Orbitowski o miłości/ „Chodź ze mną”

Najnowsza książka Łukasza Orbitowskiego to historia miłosna, w której roi się od szpiegów i agentów specjalnych. Ona i on zakochują się w sobie, nie jest to łatwa miłość, ale jak się okazuje bardzo trwała. Ale to nie wszystko, bo on jest kapitanem radzieckiej marynarki wojennej i świadkiem jak w Gdyni spada niezidentyfikowany obiekt latający. Czy to może być prawda? „Pewne historie zostają mi w głowie i nie chcą odejść” – tak o swojej książce mówi Orbitowski. 

„Chodź ze mną” to wciągająca opowieść, pełna zwrotów akcji. Helena jest studentką stomatologii, Kola kapitanem radzieckiego niszczyciela stacjonującego w Gdyni. Jest schyłek lat ’50-tych. Kola szkoli Indonezyjczyków, bawi się na dansingach, pije wódkę i podrywa dziewczyny, aż pewnego dnia prosi do tańca Helenę. Można powiedzieć, że to miłość od pierwszego spojrzenia. 

Ponad czterdzieści lat później, syn Heleny – Dustin, jest powolutku wtajemniczany przez matkę w całkiem zwariowaną historię o ojcu, którego nigdy nie poznał, o którym nigdy nie słyszał. Przygnieciony falą informacji, które wylewają się z matki, Dustin postanawia to wszystko spisać – siedzi po nocach i rytmicznie uderza w klawiaturę, przegryzając kolejne fragmenty opowieści śledziami. Dustin jest szefem kuchni – po mistrzowsku kroi steki i kocha śledzie, które jego własną żonę doprowadzają do pasji. 

A więc, Kola zakochuje się w Helenie. Zbieg okoliczności zupełnie im nie sprzyja, bo w tym samym czasie, nad Gdynią spada coś, o czym przez długie lata będą krążyć legendy. Na miejscu „wypadku” pojawia się Kola, pojawiają się Polacy i wszyscy zachodzą w głowę, co właśnie widzieli. Czy to był spadający lotnik czy może UFO? Kola jako świadek postanawia milczeć, lub jest do tego milczenia zobligowany. Okazuje się, że komuś bardzo zależy, żeby prawda o tajemniczym wydarzeniu nie wyszła na jaw. Najlepszym sposobem jest oczywiście eliminacja świadków. 

W tych dramatycznych okolicznościach Kola wraz z Heleną uciekają na motorówce do Szwecji i tak zaczyna się ich wspólne życie na dobre i złe. 

Czy ta historia mogła wydarzyć się naprawdę? Otóż tak. Gdynia tętniła od plotek o studentce stomatologii – Ewie Górze i jej rosyjskim oficerze, którzy zdecydowali się uciekać przez Bałtyk motorówką, i im się udało. Mało tego w tym samym czasie nad miastem spadł jakiś obiekt – o nim również krążą niezwykłe historie. Jak mówi Orbitowski – „w tym czasie Gdynię ogłoszono polskim Roswell”, bo część osób była święcie przekonana, że oto właśnie spadł latający, kosmiczny spodek. 

Łukasz Orbitowski zachwycił się tymi wydarzeniami. Wydają się tak szalone i pozbawione logiki. Jak mówi w wywiadach, „Ewa i Artamonow postawili wszystko na jedną kartę, dziś trudno o taką miłość, ludzie kochają się asekurancko”. O UFO pierwszy raz usłyszał w szkole, mając 10 lat i to również wydało mu się niezwykle fascynujące.  

„Chodź ze mną” to nie tylko niemożliwe historie, ale też cała galeria niezwykłych postaci. Od Zorro, który Gdynię przemierza na rowerze, po samego Dustina, który zapalczywie szuka prawdy w opowieści matki. Jedno z jego głównych pytań brzmi: dlaczego mam na imię Dustin? Czytelnik zastanawia się razem z nim, cierpliwie czekając na wyjaśnienie. 

Historia zatoczy koło, Helena po wielu życiowych przygodach będzie znów mieszkać w Gdyni, tak jak jej syn. Będą chodzić po znanych sobie ulicach, mieszkać w domach w których już kiedyś mieszkali. My czytelnicy karmimy się głównie ich wspomnieniami. Dustin opowiada również o swojej rodzinie – o miłości, o trudach rodzicielstwa i rozmyśla o tym, jak bardzo jest podobny do rodziców. Podziwia swoją matkę – Helenę, która w jego oczach jest przebojowa, odważna i inteligentna.  

„Paged to takie osiedle jednopiętrowych bloków na Oksywiu. Całkiem ładne i zadbane, wtedy też takie było. Rodzice mamy wprowadzili się tam dzięki przyjaźni dziadka z nijakim Gruną… Mieszkania na Pagedzie uchodziły za przedsionek raju. Dziadkowie i mama mieli ogrzewanie, wodę i prąd. Nie o każdej rodzinie w Gdyni dało się to powiedzieć. 

Przedsionek raju był to jeden pokój przedzielony kocem zawieszonym na karniszu. Po jednej stronie kimali dziadkowe w łóżku, a po drugiej mama na amerykance. Jak złożyła tę amerykankę to mogła się uczyć. Poza tym jedli razem i w kółko grali w remika”* – notuje Dustin.

Najwięcej pracy kosztowało Łukasza Orbitowskiego opisywanie Gdyni, mimo że jego bohaterowie uciekną do Szwecji, zatrzymają się w Stanach, i odwiedzą Wiedeń. Orbitowski miasto poznawał spacerując. Jak mówi, zdał się na instynkt, pozwolił się oprowadzać i zachwycał się tym, co widzi. Sam pewnie nie dostrzegłby tylu szczegółów i niuansów, ale miał swoich przewodników, którzy pomogli mu poznać miejsca do których nie zagląda zwykły turysta. Przy okazji słuchał historii  żyjących tu kiedyś ludzi i tak poznał niektóre ze swoich postaci – Grunę, który zarobił kulkę w serce i księdza, który zginął tragicznie pod kołami autobusu. 

Gdynia – miasto portowe, tygiel na Zachód i na Wchód, okazała się tętniącym od życia miejscem, gdzie jedna ciekawa historia goniła drugą. Tu na przełomie lat ’50 i ’60 bieda graniczyła z luksusem. Dzieci biegały na bosaka przed blokami w których, w jednym pokoju mieszkała cała, kilkupokoleniowa rodzina. W centrum zaś robiono imprezy na których dostojni oficerowie w wyglancowanych butach zajadali się krabami i owocami morza. 

Cała ta wybuchowa mieszanka opowieści sprawia, że kiedy Orbitowski ordynuje na okładce: „chodź ze mną”, zaczynamy czytać i już zostajemy do końca, aby poznać losy Heleny, Koli i Dustina. 

*fragment książki „Chodź ze mną”/ Łukasz Orbitowski


Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.