Głośno słychać narzekania, że naród taki niekulturalny – nie czyta, do teatru nie chodzi, no do kina owszem, ale na amerykańskie super produkcje, gdzie ledwo można nadążyć za bohaterami, którzy w obcisłych kostiumach ratują świat przed złem – po raz setny (bo tak na serio, to strasznie słabo im to idzie i zawsze jest jakiś nowy zły, zupełnie jak w życiu). A mnie się zdarza, i to wcale nie tak rzadko, nie dostać biletu na coś, na co chciałam bardzo iść. A przecież jestem na bieżąco, wiem kiedy bilety trafiają do sprzedaży i klikam szybko – w końcu komputer mam od dziecka, zdążyłam ogarnąć ten cudowny wynalazek i zapoznać się z krętymi ścieżkami internetu. (Ci, co mnie znają, lepiej żeby nie komentowali tego lekko naciąganego zdania). Ale okazuje się, nie zawsze klikam dość szybko.
O tym spektaklu było głośno na długo zanim pojawił się na afiszach. Piękna historia młodych chłopców, którzy muszą się zmierzyć nie tylko z dorosłością, ale i z wojną. „Piloci” to autorski musical warszawskiej Romy. Ponieważ zawsze się zachwycam, tym co mogę zobaczyć na scenie Romy – mam swoje powody, chyba dla wszystkich oczywiste, po tak świetnych tytułach jak „Koty”, „Wampiry”, czy „Upiór w operze”, ciągle czekam na coś nowego. A więc jak tylko znalazłam czas, a bilety trafiły do sprzedaży, wymyśliłam datę – nie byle jaką, i rach ciach chciałam je kupić. Wchodzę na stronę i oczom nie wierzę. Sześć ostatnich miejsc na wybrany przeze mnie spektakl. Szybka infolinia telefoniczna z mamą, którą oczywiście chciałam zabrać i w ostatnim momencie kupione wejściówki. Uf… czułam, że mało brakowało, a w sobotni wieczór mogłam skończyć na oglądaniu zapowiedzi w internecie.

I tak dzieje się coraz częściej, szczególnie jeśli przedstawienia są wyjątkowe, bilety promocyjne – wtedy naprawdę należy się napocić, żeby je zdobyć. Coraz chętniej obchodzimy na przykład Dzień Teatru Publicznego – bilety do wybranych teatrów są wtedy za 300 groszy. Dokładnie, żal nie skorzystać. A więc trzy lata temu wybrałam się z rana, żeby kupić bilety na spektakl „Anioły w Ameryce”, kasy miały być otwarte od dziewiątej rano. Jadę, jest ósma czterdzieści. Myślę, nie ma opcji, żebym nie kupiła. Jak tylko wychyliłam się zza rogu ulicy, wiedziałam jak bardzo się pomyliłam, przede mną w kolejce stało ze trzysta osób. I mimo, że każdy mógł kupić ograniczoną ilość biletów, wiedziałam że tylko cud pozwoli mi kupić te bilety. Po godzinie (liczyłam na to, że niektórzy w końcu muszą iść do pracy) odeszłam z kwitkiem.

W zeszłym roku szalałam na Dworcu Głównym na Nocnym Markecie, przy okazji zahaczając o koncerty H&M Music, na które wstęp był bezpłatny. Mało kto jednak się spodziewał, że trzeba przyjść trochę wcześniej, zanim się zrobi tłoczno. Bo wtedy na bramkach pojawiali się ochraniarze i koniec z wejściem. Ze względów bezpieczeństwa wpuszczana była tylko konkretna liczba osób. W tym roku H&M sprzedaje bilety, po 10 złotych, które zwracają się w postaci bonu. Line up całkiem całkiem, pomyślałam, szczególnie że jeden z koncertów miał zagrać Jimek – do którego muzyki eksperymentalnej mam ogromną słabość. „Weź poczekaj, ja też chcę iść, jutro kupimy bilety, obiecuję.” – usłyszałam od jednej z koleżanek, która musiała poinformować swoją marudną drugą połowę. Mój błąd, że czekałam. Przecież mogła bez problemu sama dokupić bilet, chociaż wiem już, że nie zdążyłaby. Teraz wiem! Bo następnego dnia na stronie była informacja: koncert wyprzedany. Pozamiatane.

Już za moment startuje Big Book Festiwal. Na otwarcie tegorocznej edycji Anna Król wyreżyserowała spektakl „Mam na imię kobieta”. W obsadzie znajdziemy znane nazwiska: Aleksandra Justa, Gabriela Muskała, Justyna Wasilewska i Julia Wyszyńska. Temat spektaklu bardzo na czasie, bo ciągle jako kobiety bijemy się o to, żeby być równoprawnymi partnerami mężczyzn, pytanie: jak nam to wychodzi? Oczywiście, chętnych żeby zobaczyć to wydarzenie sporo. Nie zastanawiając się ani sekundy, kupiłam bilety. Za moment na telefonie miałam wiadomości od trzech koleżanek: „Hej idziesz? Może jutro kupimy bilety?” Sprawnie wystukałam na klawiaturze telefonu: „Jutro będzie futro, kupuj, ja już swój mam! Pójdziemy razem.”

Liczy się refleks, dziś nikt nie będzie czekał, a ludzie są głodni kultury, chyba bardziej niż im się wydaje. Jeśli znajdziecie coś, co Was interesuje, macie czas i pieniądze, to nie wahajcie się kupić biletów. Za moment, może się okazać, że to już za późno.
W momencie kiedy pisałam ten teks, dostałam informację, że serwery podczas sprzedaży biletów na koncert Beyonce i Jay-Z padły. Kupić je zdążyli tylko Ci najszybsi. Samo ciśnie się na usta: a nie mówiłam, że tak będzie! Jak jednak ciągle macie nadzieję, to poszukacie informacji na stronach wydarzenia – jakaś pula biletów na On the Run II ma trafić do tych, którzy wesprą swoją pomocą organizacje charytatywne wybrane przez państwa Carter. „BeyGOOD/ DoGood” *
Powodzenia
*pod tym hasłem szukajcie informacji
Też tak mam, czasmi wystarczy że człowiek sie zagapi, moment i już wyprzedne najlepsze miejscówki! Sama prawda.
PolubieniePolubienie