Historia makjażu to historia ludzkości – malujemy się od tysięcy lat, w różny sposób i w różych celach, wykorzystując różnego rodzaju kosmetyki. Historia piękna to często historia, która mrozi wręcz krew z żyłach, jest pełna porażek i pomyłek, niecodziennych rozwiązań i robienia sobie krzywdy. Wydawać by się mogło, że piękno nie jest rzeczą nadrzędną, ale patrząc na dążenie ludzi do ideału – tego wyobrażonego, ugruntowanego w naszej świadomości, które jest tak silne że pozwala nam często kroczyć dorgą wręcz desperacką, można uznać że piękno liczy się na wagę złota.
Lisa Eldridge – jedna z najbardziej znanych dziś makijażystek, zabiera nas w swojej książce „Face Paint” w podróż przez hiostrię makijażu, od tego jak ludzie malowali się w starożytności po współczesne trendy. Warto się nad nią pochylić, bo lektura jest wyjątkowo ciekawa.
Czerwień Biel Czerń
To trzy kolory wyróżnione prze Eldridge, albo może raczej dostrzeżone przez nią jako te wyróżnione przez ludzkość, jako trzy podstawowe do stworzenia makijażu. Czerwień, biel i czerń w sumie nigdy nie wyszły z użycia – od początku dziejów były używane i są używane również dziś i to z dużym powodzeniem. Czy wyobrażacie sobie makjaż bez któregoś z nich? Przecież ciągle sięgamy po pigmnety rozjaśniające i nadające blasku – współcześnie w postaci chociażby highlighterów, nakładamy podkłady nie raz delikatnie rozjaśniające naszą karnację, po eyelinery i czarne tusze podkreślające nasze oczy – znam dziewczyny które nie wyjdą z domu z nieumalowanymi oczami, bo czują się gołe. Czerwona szminka, czy róże przechodziły najróżniejsze fazy – od tego, że były przeznaczone dla elit, po etap że nie były mile widziane, bo kojarzono je z rozpustą, aż po lata ’20 XX wieku, kiedy to kobiety w Nowym Jorku wyszły na ulice walczyć o swoje prawa pomalowane czerwoną szminką.
„Czerwony jest kolorem życia, barwą krwi. Uwielbiam czerwony.” – mawiała Coco Chanel
„Nakładam róż i myję ręcę na oczach całego świata” – pisała Maria Antonina w 1770 roku. Jej delikatna uroda podkreślana była na oczach dokładnie całego dworu, upudrowana twarz i włosy, róż nałożony w formie dużych, karamzynowych kół na policzach przyszłej królowej, podkreślały jej staus. Kiedy ta muza makijażu szła na egzekucję, jej twarz była prawie naturalna, a „w jej kosmetyczce znajodwało się pudełeczko pudru, gąbka i pudełeczko pomady.”
Biel najbardziej kojarzy mi się z gejszami i ich mocno pobielonymi twarzami, na których podkreślone oczy i czerwone usta wyglądają jak namalowane na białej ścianie. Ale dążenie do bladej cery, utożsamianej długo z pięknem, delikatnością i statusem materialnym – opalanie wymyśliła dopiero Chanel w XX wieku, wcześniej opalenizna była kojarzona z pracą na roli i niskim statusem społecznym, było znane od wieków. Żona Nerona, Popea, potrzebowała ponad stu niewolników, między innymi do przygotowania kąpieli w mleku oślim, które rozjaśniało i zmiękczało skórę. Mleko jest naturalnym produktem, ale ludzie ciągle szukają czegoś więcej i tak w przypadku bieli, Eldridge pisze o „duchach Saturna”, czyli o bieli ołowianej, nie tylko wysuszającej skórę, ale i trującej, która szturmem podbiła XVI wieczną Wenecję, niszcząc skutecznie lica najbogatszych dam.
Czerni najczęściej używamy w makijażu oczu – kto nie kojarzy dużych, kocich oczy Amy Winehouse (młoda piosenkarka malowała je sama, kiedy została gwiazdą nikt z makijażystów czy stylistów nie musiał pracować nad jej wyglądem, ona już była gotowa, była sobą) lub makijażu w stylu Kleopatry? Ale mało kto z nas wie, że duże kreski którymi Egipcjanie podkreślali oczy mogą być tylko wizją artystów, a ich makijaż w rzeczywistści mógł być dużo delikatniejszy. Makijaż ten nie był też popularny dopóki nie odkryto grodu Tutenhamona w latach ’30 XX wieku, a prawdziwą popularność zdobył dopiero kiedy w 1963 roku Elizabeth Taylor wystąpiła na ekranie jako Klepotra.
Media, kino i gwiazdy filmowe
Historia makijażu nabiera rumieńców dopiero w XX wieku, kiedy kanony piękna popularyzuje kino i teatr, a kosmetyki stają się coraz tańsze i coraz bardziej dostępne dla wszystkich. Kobiety, które są głównymi konsumentkami zyskują też nową pozycję w społeczeństwie, czasy wojenne dają im wiarę, że są równie mądre, zaradne i ważne jak ich mężczyźni – przychodzi czas, kiedy chcą decydować nie tylko o tym, jak będą wyglądać, ale co będą robić i jak wyglądać ma ich życie.
Do gry wchodzą nowi producenci, którzy nie cofną się przed niczym – ich produkty często obiecują działać cuda, sprzedawane są po cenach wyższych – trzy czy czterokrotnie przekraczających koszty produkcji, za to w ozdobnych opokowaniach. XX wiek to wyścig między dużymi graczami jak Estee Lauder, czy Charles Revson – gdzie dochodziło do nieczystych posunięć i szpiegostwa, rozdawanie klientkom próbek produktów, czy najbardziej obiecujące posunięcie, które przynosiło największe zyski, czyli inwestycja w reklamę z udziełem gwiazdy.
„Dziennikarze, często zadają mi osobiste pytania. Na przykład: w czym śpię – w koszuli nocnej? Więc odpowiadam: Śpię ubrana w Chanel No.5 – bo taka jest prawda. I nie chcę mówić, że sypiam nago, ale tak jest! – powiedziała Marylin na nagraniu z 1960 roku, robiąc Chanel reklamę jakiej nie spodziewał się nikt. Senstecja Monroe przeszła do historii, a firmie Coco Chanel przyniosła niebywałe zyski.
Takich ciekawych historii i anegdot Lisa Eldridge wyszperała bardzo wiele – sprawiają, że Face Paint nie jest albumem o przedmiotach, ale o ludzich i ich życiu, ich niepowtarzalną historią.
W książce Eldridge znajdzie również historię poszczególnych firm kosmetycznych, jak i etapy powstawania kosmetyków – czyli ewolucję szminki, tuszu do rzęs, różu, pudru, podkładów, czy cieni do powiek. Makijazystka wybiera też najbardziej wyróżniające się kobiety, czyli swoje muzy makijażu – między innymi Elizabeth Siddal, Nefretete, Brigitte Bardot, Clare Bow, Josephine Baker, Twiggy, Grace Jones, Madonne, czy Amy Winehouse i wiele innych. Dowiecie się też o najnowszych trendach i technologiach, które mają uczynić nas piękniejszymi i wiecznie młodymi.
„Nie to ładne, co ładne, ale to, co komu się podoba” – świnka Piggy
Eldridge pisze od siebie i trochę o sobie, dlaczego zajęła się makijażem, i jaką radość sprawia jej zbieranie i kolekcjonowanie kosmetyków, pisze o swoich osobistych doświadczeniach jako makijażystki. Swoją książkę kończy tak:
„Ostatecznie nic nie czyni kobiety silniejszą niż dostęp do dobrego wykształcenia i wolność wyboru: nałożyć sobie czerwoną szminkę i zrobić sobie smoky eye…czy też nie.”
Trudno się z tym nie zgodzić.
*wszystkie zdjęcia pochodzą z ksiązki „Face paint” Lisy Eldridge