Kiedy Elizabeth Debicki pojawiła się na przesłuchaniu do roli w jednym z najpopularnieszych serialów Netflix’a, wcale nie ubiegała się o to, by zagrać Dianę – królową ludzkich serc. Dziś nie chce nikomu wyjawić, kogo chciała zagrać w drugim sezonie The Crown – „każdy pomyślałby, że to absurd”, mówi. Roli o którą się starała, nie dostała. Od tamtej pory jednak wiedziała, że w serialu zagra, bo na jej widok twórcy zaniemówili z wrażenia.
Po minach osób, które brały udział w tym przesłuchaniu, Elizabeth wiedziała, że coś jest nie tak. Jej pierwsza myśl była taka: kompletnie popsułam wszystko. Okazało się jednak, że twórcy The Crown, od momentu, kiedy aktorka weszła do sali przesłuchań, widzieli ją w jednej roli. „Widocznie dostrzegli we mnie coś z Diany, czego ja zupełnie nie dostrzegałam w tym momencie” – mówi Elizabeth w wywiadach. Chwilę później zadzwonił jej agent, z pytaniem czy byłaby zainteresowana rolą księżnej, i na chwilę sprawa przycichła. Kilka lat temu twórcy znowu się do niej odezwali, tym razem z bardzo formalną propozycją pracy. Elizabeth przez moment tylko się zastanawiała. „Kiedy ja miałam wątpliwości, wszyscy znajomi mi kibicowali. Nie zastanawiałam się jednak długo, chciałam zagrać Dianę.”
W serialu The Crown Elizabeth gra Dianę tuż przed trzydziestką, która już wie jak wygląda życie w rodzinie królewskiej i nie zamierza się zgadzać na wszystko, czego od niej wymagają. Wcześniej w tę rolę wcielała się Emma Corin. Na ekrany właśnie wchodzi piąta część serialu. Kolejna, ostania jest na etapie kręcenia. Elizabeth Debicki chętnie udziela wywiadów – z dziennikarką Vogue poszła na lody, z inną rozmawia prosto z planu przez komunikator. Śmieje się przy okazji, że jest ostatnią osobą, która umie obsługiwać te wszystkie komunikatory i technologiczne nowości. Na dowód pokazuje jak bardzo ma zapchaną skrzynkę mailową – „kiedy spotykam się z przyjaciółmi, to oni, popijając kawę kasują większą cześć moich maili. To okropne. Przeraża mnie jak dużo ich jest i jak szybko ich przybywa” – mówi szczerze.
Piąty i szósty sezon są dużym wyzwaniem dla młodej aktorki, bo bardzo mocno skupiają się na życiu Diany. Opowiadają historię, którą dobrze znamy – kryzys w małżeństwie, wzajemne oskarżenia, zainteresowanie mediów, które śledzą każdy krok rojalsów. Na planie Elizabeth zachowuje pokerową twarz, wchodzi w rolę całą sobą, trudno nawet powiedzieć, kiedy przestaje grać. Na wywiadach uśmiecha się i puszcza oko do dziennikarzy – dokładnie tak jak robiła to Lady Di. Ale czasami wychodzi z Elizabeth zmęczenie i zniecierpliwienie – kręci się, poprawia włosy, bawi się okularami. „Kiedy się z nią rozmawia, Elizabeth jest w ciągłym ruchu” – notuje jeden z dziennikarzy. I dodaje, że to zupełnie zaskakujące, bo postaci które zagrała i dzięki którym ją znamy są jak z porcelany – zawieszone w swojej stałości.
Inny zaskoczeniem dla wszystkich, są długie, blond włosy aktorki. Ci którzy widzieli ją w roli księżnej, z góry założyli, że tak wygląda Elizabeth. Kiedy się więc pojawia, w pierwszej chwili może przejść zupełnie incognito. Dopiero po jakimś czasie wszyscy rozpoznają gwiazdę i korygują swoje wyobrażenia na jej temat. Elizabeth przyznaje, że to brzmi jak dobry żart, ale nie dziwi się nikomu, bo ekipa tworząca serial naprawę wkłada mnóstwo wysiłku w charakteryzację. „Nikt by nie podejrzewał, że gramy w perukach” – mówi.

Elizabeth Debicki/
Elizabeth Debicki gra odkąd skończyła studia aktorskie w Melbourne. Dziś ma 32 lata i jeśli jej nie kojarzycie, to z pewnością zmieni się to teraz. Jej pierwszą większą rolą był debiut u Baza Luhrmann’a w „Wielkim Gatsbym”. Elizabeth zagrała obok Leonardo DiCaprio i Carey Mulligan. W „Nocnym recepcjoniście” grała z Tomem Hiddleston’em. Występowała na teatralnej scenie z Cate Blanchett i Isabelle Huppert. Grała w Strażnikach Galaktyki i u Christophera Nolan’a. Można pomyśleć, że role obok gwiazd Hollywood przekonały ją o jej wartości i talencie. Jednak Elizabeth ma bardzo praktyczne podejście do grania – raz zagrasz dobrze, raz ciut gorzej, sława dziś jest, jutro jest tylko wspomnieniem. „Dlatego cieszę się z każdej pracy” – mówi. „Nie tak dawno temu, kiedy opuszczałam mój pierwszy, duży plan zdjęciowy, pomyślałam: jeśli to była moja jedyna szansa na taką przygodę, to i tak się cieszę, że ją dostałam.”
Dziennikarze często pytają ją skąd to zwątpienie, Elizabeth nie przebiera w słowach – branża filmowa bywa bardzo marudna. Z uśmiechem również przyznaje, że wątpliwości są wpisane w dna Australijczyków. „Kiedy opuszczałam Australię, żeby grać, byłam dość młoda i to była dla mnie ogromna zmiana. Do dziś nie bardzo mogę uwierzyć, że to zrobiłam” – podsumowuje.
Rola w The Crown to dla Elizabeth duża szansa. Miliony widzów będą śledzić każdy odcinek. Kiedy przyjmowała tę rolę nie miała wątpliwości, że chce to zrobić. „Podjęłam decyzję ufając swojej intuicji. Nie myślałam nad tym zbyt długo, wiedziałam, że nad serialem pracuje fajna ekipa, bardzo inteligentni ludzie, którzy mają wszystko pod kontrolą. Każdy detal jest tu przemyślany. Nie był to więc skok na główkę. Czułam się bezpiecznie” – podkreśla gwiazda.
Zanim weszła na plan zdjęciowy, ekipa przygotowała dla niej wszystkie niezbędne informacje, które mogłby jej pomóc wcielić się w rolę. Dostała ogrom materiałów o Lady Di. Pytana przez dziennikarzy, czy rozmawiała o roli z Emmą Corrin, która zagrała młodszą Dianę, Elizabeth przyznaje, że nie. Za to dokładnie oglądała każdy jeden odcinek i zwracała uwagę na najmniejsze szczegóły. „Czułam, że wszystkiego jest bardzo dużo, że mamy pokazać bardzo wiele w określonym czasie. Ale wszystko było dobrze przemyślane i to była duża ulga. Moim zadaniem było powołanie do życia wszystkiego, co znalazłam w scenariuszu. Kolejna rola, kolejna bohaterka. Skupiłam się na wyglądzie, na ruchach, na emocjach”.
Elizabeth Debicki podkreśla, że The Crown to serial, oparty na faktach, ale nie oddający życia jeden do jednego. To teraz bardzo palące pytanie: czy widzowie wiedzą, że to nie reportaż, ale luźna interpretacja zdarzeń? Przy piątym sezonie prasa zawrzała i coraz częściej pada odpowiedź, że widzowie wierzą i chcą wierzyć w to, co oglądają. „Czy nie wierzymy w emocjonujące artykuły z prasy brukowej? Wierzymy, mimo że bardzo często mijają się one z prawdą. I tak też jest z The Crown” – pisał jeden z dziennikarzy. Tuż przed premierą zwróciła uwagę na ten problem również Judi Dench. Aktorka napisała artykuł do The Times, prosząc w nim, aby twórcy umieścili specjalną notkę informacyjną o tym, że serial jest fikcją.
„Rozumiem czym jest serial, i co stara się przekazać. Rozumiem też te wszystkie reakcje, które się pojawiają. Historia rodziny królewskiej wzbudza ogromne emocje i kontrowersje. Widzieliśmy tę historię na ekranach nie raz, i ciągle świetnie się sprzedaje. My pracowaliśmy nad serialem, i to jest fikcja oparta na prawdziwych wydarzeniach. Myślę, że ludzie o tym doskonale wiedzą, trudno by było nie wiedzieć – gramy na planie, jesteśmy aktorami, to nie jest prawdziwe życie” – podkreśla Debicki.
A jednak The Crown urzeka rozmachem z jakim go nakręcono. Wszystko wydaje się tu takie rzeczywiste. Elizabeth Debicki do granic możliwości przypomina Dianę. I gra ją doskonale.

Elizabeth Debicki jako Diana/ The Crown
Ostatnie sezony to trudna historia małżeństwa nowego króla. Nikt się nie spodziewał, że królowa Elżbieta odejdzie właśnie teraz. A jednak twórcy serialu byli przygotowani na taką okoliczność. Kiedy tylko podano do publicznej wiadomości, że królowa zmarła, kręcenie The Crown wstrzymano. Przerwa na planie trwała tydzień. Premiera piątego sezonu też została przesunięta.
Media o nowym sezonie bez ogródek mówią: spicy. Pikantny i emocjonujący. Początek lat ’90 to kryzys małżeński podsycany przez prasę plotkarską. To też dwa słynne wywiady, których Diana udzieliła, jeden zamienił się w bestsellerową biografię, autorstwa Andrew Mortona. Drugi to wywiad dla BBC w którym Diana opowiadała otwarcie o swoim związku i rodzinie królewskiej.
„Czułam presję” – mówi Elizabeth. Niektóre sceny wymagały od niej prawdziwego poświęcenia. Jej znajome pytały czy założy sukienkę, którą Diana miała na sobie w 1994 roku na imprezie w Serpentine Gallery. Przez prasę nazwaną revenge dress, którą Diana złamała etykietę. Tego samego wieczoru Karol publicznie przyznał się do tego, że zdradzał żonę. Elizabeth miała okazję założyć kopię sukienki zaprojektowanej przez Christinę Stambolian. „Starałam się podczas tych scen skupić na ruchu. Diana, kiedy wysiadała z taksówki pod Serpentine szła jak burza, była pewna siebie, pełna mocy. Kiedy otworzyły się drzwi nie czekała” – mówi gwiazda.
Debicki przyznaje, że z każdym nakręconym odcinkiem jest jej łatwiej. „Im dłużej gram, tym szybciej wchodzę w rolę. Teraz nawet kiedy nie gramy, potrafię zachowywać się jak Diana. Często nie zdaję sobie z tego sprawy, dopóki ktoś nie zwróci mi uwagi. Dopiero jak słyszę: jesteś jak ona!, to myślę, że faktycznie.” – dodaje.
Kiedy dziennikarze pytają ją, czy jest gotowa na sławę, na to, że będzie jedną z najlepiej rozpoznawanych aktorek, ona odpowiada, że nie wie. Z jednej strony przyznaje, że ma obawy i zastanawia się jak to będzie. Z drugiej śmieje się: „siądę i zaparzę sobie kubek herbaty i zobaczę najpierw czy ktoś w ogóle ogląda ten serial. Najważniejszy jest dystans, Australijczykom na szczęcie go nie brakuje. To bardzo pomaga w takich sytuacjach.”
Następna rola o jakiej marzy – coś zupełnie innego niż The Crown i rola królowej ludzkich serc. Może jakaś okropna rola w strasznym filmie?