest jednak jej raj.
Zupełnie inaczej układa się życie Mille Bobby Brown, która właśnie przeżywa swoje pięć minut. Promocja „Stranger Things” to nie jedyny powód do świętowania. Aktorka ma sporo zajęć. Kręci dwa nowe filmy, „Damsel” i „The Girls I’ve Been”, przed nią premiera kolejnej części przygód o Enoli Holmes. To film w którym nie tylko gra główną rolę, ale który także współprodukuje. Właśnie skończyła koledż. Na głowie ma promocję swojej marki kosmetycznej – Florence by Mills, która jest top u nastolatek. Aktorka jest również ambasadorką UNICEF’u – gdzie walczy między innymi o godne traktowanie dzieci.
W tym roku skończyła osiemnaście lat. I nie trudno w to uwierzyć – Millie eksperymentuje z mocnym makijażem i ubraniami, jej styl zmienia się z minuty na minutę. Ale nie to jest najważniejsze. Millie jest kolejną, młodą gwiazdą, która podnosi temat seksualizacji dzieci. Otwarcie mówi jakie to niemiłe uczucie, kiedy wiesz, że na świecie są ludzie, którzy patrzą na ciebie jak na obiekt seksualny, nawet jeśli masz tylko dwanaście lat. Teraz, kiedy stała się dorosła, problem jest jeszcze większy, bo każdy jej krok bezlitośnie komentują wszyscy. Odkrywanie swojej kobiecości i seksualności w takich warunkach jest ryzykownym eksperymentem.
„To wszystko skomplikowało się bardzo szybko. Nie myślałam, że tak się stanie. Zastanawiałam się nad tą nerwową atmosferą, która nagle wiązała się z tym co robię, z pracą. Zastanawiałam się dlaczego dziennikarz komentuje moje ubrania, zamiast skupić się na tym jak gram. I nagle stałam się bardzo świadoma tych komentarzy i one mnie zwyczajnie przytłoczyły. Zaczęłam czytać o feminizmie i myśleć jak można naprawić świat. Chciałabym, żeby aktorki mogły stać w blasku fleszy, być rozpoznawane dzięki swojej pracy, i być traktowane jak aktorzy.” – mówiła.
To prawda, że nikt nie komentuje z takim zapałem jak zmieniają się jej koledzy z planu zdjęciowego.
„Byłam Jedenastką prawie przez siedem lat i za każdym razem, kiedy kończyliśmy kręcić, ja się zastanawiałam czego mogłabym się nauczyć od dziewczyny, która ma taką nadprzyrodzoną moc?” – śmiała się w jednym z wywiadów. „Nauczyłam się od niej wiele” – podkreśla.

Pozycja jaką zdobyła grając w „Stranger Things” pozwoliła Millie Bobby Brown decydować o tym jak będzie wyglądała jej kariera. Aktorka może przebierać w rolach. Miała trzynaście lat, kiedy zdecydowała, że stanie po drugiej stronie kamery i wyprodukuje własny film. Wybrała historię Enoli Holmes, bo to silna, mądra i sprytna dziewczyna. „Lubię oddawać głos kobietom. Dla mnie to charakter buduje opowieść, więc zwracam uwagę na to jakie są moje bohaterki. To dla mnie najważniejsze” – mówi.
Millie jest bardzo dojrzała jak na swój wiek. Zamiast buszować po centrach handlowych, pić alkohol, czy tańczyć do rana na imprezach, Mille cały czas skupia się na pracy. Na planie filmowym trzeba być wcześnie rano, jako producentka musiała dopilnować wszystkich rzeczy – od scenariusza, po kostiumy.
Najważniejsze wydarzenie w jej życiu to według niej przemowa jaką mogła wygłosić jako ambasadorka UNICEF’u. To zainspirowało ją do podjęcia nauki. Złożyła papiery na kierunek Human Services. „Moi rodzice byli bardzo zdziwieni, kiedy przyszłam do domu i oświadczyłam, że właśnie będę się uczyć. Uważam, że to bardzo ważna lekcja dla mnie. I dlatego się zdecydowałam. Pomyślałam, że nie mogę być ambasadorką takiej organizacji jak UNCEF i nie wiedzieć, co mam powiedzieć. Mam uprzywilejowaną pozycję, mogę się uczyć, a wiele młodych osób nie ma takiej możliwości. Chciałbym wiedzieć, jak można zmienić ich los, pomóc im” – tłumaczyła dziennikarce.
Czy dziewczyna w platynowych włosach może zmieniać świat? Jasne, że może. Czy Jedenastka uratuje Hawkins przed złem? To się okaże. Dziś możemy oglądać pierwsze siedem odcinków 4 sezonu. Ale to nie koniec – 1 lipca na platformie pojawią się dwa ostanie, finałowe odcinki „Stranger Things”. Każdy z nich można uznać za pełnometrażowy film, pełny efektów specjalnych, zwrotów akcji zapierających dech w piersiach. Czy jesteście gotowi uratować miasto razem z dzieciakami?
Mocno kibicuję zarówno Millie, jak i Jedenastce. Mimo trzech lat przerwy od ostatniego sezonu, moja fascynacja serialem wcale się nie zmniejszyła, wręcz przeciwnie. Teraz na koniec wkręcam się na sto procent.