Joaquin Phoenix nie lubi wywiadów i wszyscy o tym doskonale wiedzą. Chroni swoją prywatność do granic możliwości. Publicznie pokazuje się rzadko, chyba że chodzi o manifestacje na rzecz praw zwierząt lub walkę o ochronę klimatu. Mimo to, reżyserzy chętnie obsadzają go w głównych rolach. Zagrał u Ridleya Scotta, Spike Jonze, czy Todda Phillips’a. Teraz możemy go oglądać w roli Bo w filmie Ariego Astera, a przed nami jeszcze jedna z najbardziej wyczekiwanych premier tego roku, w której Phoenix gra Napoleona.
Był rok 2000, kiedy na ekrany kin wszedł film Ridleya Scotta „Gladiator”. Rolę pierwszoplanową zagrał w nim Russell Crowe, który wcielił się w generała Maximusa. Maximus nie pragnie niczego więcej ponad zemstę na Kommodusie, który włada despotycznie, niszcząc cesarstwo i z którego rozkazu zabito rodzinę generała. To za rolę Kommodusa, Joaquin Phoenix dostał swoją pierwszą nominację do Oscara. Ale jego hollywoodzka kariera zaczęła się o wiele wcześniej.
Jego pierwsza rola to rola w serialu NBC. W tej stacji pracowała matka Joaquina, której udało się zainteresować swoimi dziećmi jedną z najlepszych dziecięcych agentek Hollywood – Iris Burton. To ona była odpowiedzialna za szybką karierę starszego brata Joaquina, Rivera. W serialu „Siedem narzeczonych dla siedmiu braci” grali obaj. Ale tylko River był przekonany o tym, że chce zostać aktorem, i to nie byle jakim, ale prawdziwą gwiazdą. I tak się stało, River grał, a media pisały o nim, że jest nowym Jamesem Deanem. Rola w „Straconych latach” dała River’owi statuetkę Oscara. Razem z jego popularnością, media zainteresowały się całą rodziną.
Joaquin Phoenix nie lubi wywiadów i nie znosi o sobie opowiadać. Dziennikarze uważają więc, żeby przypadkiem nie zadać żadnego pytania o życie prywatne aktora, bo to zdecydowanie może zakończyć rozmowę. Podobnie wyprowadzają aktora z równowagi źle zadane pytania. Phoenix nie ufa prasie, i wielokrotnie podkreślał, że dziennikarze opowiedzieli już o nim wszystko, nie patrząc na to, czy to co opowiadają jest prawdą czy nie. Już jako nastolatek przekonał się, że prasa kocha skandale. To czego nie wymyślili dziennikarze opowiadał im River, który w przeciwieństwie do Joaquina chętnie rozmawiał o wszystkim.
Zanim rodzina Joaquina przyjęła nazwisko Phoenix, nazywali się Bottom i mieszkali w Ameryce Południowej, gdzie działali w imieniu sekty Dzieci Boga. River wspominał ten okres jako traumę, przyznał się do głodu i do tego, że był molestowany. Joacquin twierdzi dziś, że to był słaby żart jego brata – „River był zmęczony prasą i ciągłym odpowiadaniem na pytania, pogrywał sobie z nimi” – mówi. Wspomina również, że rodzice zdecydowali się ostatecznie opuścić sektę i wrócić do Stanów, kiedy dostali wiadomość o tym, że sekta ma zachęcać młodzież do dołączenia kusząc dzieciaki seksem. To wtedy Bottomowie zdecydowali o odejściu i zmianie nazwiska. Nowym domem stało się dla nich Los Angeles. Arlyn i John mieli pięcioro dzieci i żyli skromnie do momentu, kiedy River nie zaczął zarabiać na życie aktorstwem.

River chciał, aby Joaquin tak jak on, zainteresował się aktorstwem. Kiedy kręcił „Moje prywatne Idaho” z Gusem Van Santem, wracał do domu i wymieniał tytuły filmów, które powinni zobaczyć razem. „Rvier twierdził, że musimy obejrzeć to i to, na co ja odpowiadałem: ale jak to? I ostatecznie wybierałem głównie komedie, ale oglądałem też Woody’ego Allena” – wspomina Joaquin. Niedługo później River zasugerował, że Joaquin powinien wrócić do swojego imienia, bo wszyscy nazywali go Leaf, i stwierdził, że brat zostanie gwiazdą Hollywood i będzie bardziej znany od niego. „Co on do cholery wygaduje? Zastanawiałem się wtedy, cała nasza rodzina się zastanawiała. Nie wiem dlaczego tak powiedział, nie wiem co we mnie widział. Ja przecież wtedy w ogóle nie grałem. Ale jak to mówił, to był zupełnie pewny, że ma rację. Skąd mógł to wiedzieć?”
W 1993 roku Phoenix trzymał swojego brata w ramionach, kiedy ten umierał. River, Rain i Joaquin umówili się na koncert w jednym z modnych klubów – The Viper Room, który należał do Johny’ego Deepa, przyjaciela rodziny. River prawdopodobnie już wtedy brał narkotyki, choć rodzina do dziś temu zaprzecza. W klubie miał wypić drinka, do którego wsypano mieszankę heroiny i kokainy. Kiedy poczuł się źle i dostał drgawek, ochroniarze wyprowadzili go przed klub. Tam razem z Joaquinem czekał na przyjazd karetki, która dojechała za późno.
Śmierć Rivera wstrząsnęła Joaquinem i jego rodziną. Aktor przestał grać, i długo nie zamierzał wracać na scenę. Już wcześniej zastanawiał się nad podjęciem studiów, chciał zostać biologiem. Najpierw jednak musiał się zmierzyć z traumą jaką była nagła śmierć brata i zainteresowaniem mediów, które przybrało szokujący rozmiar. Dziennikarze wyciągnęli wszystkie ciemne strony kariery Rivera, w tym jego uzależnienie. W mediach na okrągło odtwarzano też moment śmierci i wezwania karetki przez Joaquina, który ktoś z tłumu nagrał to i oddał dziennikarzom.
Joaquin wtedy przyznał, że nie zdawał sobie sprawy z tego, jak jego brat jest sławny. Wiedział, że gra w filmach u boku sławnych aktorów, że dostaje nagrody, że nastolatki szaleją na jego widok. Ale to dla Joaquina był równoległy świat. „Nie oglądałem filmów w których graliśmy. Dla mnie River był przede wszystkim moim bratem” – mówił.
W 1995 roku Gus Van Saint namówił aktora na przyjęcie roli w jego filmie. „Za wszelką cenę” okazało się sukcesem. Phoenix zagrał w nim u boku Nicole Kidman. Był tak przekonujący w roli niebezpiecznego i do szaleństwa zakochanego nastolatka, że kolejne role same się posypały. W 1997 roku zagrał w „Drodze przez piekło” i „Abbotowie prawdziwi”, gdzie poznał Liv Taylor, swoją wielką miłość. Rola Kommodusa w „Gladiatorze” okazała się przełomowa, a Joaquin zyskał status gwiazdy. Grał w kolejnych filmach, a jego następną przełomową rolą okazała się rola Johnny’ego Casha. Reżyser „Spaceru po linie”, James Mangold mówił, że Phoenix nie zagrał Casha, on na potrzeby filmu stał się Cash’em. Krytycy byli oczarowani, i wszyscy myśleli że Joaquin zgarnie tym razem Oscara. I być może by zgarnął, gdyby publicznie nie powiedział, że Oscary są nic nieznaczącą imprezą.
I wtedy zaczął udzielać dziwnych wywiadów, w których twierdził, że porzuca aktorstwo, a zostanie raperem. Dziennikarze nie wiedzieli jak z nim rozmawiać, w programach pojawiał się ubrany trochę jak lump, jego twarz pokrywała broda i nieobcięte włosy. Nie wypowiadał się jasno, i często bełkotał odpowiedzi, zupełnie nieprzystające do zadanych pytań. Dopiero później okazało się, że Joaquin zgodził się na nakręcenie czegoś w rodzaju dokumentu. Joaquin Phoenix: jestem, jaki jestem. Za kamerą stał Casey Affleck, jego szwagier i przyjaciel. Dokument ukazał się w 2010 roku. Aktorom chodziło o pokazanie jakie media są łatwowierne, że dziennikarze uwierzą we wszystko, co się im powie. Przez te dwa lata media głównie mówiły o tym, że te popisy to koniec aktorskiej kariery Joaquina. I tu nie mogły pomylić się bardziej. Ta przygoda kosztowała jednak karierę Afflecka, który został oskarżony o molestowanie.
Następna szansa Joaquina na Oscara pojawiała się szybko, a przyniosła ją aktorowi rola Freddiego, w filmie „Mistrz” Paula Thomasa Andersona. Chwilę później aktor już był na kolejnym planie filmowym, tym razem u Spike Jonze, gdzie wcielił się w rolę samotnego pisarza Theodore’a, który przyjaźni się ze sztuczną inteligencją. To był bardzo medialny film, wszyscy się nim zachwycali, podobnie jak rolą Phoenixa. Na planie aktor spotkał po raz pierwszy Rooney Marę, swoją obecną partnerkę i matkę swojego dziecka.

Razem z Rooney zagrali jeszcze w jednym filmie – „Marii Magdalenie” kręconej przez Gath’a Davis’a. On grał Jezusa – „to była rola do której się urodziłem”, żartuje sobie dziś, ona grała Marię Magdalenę. Z początku myślał, że Mara go nie lubi, ale okazało się że jest po prostu bardzo nieśmiała. „To jest pierwsza dziewczyna jaką wpisałem w wyszukiwarkę internetową, chciałem się czegoś o niej dowiedzieć. Później pisaliśmy do siebie maile, tego też nigdy nie robiłem, nie pisałem maili do dziewczyn” – wspomina. Rooney Marę i Joaquina zobaczymy jeszcze razem na ekranie w filmie Pawła Pawlikowskiego.
Todd Phillips napisał rolę Jokera z myślą o Joaquinie. Aktor nie był do końca przekonany czy chce ją zagrać, jak zwykle bił się z myślami. „Nie wiedziałem jak to będzie wyglądać, co będziemy robić. Chciałem, żeby Todd mnie przesłuchał do tej roli…” – mówił później w wywiadach. Phillips stwierdził, że gdyby Joaquin odmówił, zrezygnowałby z kręcenia filmu. Aktor ostatecznie się zgodził, a na ekranie dał popis wybuchowej mieszanki emocji, która przyprawia o zawrót głowy i dosłownie wbijała widzów w kinowe fotele. Jego Joker jest tak nieprzewidywalny, że patrząc na niego ma się dreszcze. Świat został pod wrażeniem jego talentu, a Joaquin odebrał w końcu Oscara. Na przyszły rok zaplanowana jest premiera drugiej części filmu, „Joker: Folie à deux”, gdzie jako Harley Quinn zobaczymy Lady Gagę.
Kiedy odbierał statuetkę mówił o tym, że kocha grać, a kino okazało się dla niego szansą na życie. Mówił też, że wie że popełnił mnóstwo błędów, że czasami cieżko z nim wytrzymać i pracować, i podkreślał że każdy zasługuje na drugą szansę. Za swoją podziękował wszystkim kolegom i koleżankom. Na koniec uhonorował zmarłego brata, przywołując przez łzy jego słowa.
Większość bohaterów których gra, ma w sobie nutę szaleństwa. Mają ją Arthur Fleck, czy Johnny Cash, bohaterowie dzięki którym kariera Joaquina nabrała rumieńców i rozpędu. Aktor twierdzi, że to nie przypadek, że musi się kryć za tym, coś więcej. „Jest w tym coś pierwotnego, jakaś kombinacja natury, coś co sprawia, że te role mnie pochłaniają. Ale tak naprawdę nie wiem jaki jest tego powód” – mówi. Przyznaje też, że raczej w życiu było mu ciężko się odnaleźć, dopiero teraz czuje, że żyje, że ma większą kontrolę i że nauczył się dopuszczać do siebie myśl, że nieprzewidywalność jest wpisana w nasze DNA.
Jednym z najładniejszych filmów w jakich zagrał Joaquin jest „C’mon, c’mon” Mike Milles’a. Jego bohater jest dziennikarzem, radiowcem, który przeprowadza z dziećmi wywiady. Johnny pyta dzieci kim chciałby zostać, jak wyobrażają sobie świat, jaka będzie przyszłość? Pod opieką ma swojego siostrzeńca, z którym po raz pierwszy ma szansę zbudować prawdziwie szczerą relację. „Oglądałem ten film ze swoim małym synkiem” – żartował po premierze aktor. Podkreślał też, że jako dziennikarz czuł się bardzo niepewnie, i nie wiedział jak ma zadawać pytania dzieciom. „Zawsze podchodziłem z uznaniem do dziennikarskiej pracy, ale teraz dopiero zdaję sobie sprawę jakie to jest trudne. Zależało mi, żeby wszystkie dzieciaki czuły się komfortowo. Nie spodziewałem się, że będą takie chętne, żeby odpowiadać na moje pytania i opowiadać o sobie” – mówił w wywiadzie dla USA TODAY.

„Bo się boi” to najnowszy film Phoenix’a, który właśnie jest w kinach. Joaquin miał okazję go oglądać razem z publicznością. Po seansie stwierdził, że ledwo mógł wysiedzieć na swoim miejscu. „Po pierwsze śmiałem się przez cały film. Ale było kilka takich momentów, które zmroziły mnie, byłem przerażony. To, co Aster zrobił z dźwiękiem jest wspaniałe. W ogóle świat Bo składa się z tylu detali, jest tak bogaty. To film który się czuje, porusza w nas wszystkie emocje. Niesamowicie się go ogląda. Nawet po wyjściu z kina, będziecie myśleli o tym, co właśnie mieliście okazję zobaczyć.” – mówił.
Joaquin gra w nim Beau [Bo] Wassermanna, mężczyznę którego przeraża dosłownie wszystko. Jego paranoja paraliżuje go do tego stopnia, że nie potrafi już normalnie funkcjonować. Tymczasem jego matka chce, aby Bo ją odwiedził. I Bo się martwi jak wyjść z domu, jak do niej dojechać, jak przetrwać w tej dżungli pełnej zagrożeń? Martwi się też tym, że jak nie pojedzie to jego matka będzie niepocieszona. Po drugiej stronie drzwi są nie tylko jego strachy, ale również „prawdziwe życie i niezwykła, widowiskowa, pełna przygód podróż.”
W przyszłym roku obejrzymy Joaquina w dwóch mocnych rolach, jako Jokera i jako Napoleona u Ridleya Scotta. Prawdopodobnie reżyser na planie „Gladiatora” obiecał Joaquinowi główną rolę w swoim filmie. Po latach dotrzymał słowa. Bardzo prawdopodobne, że obie role znów staną się przepustką do kolejnych nominacji i nagród, a świat jeszcze bardziej zachwyci się Phoenixem.