Zabieramy Was do kina, polecając Wam nie tylko nadchodzące premiery, ale też tytuły które weszły na ekrany jakiś czas temu, a warto je zobacyć. Mamy teraz w kinach gorący sezon – ogłoszono już nominacje do Oscarów, rozdanie statuetek już w marcu! My trzymamy kciuki za „Twojego Vincenta”, który jest nominowany do nagrody.
Na ekranch kinowych mamy całkiem sporo filmów o miłości, nie zawsze jednak wesołych, ale za to szczerych i przejmujących – kto się wybiera do kina na Walentynki, ten pewnie będzie musiał odstać swoje w kolejkach.
Na półkach z płytami znajdziecie też sporo nowej, fajnej muzyki – zamierzamy Wam przybliżyć co się ukazało i czy warto poświęcić chwilę na słuchanie.
Trzy billboardy za Ebbing, Missouri/ reż. Martin McDonagh
Trzy billboardy to numer jeden jeśli chodzi o rozdanie tegorocznych statuetek – już ma na koncie cztery Złote Globy i jest nominowany w siedmiu kategoriach do Oscara.
Frances McDormand gra matkę – kobietę silną, bezkompromisową, pełną złości, która chce żeby policja zajęła się poszukiwaniem mordercy jej córki. Tytułowe trzy billboardy to tylko tło tej mocnej, przejmującej i szczerej opowieści. Fantastyczna rola Frances już przynisła jej statuetkę, być może da jej i Oscara.
Tego filmu nie można przeoczyć. Nasz numer jeden.
Niemiłość/ reż. Andriej Zwiagincew
Ona, on i dziecko – rodzina w której brak miłości jest jak pędzący z prędkością światła samochód, który za moment wypadnie z drogi. Niemiłość to uniwersalna historia o kondycji naszych związków i relacji jakie budujemy z innymi ludźmi, w tym z ludźmi którzy są dla nas najbliżsi, z którymi idziemy przez życie. Wstrząsający, wzruszający, otwierający oczy.
Disaster Artist/ reż. James Franco
Historia Tomm’ego Wiseau (teraz już wszyscy wiedzą, że Wiseau jest Polakiem! – takie newsy obiegły prasę po premierze filmu Franco), który został najgorszym reżyserem kręcąc swój jedyny film, czyli „The Room”. Franco bierze na warsztat fenomem, bo opowiada jak z czegoś, co jest faktycznie beznadziejne uczynić coś, co jest twoim prywatnym sukcesem. Kręcony z dużym przymróżeniem oka, ma być dla nas frajdą podczas oglądania. My czujemy się po seansie zakręceni jak sam Wiseau. Ale też możemy polecić, nie jest to najgorszy film świata, gra Jamesa Fanco została doceniona Złotym Globem.
W ten weekend wchodzą kolejne tytuły na które warto zwrócić uwagę – „Kształt wody” del Toro ze wspaniałą rolą Sally Hawkins (zdobył, aż 13 nominacji do Oscara, w tym na najlepszy film), który opowida historię przyjaźni między zamkniętą w sobie dziewczyną sprzątającą w laboratorium, a znajdującym się tam stowrem – o zwyciężającej wszystko sile przyjaźni i przywiązania, a także o tym jak patrzymy na innych i jak ich oceniamy. „Czwarta władza” Stevena Spilberga z Meryl Streep opowiada jak do redakcji amerykańskiego The Post trafiają tajne akta, publikacja wiąże się z dużym ryzykiem – jak powiedzieć ludziom że władza kłamie ich w żywe oczy? Pojedynek w iście amerykańskim stylu – władza kontra media, kto okaże się silniejszy i komu uwierzą ludzie.
Na ekrany kinowe wejdzie film Urszuli Antoniak „Pomiędzy słowami” z Jakubem Gierszałem i Andrzejem Chyrą – o trudnych stosunkach na linii ojciec – syn, ale także o poszukiwaniu swojego miejsca w świecie, o samotności i o tym, czy da się odbudować relacje, która kiedyś została zniszczona. Świetne aktorstow obu Panów!
Jeśli wybieracie się na Walentynki do kina, możecie zobaczyć nowy film Kingi Dębskiej „Plan B” w znakomitej obsadzie: Kinga Preis, Marcin Dorociński i Roma Gąsiorowska lub wybrać miłość w amerykańskim stylu i obejrzeć ostatnią część trylogii o Grey’u, czyli „Nowe Oblicze Greya”. My nie mieliśmy przyjemności oglądać, ale ta część została oceniona przez naszych kolegów dość łasakwie, co wróży całkiem nieźle… jak na tę serię.
Z fimów, które mieliśmy przyjemność zobaczyć, możemy Wam jeszcze polecić „Call Me By Your Name” w reżyserii Luca Guadagnino – o dorastaniu, poszukiwaniu siebie i o miłości. Piękny, słoneczny i bardzo dojrzały. Również w sam raz na Walentynki.
Czego posłuchamy?
Po pierwsze, nasza nowa ulubiona płyta – Beats&Pieses Urabnator Days, czyli płyta która powstała jako efekt spotkania młodych, niedoświadczonych muzyków na warsztatach organizowanych przez Michała Urbaniaka, z tymi którzy już zdobyli nasze serca – między innymi usłyszycie tu O.S.T.R.’ego, Grubsona, Marka Pędziwiatra, czy Andy Nivalle.
„Pamiętam jak sam kiedyś grałem, ktoś na mnie spojrzał i dał mi szanse, ja dziś daje ją młodym ludziom. Te spotkania to spotkania pełne wyjątkowej energii.” – mówił Urbaniak w jednym z wywiadów.
„Don`t Play The Music! Let The Music Play”
My uwielbiamy na żywo słuchać Urabnatora, – to jest magia, bo oni chyba nigdy nie dali dwóch takich samych koncertów, a ich nispodzianki w postaci gwiazd i ich improwizacje, są na wagę złota, ale płyta też jest wyjątkowa.
Pisaliśmy oddzielnie o nowej płycie Poli Rise „Anywhere but Here”, jak nie mieliście okazji posłuchać, to dajcie jej szansę, bo jest świetna i długo w duszy gra.
Dla tych, którzy wolą bardziej radiowe przeboje – nowa płyta Camili Cabello „Camila” z hitem z pierwszych miejsc radiowych list przebojów, czyli z „Havanna”. Jestem pewna, że na tysiąc procent kojarzycie – klik.
Justin Timberlake tym razem w wersji miejskiego drwala i jego nowy krążek „Man of the Woods” – nie będziemy oceniać tej płyty, raczej powiemy tak: wyszła, można posłuchać, ale ocenić musicie sami, bo my nie mamy serca.
I na koniec Rasmentalism i „Tango”
To nie jest zła płyta, wręcz przeciwnie jest całkiem dobra – ma wszystko, żeby zdobyć serca fanów. Dobre i celne teksty, które mówią o współczesnej rzeczywistości: „Życie w tym mieście to fast food/ Wiesz o mnie więcej niż MacBook mój/ I historie przeglądarek, służbowych komputerów, biur, w których pracowałem/ I nie mamy o czym gadać, to nie rozmowy nawet – spacery po hasztagach…”, żywa muzyka, pełna bitu i tempa – to jej mocne strony. Ale ten romans Rasmentalizu z popem i r’n’b to też ryzykowna zabawa. Fani znają ciut mniej mainstreamowy Rasmentalism, mniej w nich było warszawskiego lukru, teraz jakoś go czuć, on oblepia i nie do końca pasuje. Ktoś z „mądrych” krytyków napisał, że teraz przypominają Justina Timberlake’a, nie jestem pewna czy o taki efekt chodziło, chociaż ja uważam że do Justina jeszcze jest trochę oceanu, to wolałabym żeby nie płynęli dalej.
Urbanator days 🖤🎧 najlepsza płytka
PolubieniePolubienie