W Londynie trwa właśnie wystawa poświęcona najbardziej wyszczekanej części garderoby, czyli prostym, popularnym koszulkom. XX i XXI wiek udowodniły, że hasło na t-shircie może być wspaniałym nośnikiem naszych myśli, przekonań, czy ambicji, co chętnie wykorzystali projektanci.
Najbardziej rewolucyjne koszulki i te, które przeszły do historii mody zobaczycie na ekspozycji „T-shirt: Cult – Culture – Subversion” w Fashion and Textile Museum. Wystawa obejmuje ostatnie 50 lat, czyli czas kiedy koszulka stała się sposobem wyrażania naszych gustów, uwielbienia dla muzyki i sztuki, ale także sposobem wyrażania naszych upodobań politycznych, formą protestu. 100 koszulek, w tym tych najbardziej rozpoznawanych od naczelnej, brytyjskiej buntowniczki, czyli Vivienne Westwood, przez polityczne koszulki manifesty Katherine Hamnett, po projekty, które ostatnio odbiły się szerokim echem w świcie mody, od Diora, czy Moschino – to wszystko zgromadzone na jednej powierzchni muzealnej. Wystawa pokazuje koszulki i daje wprowadzenie w postaci ich historii, ale pokazuje przede wszystkim, jak kulturowo i politycznie wyglądają czasy współczesne, bo hasła „Save the arctic”, czy „Cambridge rapist” więcej mówią o kondycji społeczeństwa niż o koszulce, która pozostaje jedynie nośnikiem.
Ach, ci chłopcy
Biały t-shirt na początku XX wieku był częścią bielizny. Bawełniane koszulki nosili głównie panowie pod koszulami, szczególnie zimą, aby nie wiało mi po plecach. Ale latem dżentelmeni zapominali o tej części garderoby. Natomiast chętnie chodzili w białych, obcisłych koszulkach marynarze, którzy czasem, nie zwracając uwagi na to, co wypada a co nie, chętnie prezentowali swoje wysportowane, opalone ciała. Było to bardzo nie na miejscu, bo koszulka była bielizną, ale było to też seksowne i prowokacyjne.
Rewolucja przyszła szybko, bo koszulka okazała się wygodniejsza w użytkowaniu niż koszula, która zapinana aż pod szyję na sztywny kołnierz, nie dawała takiej swobody ruchów. Panowie więc coraz częściej, chętnie i szybciutko zdejmowali pracownicze, sztywne koszule, spędzając wolny czas w luźnych koszulkach.
Jak zwykle w promocji t-shirtu pomogło kino – niepokorny i jakże seksowny James Dean w „Buntowniku bez powodu” był ubrany w dopasowaną białą koszulkę, z papierosem w ustach, dzikim spojrzeniem i dużą pewnością siebie, stał się ikoną do naśladowania. I łamaczem kobiecych serc.

Muzyka i sport
W latach ’70 XX wieku nastąpił boom na modę sportową, która z powodzeniem sprawdzała się na codzień. Teraz koszulki chętnie nosili nie tylko panowie spotykający się na wieczorne grilowanie, czy oglądanie sportu, ale też młodzież. T-shirt, dżinsy, body na dobre zagościły w szafach.
Koszulki łączyły subkultury i fanów muzyki – nie trudno było rozpoznać fanów hip-hopu ubranych w luźne ogrodniczki, koszulki, czapki bejsbolówki i tenisówki, od fanów metalu, czy rocka. Kto z nas nie kojarzy koszulek z kobiecymi, czerwonymi ustami i językiem? To dziś już kultowa koszulka, po której z łatwością rozpoznacie fana The Rolling Stones. Na wystawie pokazano koszulki związane między innymi właśnie z The Rolling Stones, ale też z Joy Division, The Velvet Underground, czy The Ramones.

Outsiderki, buntowniczki, skandalistki
W pierwszym zamyśle, to miała być wystawa poświęcona rewolucyjnym i bezpruderyjnym koszulkom projektowanym przez duet Vivienne Westwood i Malcom McLaren. Nikt tak nie protestuje jak oni. W 1977 roku wyprodukowali t-shirt „Cambridge Rapist” (Gwałciciel z Cambridge) – który stał się symbolem punków, ale odnosił się do przestępstw, które miały miejsce na kampusie. Innym, kultowym projektem, za który ten buntowniczy duet stanął nawet przed sądem – był t-shirt z obnażonymi kowbojami. Westwood mocno angażuje się w walkę o równość i o prawo do wyrażania siebie, bez względu na to czy ktoś jest czarny, biały, hetero, czy homoseksualny. Tak samo emocjonalnie podchodzi do ochrony środowiska naturalnego – na wystawie znajdziecie koszulki z hasłami „Climate Revolution”, czy „Save the Arctic” (Rewolucja klimatyczna, Ocalmy Arktykę).

Równie mocne przesłania miała inna, brytyjska projektantka – Katherine Hamnett. W 1984 roku pojawiła się na oficjalnym przyjęciu organizowanym przez brytyjską premier Margaret Thatcher, ubrana w jeden ze swoich politycznych t-shirtów. Do historii przeszło zdjęcie na którym premier ściska rękę projektantki ubranej w hasło „58% don’t want pershing”, wyrażające jej dezaprobatę wobec polityki brytyjskiej związanej z instalacją amerykańskich wyrzutni rakietowych. Hamnett wymyślała hasła, które uderzały w brutalną, szarą rzeczywistość, jak choćby: „Choose life”, „Stay alive in ’85”, „No more page three”, „Stop Racid Rain” (Wybierz życie, Zostań przy życiu w 85, Nie ma więcej trzeciej kartki, Nie dla kwaśnego deszczu) były nadrukowane tak, żeby wszyscy mogli łatwo je skopiować – im więcej osób je nosiło, tym hasło robiło mocniejsze wrażenie. Koszulki „Choose life” nosił sam George Michale, czy Andrew Ridgeley z zespołu Wham!.

Tęczowa rewolucja i seks
Koszulki stały się elementem walki z uprzedzeniami na tle seksualnym, kolorowo tęczowe były znakiem homoseksualizmu. Na wystawie znalazły się t-shirty kojarzone ze świętem homoseksualizmu, czyli Gey Pride, czy ruchem LGBT+. Jest pokazana również koszulka zaprojektowana przez Keitha Harring’a, jednego z popularniejszych, amerykańskich artystów pop-art’u, która dotyczy walki z aids. Z hasłem Ignorance = Fear, Silence = Death, zdaje się uświadamiać jak duży i bolesny był to problem. Obok nich znajdziemy więcej haseł od Westwood „Let it Rock”, „Sex”, and „Seditionaries”, jak też koszulkę – piersi (tits top), czy koszulkę od Hamnett „Use a condon” wypisaną cekinowymi literami na transparentnym tiulu.

Luksusowy, z logiem i dla każdego
Dziś chyba najlepiej rozpoznawalnym t-shirtem jest „We Should All Be Feminists” z pierwszej kolekcji Marii Grazi Chiuri dla Diora. Pokochały go kobiety na całym świecie, pokochał go szczególnie świat mody. Ale równie mocno dyskutowaną koszulką, był projekt Vetements, które sprzedawało koszulki z logiem DHL, za niebagatelne ceny.
Śmiało można powiedzieć, że duże marki najchętniej nadrukowują na swoje t-shirty duże loga. Slogany, nawet te ważne chyba się nieco „sprały”, ale to nie znaczy że nie są ważne.
Ważne jest też to, że koszulki z równym powodzeniem noszą dziś i kobiety i mężczyźni, dzieci i młodzież. Nie zawsze wypada ubrać t-shirt, ale przy mniej formalnych okazjach, jest on równie popularny co spodnie – dla kobiet i dla mężczyzn, oczywiście. To się nazywa demokratyzacja i równouprawnienie.
T-shirt: cult – culture – subversion, 9 lutego – 6 maja 2018, Fashion and Textile Museum w Londynie
