Co się stanie, kiedy do walki na talent stanie dwóch najbardziej rozchwytywanych artystów? W 1983 roku rękawice bokserskie skrzyżowali Andy Warhol, król pop – artu i Jean – Michel Basquiat, wschodząca gwiazda street artu. Znali się już wcześniej, ale mniej oficjalnie. W ’83 roku weszli do pracowni i zaczęli tworzyć. Powstało 160 prac. 80 z nich możecie oglądać w Paryżu dzięki Fundacji Louis Vuitton, na wystawie BASQUIAT x WARHOL, À QUATRE MAINS.
Wystawę otwiera ich wspólne zdjęcie. Ale w 1985 roku powstała cała sesja. Andy Warhol i Jean – Michel Basquiat stoją obok siebie, każdy z nich ma na rękach rękawice bokserskie. Ujęcia są różne, jak unoszą ręce żeby zamarkować cios, jak trzymają gardę, lub gdzieś pomiędzy jednym a drugim ruchem, kiedy ich ciała odzyskują przestrzeń. Na plakacie znalazła się fotografia na której stoją obok siebie, obaj mają skrzyżowane ręce, trochę jakby w obronnym geście. Warhol pozuje ubrany w czarny golf, ukrywając pod nim blizny i ciało dojrzałego mężczyzny. Miał wtedy 52 lata. Basquiat pozuje w samych szortach, pokazuje młode, prężne ciało, chwali się nim. Jest pewny siebie, ma 23 lata i przed sobą karierę. Zdjęcia robił Michael Halsband tuż przed ich pierwszą, wspólną wystawą.

A wszystko zaczęło się od Bruno Bischofberegra, który był marszandem obu artystów. Kiedy zaprosił do swojego domu w St. Moritz Basquiata, artysta bawił się w kończenie rysunków jego trzyletniej córki. Bischofberger widząc potencjał tych prac, wpadł na genialny pomysł, żeby połączyć siły, zaprosić do współpracy uznanych artystów i Jeana – Michela, zrobić medialny hałas, który opłaci się im wszystkim. I pokazać coś zupełnie nowego. Najpierw o swoim pomyśle powiedział oczywiści Basquiatowi, który szybko się do niego zapalił, ale jego zainteresowanie wzrosło stukrotnie, kiedy Bischofbereger wymienił nazwisko Warhola. W pierwszym momencie marszand zaproponował jeszcze jednego artystę. Był to Francesco Clemente, który mocno przyjaźnił się z Basquiatem.
Basquiat wiedział dokładnie kim jest Andy Warhol. A i Andy, kiedy podali sobie ręce, przypominał sobie, że kiedyś kupował od Basquiata koszulki z nadrukiem, które ten sprzedawał jako dzieciak na ulicach Nowego Jorku. Inna historia mówi o tym, jak Basquiat zaczepił Warhola podczas lunchu i sprzedał mu pocztówki. „Byli jak szalone małżeństwo świata sztuki. Tworzyli dziwaczny duet” – miał o nich mówić Ronnie Cutrone, asystent Warhola.

Dla Andy’ego Warhola współpraca była szansą na to, żeby pokonać panujący w jego pracowni zastój. Wprawdzie artysta zarabiał korcie, ale głównie na sprzedawaniu swoich prac bogaczom i celebrytom. W swoim studiu pracował z początkującymi i znanymi już artystami, stąd nazywano je Fabryką – całkiem spora grupa osób zajmowała się tam tworzeniem pop – artowych sitodruków, robieniem zdjęć, kręceniem filmów, a nawet wydawaniem gazety. Część znawców sztuki zarzuca Warholowi, że trochę mamił i wykorzystywał młodych ludzi, którzy dla niego pracowali – wszystkim obiecywał, że u jego boku zrobią karierę. Andy największe sukcesy miał już za sobą, jego najlepszy czas przypadł na lata ’60. To wtedy świat zachwycał się wykonanymi w technice serigrafii pracami, wśród nich był „Dyptyk Marylin”, czy „100 butelek Coca-Coli”, „100 banknotów dolarowych”. Warhol kulturę popularną zamieniał w sztukę, a świat sztuki potrzebował jak powietrza trochę luzu, to sprawiło, że jego prace zawitały w największych muzeach.
Dla Basquiata to był początek. Nowy Jork poznał go jako graficiarza, który na murach umieszczał kolorowe napisy, którym często towarzyszyły rysunki dziwne, chaotyczne, ale ciekawe. Artysta od początku był buntownikiem, więc jego hasła nie pozostawiały suchej nitki na elitach, Basquiat wytykał wszelkie nierówności, dyskryminację, hipokryzję, czy wszechobecny konsumpcjonizm. Ale chciał dla siebie czegoś więcej niż malowanie na murach, więc ogłosił na sprayem śmierć SAMO – Same Old Shit, które tworzył z przyjacielem Alem Diazem.
Jego talent dostrzegła Annina Nosei, która prowadziła galerię w SoHo. Kiedy w 1981 roku artysta wziął udział w wystawie „New Wave” na Quennsie, do wejścia ustawiła się kolejka. Dziennikarze, celebryci, artyści i znawcy sztuki, wszyscy zaczęli się nim zachwycać. Już wtedy Rene Ricard nazywał go „the radiant child”. W 1982 roku Basquiat pokazał swoje prace na Documenta w Kassel. Został najmłodszym artystą, który został tam zaproszony. Nowy Jork go znał i kochał, Basquiat mógł przespać młodość w parku, ale wchodził na imprezy z gwiazdami takimi jak Jim Jarmusch, Dawid Bowie, Keith Haring. Jego dziewczyną była Madonna, choć ta miłość trwała krótko. Basquiat umieścił ją na swoim obrazie po czym przekreślił, żeby napisać tuż obok Venus. Niby był nieśmiały, ale też mówił: „nie jestem człowiekiem, jestem legendą”. Nad swoimi dziełami pracował dzień i noc, a potrafił malować szybko.
Kiedy po raz pierwszy się spotkali, żeby omówić współpracę, Andy wyciągnął aparat i zrobił wspólne zdjęcie. Jean – Michel nie zastanawiał się długo, złapał zdjęcie i opuścił pracownię kolegi. Pojechał do swojej własnej, gdzie w ciągu zalewie dwóch godzin przeniósł zdjęcie na płótno. Wrócił do Warhola z obrazem na którym farba nie zdążyła dobrze wyschnąć. „Jestem zazdrosny o to jak szybko tworzy Basquiat” – miał powiedzieć wtedy Andy.
W 1983 i 1984 roku Andy Warhol, Jean – Michel Basquiat i Francesco Clemente spotykali się w pracowni, żeby wspólnie tworzyć. Powstało wtedy około piętnastu prac. Po jakimś czasie okazało się jednak, że to Warhol z Basquiatem odnajdują wspólny język w sztuce. Jako duet pracowali sprawniej, szybciej i odważniej. „Pociągnięcia pędzla stały się pewniejsze, a ich obrazy większe, 8 metrów płótna zajmuje „Chair”, „Mind Energy”, czy „6,99” mają prawie po 3 metry” – pisali dziennikarze. Zwykle to Andy inicjował pracę, nanosił na płótna obrazy w technice sitodruku, powielał je i bawił się nimi, a Michel domalowywał swoje hasła, ludzi, czy inne popkulturowe elementy. Ich style się przenikały tworząc jedną, spójną wypowiedź. Basquiat namówił Andy’ego, żeby zaczął na nowo malować i faktycznie Warhol skusił się i sięgnął po pędzle, a przecież nie malował latami.

„Andy zaczynał jakiś obraz i robił coś rozpoznawalnego, umieszczał jakiś produkt, logo, a wtedy jak tworzyłem do tego komentarz. Często namawiałem go, żeby jeszcze wrócił i coś domalował od siebie, zwykle nalegałem żeby to były przynajmniej dwa elementy” – mówił Basquiat. „Najpierw ja przystępowałem do pracy, później Jean – Michel, i znowu ja. Starałem się namalować jeszcze coś, ale tak jak robił to Michel. Myślę, że te obrazy są dużo lepsze, kiedy ciężko jest powiedzieć który z nas malował poszczególne elementy.” – podkreślał Warhol.
Keith Haring, który obserwował ich jak pracowali i się przyjaźnili, mówił, że ich współpraca była formą rozmowy. „Zamiast używać słów używają pędzli i farby. Z ich dwóch umysłów powstaje trzeci, o zupełnie wyjątkowym sposobie myślenia.”
W tym okresie stworzyli sto sześćdziesiąt dzieł, ale w 1985 roku nie wszystkie zostały pokazane na wystawie w galerii Tony’ego Shafraziego. Pokazano szesnaście prac, z których sprzedała się zaledwie jedna. Recenzje też nie były przychylne. Dziennikarze wyrzucali, że Warhol znalazł sobie nowe dziecko do wykorzystywania. Ale Basquiat już wtedy był sławny, nie potrzebował tej współpracy, raczej podjął się jej, bo po prostu chciał, doceniał to, czym zajmował się Warhol. Dla młodego artysty ta krytyka okazała się dość przykra i miażdżąca – Basquiat nie wrócił do studia ukończyć ostatniego obrazu, który zaczął Andy.
Bruno Bischofberger mówił później wielokrotnie, że przyjaźń która się wtedy zaczęła trwała dalej, po niefortunnej wystawie i pod gradem krytyki. Być może nie była tak intensywna jak wtedy, kiedy Andy i Jean – Michel malowali razem, ale pełna szacunku i zrozumienia, których nie okazał im świat sztuki. W niecałe dwa lata po wystawie Andy poddał się operacji, zwykły rutynowy zabieg okaże się dla niego końcem. Umiera 22 lutego 1987 roku. Jean – Michel już wtedy walczył z uzależnieniami, brał na zmianę kokainę i heroinę. Sukces o którym marzył okazał się dla niego piekłem, jego prace były pozbawione wyrazu, liczyło się tylko to, że on je namalował i że na rynku kosztowały coraz więcej. Ludzie chcieli od niego kupić nawet te obrazy, których nie zdążył ukończyć. Stał się marionetką, a chciał być artystą. Rok po śmierci Andy’ego, Jean – Michel śmiertelnie przedawkował.
Dziś ich prace to kolorowy, popkulturowy komentarz do lat ’80. Nie tylko przyciągają, bo są ciekawe wizualnie, ale opowiadają historię, która dla nas pozostaje niesamowicie interesująca. Są na nich loga największych firm, od producentów proszków do prania po General Electric. Jest mapa Chin, bo Warhol interesował się chińską kulturą, Mao i komunistyczną propagandą. Jest nawiązanie do albumu The Velvet Underground & Nico, tę okładkę zaprojektował Warhol, a Basquiat przy okazji współpracy przeniósł ją płótno. Jest systemowy rasizm, nadużywanie władzy, kapitalizm, konsumpcja, skandale, gwiazdy, ciała, wyszczerzone zęby.

22 sierpnia 1983 roku Andy poprosił Jeana – Michela, żeby dla niego pozował w sportowej bieliźnie. Andy chciał, żeby kolega ustawił się niczym David Michała Anioła. Powstały zdjęcia polaroidowe, na podstawie których Andy wykonał kilka prac. Jedną z nich wzorował na portrecie Elvisa Presleya, który zrobił w 1963 roku. Basquiat wygląda na niej niczym młody bóg, musiało mu się to szczególnie podobać.
Andy i Jean – Michel różnili się tak bardzo jak tylko można, dzieliły ich lata, doświadczenia, posługiwali się różnymi stylami, i przez swoje prace opowiadali zupełnie różne historie, ale łączyło ich zamiłowanie do sztuki i chęć zrozumienia, tego co ich otacza.
Mieli rację wszyscy ci którzy mówili, że artyści rozmawiają ze sobą za pomocą sztuki, ta konwersacja tak mocno ich wciągnęła, że zapomnieli nawet powiedzieć Bischofberger’owi jak daleko to wszystko zaszło. To dlatego marszand, kiedy ktoś go znowu zaczepił o nowe obrazy, zrozpaczony odparł: „nic o nich nie wiem, nic mi nie powiedzieli!”
Wystawę „BASQUIAT × WARHOL, À QUATRE MAINS” można oglądać do 28 sierpnia 2023 w Fundacji Louis Vuitton w Paryżu.