W 2012 roku zadebiutowała płytą „Devotion”, a utwór „Wildest Moments”, który znalazł się na tej płycie, sprawił, że Jessie Ware stała się popularna dosłownie w mgnieniu oka. Od tego czasu wydała jeszcze trzy albumy, wszystkie świetne, który uczyniły ją gwiazdą. Ostatni „What’s Your Pleasure?” był wyjątkowo taneczny. W 2022 roku podczas Festiwalu Glastonbury zaśpiewała „Free Yourself”, zapowiadając nowy krążek inspirowany stylistyką Studia 54 i erą post – disco. „Zainspirowały mnie takie diwy jak Donna Summer, Evelyn Champagne King, Teena Marie czy Chaka Khan.” – mówiła przy okazji premiery utworu „Pearls”.”That! Feels Good!” to jej piąta płyta, która właśnie miała swoją premierę.
Na okładce swojej nowej płyty Jessie Ware pozuje jedynie w perłach. Jej urodę podkreśla delikatny makijaż w stylu glamour, i fryzura uczesana z loków, która robi wrażenie. Wygląda jak diwa. Jej krążek zaczyna się od szeptu, i słów „that feels good!”. Później słyszymy jak gwiazdy zaproszone do współpracy w chórku śpiewają „do it again!”. To między innymi Róisín Murphy i Kylie Minogue. „That! Feels Good!” przenosi nas na wprost na parkiet, gdzie nogi rwą się same do tańca.
Inspiracje muzyką disco wyraźnie dało się już usłyszeć na jej poprzedniej płycie. „What’s Your Pleasure?” zadebiutowała w 2020 roku, w środku pandemii. „Jessie Ware znowu bryluje na dyskotekowym parkiecie i porywa nas do tańca. „What’s Your Pleasure?” to płyta, która idealnie nadaje się na wakacyjne imprezy. Ware wraca do muzyki od której zaczynała swoją przygodę – lekkiej, melodyjnej, seksownej. Ta muzyka skraca dystans między nią, a słuchaczami. Od wydania ostatniej płyty u Ware zmieniło się wszystko, nie tylko została mamą, ale też odniosła sukces zapraszając nas do swojego stołu” – pisałam wtedy, zachęcając wszystkich do przesłuchania albumu.

Wcześniejszy krążek „Glasshouse” nie był tak hedonistyczny i taneczny jak „What’s Your Pleasure?”, ale był pierwszą oznaką, że Jessie szuka w muzyce lekkości i melodii, która mogłaby uwieść słuchaczy, również tych radiowych. To była pierwsza płyta, na którą czekały tysiące fanów Brytyjki. A jednak Jessie myślała, że przyjęcie tego krążka przez publikę będzie dużo cieplejsze. Zastanawiała się wtedy, czy nadal chce śpiewać i tworzyć muzykę. Jessie Ware skończyła dziennikarstwo, ale przez moment marzyła również o karierze prawnika. Mówi, że nigdy jednak nie zapomniała, że muzyka daje jej najwięcej radości i to ją napędza do tworzenia i dzielenia się dźwiękami.
Dziś dziennikarze muzyczni piszą, że „What’s Your Pleasure?” przenosiła nas na parkiet dusznej, miejskiej dyskoteki, na której chciałby tańczyć każdy, natomiast „That! Feels Good!” brzmi ciepło, słonecznie i seksownie. Jest jak wisienka na torcie.
„Myślę, że nie chciałam jeszcze porzucać stylu jaki wypracowałam tworząc „What’s Your Pleasure?” Pomyślałam, że nowa płyta mogłaby być przedłużeniem, mogłaby być równie taneczna. Chciałam być postrzegana jako świetna performerka i „What’s Your Pleasure?” dało mi taką szansę. To była płyta trochę inna od tego, co tworzyłam, ale bardzo szczególna. Nie chciałam jej powtarzać, ale chciałam żeby „That! Feels Good!” brzmiało równie dobrze” – mówi Jessie.
Disco i house słychać wyraźnie na „What’s Your Pleasure?”, i „That! Feels Good!” również wibruje tymi dźwiękami, ale Jessie miksuje je tym razem również z muzyką soulową i funkiem. W wywiadach artystka podkreśla, że chciała nawiązać do twórczości między innymi Teeny Marie, Donny Summer, Earth, Wind & Fire, Talking Heads, Stevie’go Wonder’a, Chaka Khan, czy the Rotary Connection. Mocną inspiracją były szalone imprezy w Studiu 54, która coraz częściej pojawia się na mainstreamowych płytach, jak choćby u Beyonce.
Mocno taneczna płyta Ware jest nie tylko bardzo chwytliwa, ale przede wszystkim wspaniale wyprodukowana. Jessie nie zdecydowała się na zmiany i tę płytę również tworzyła przy udziale James’a Forda z Simian Moblile Disco, Clarence’a Coffee i Shungudzo, który nie tylko śpiewa, ale i pisze świetne teksty. Do zespołu dołączył Stuart Price, który jest znany w środowisku muzycznym ze współpracy choćby z Madonną, czy Kylie Minogue.
„Chciałam, żeby przy tworzeniu płyty towarzyszyli mi przyjaciele, ludzie kreatywni, tacy którym ufam bezgranicznie i którzy byliby moją trampoliną do sukcesu. Taki zespół wybrałam i faktycznie czułam, że przy nich mogę zaryzykować wszystko, i po prostu dobrze się bawić” – mówi Jessie Ware. „Myślę też, że to zabawna płyta, trzeba mieć dystans do tego, co się tworzy i do tego, czego się słucha. Tym razem nasz humor poszedł dużo dalej niż dotychczas.”
Wiralem wśród fanów kulinarnego podcastu Ware stała się piosenka „Shake the Bottle”. Table Manners powstało w 2017 roku, a Jessie do współpracy zaprosiła do swoją mamę – Lennie. Kiedy mama gotuje, Jessie zajmuje się głównie rozmową. Wszyscy którzy słuchają tego, co się dzieje na jej kulinarnych spotkaniach, wiedzą, że Ware ma szczególne poczucie humoru. Table Manners jest równie popularne, co muzyka Jessie. Świadczy o tym fakt, że powstało już kilka sezonów, a słuchaczy przybywa. Jessie wydała także dwie kulinarne książki na podstawie Table Manners.
„Oczywiście, że chcę żeby moja praca była traktowana serio, ale nie oznacza to, że chcę zrezygnować z humoru. Mam sporo dystansu do tego, co robię. W ogóle uważam, że to jest dla mnie dobry moment na nagrywanie lekkich i przyjemnych płyt, i chcę to wykorzystać. Chcę pokazać również, że moja osobowość ma różne strony, w tym tę zabawną. To chyba jest ok?”

Zapytana o piosenkę „Pearls”, odpowiada z uśmiechem: „to nie jest przebój, który śpiewam swoim dzieciom, to by ich zrujnowało. Ale lubię tę piosenkę, bo jest zabawna, w stylu glamour i bardzo seksowna. Jej słowa, że „jestem od dziewiątej do piątej, że jestem kobietą, kochanką, wariatką i matką, no coż, jestem każdą z nich, i jestem bardzo szczęśliwa, że mogę być.” Przyznaje, że tworząc chciała się podzielić swoim szczęściem, swoją energią. „Jestem pełna życia, wszystko mi się układa, kocham ten moment i chcę, żeby wszyscy czuli się tak jak ja.”
„That! Feels Good” to również nowy wizerunek artystki. Wyskoczyła z dyskotekowych cekinów, i postawiła na glamour, w tym perły i koronki. „Chciałam, żeby było odważnie, ale nie prowokacyjnie. Zawsze lubiłam wyrafinowany styl, jeśli chodzi o ubrania. Myślę, że teraz to widać, nawet na okładce, na której przecież nie mam na sobie nic.” – mówi gwiazda. Jessie nie ma nic przeciwko, kiedy dziennikarze porównują ją do diwy, którą sama definiuje jako kobietę odważną, sensualną, kobietę która ma głos i go używa, która jest glamour i cieszy się sobą. Przy tworzeniu nowego wizerunku patrzyła na takie gwiazdy jak Raquel Welch, Sofia Loren, czy Barbara Streisand.
„Uważam, że zasłużyłam na to, żeby przez chwilę pochodzić w ich butach, nawet jeśli tylko na czas sesji zdjęciowych. To styl, który jest bardzo teatralny, ale też trochę mój. Nie odważyłam się tego zrobić na wcześniejszej płycie, nie byłam gotowa. Teraz jednak czuję się pewna siebie, wiem, że chcę zaszaleć, i chcę porwać do tańca wszystkich. Mam nadzieję, że widzicie, że puszczam do was oczko?” – mówi.
