Madonny, bóstwa, celebryci – nadzy, wystylizowani, obok nich zdjęcia stacji benzynowych zarośnięte przez dziki las, fabryki migoczące tysiącami świateł i różowym brokatem – nikt nie potrafi, w tak pięknie kiczowaty sposób przedstawiać świata jak David La Chapelle. Jego wystawa jest do oglądania w Starym Browarze w Poznaniu. Nie przegapcie tego!
Estetyka Davida La Chapelle może i jest cukierkowa, może i ocieka brokatem, ale pod tą otoczką kryją się fotografie mądre, dojrzałe i otwarte na nowe doświadczenia. Kiedy pierwszy raz zerknęłam na prace La Chapella, nie wiedziałam o nim wiele – pracował dla magazynów mody, fotografował największe gwiazdy, a jego styl nawiązywał do eksperymentalnej estetyki Andy’ego Warhola. Kiedy jednak zobaczyłam jak emocjonalnie opowiada o swoich dziełach i jak tłumaczy, nie tylko w jaki sposób tworzy, ale na jakie problemy zwraca uwagę – nie pozostało mi nic innego jak podziwiać dojrzałość i piękno tych prac.

Stylizacja
„Świat już jest wystarczająco brzydki, nie chcę tej brzydoty ukazywać na swoich zdjęciach” – powiedział David opowiadając o jednym ze swoich dzieł. Piękna, transseksualna, naga kobieta stoi jak bogini w ogrodzie, który wygląda jak z bajki, przed nią nagi mężczyzna zwinięty w embrionalnej pozie, z głową w kokonie. Komuś może wydać się, że to nie jest fotografia, tylko obrabiana komputerowo fantazja, ale to jest fotografia. Wszystko zostało sfotografowane w ogrodzie Davida w LA, gdzie jego znajoma – Carmen, zgodziła się zapozować. La Chapelle do swoich zdjęć buduje całe plany, zupełnie jak filmowe, po czym wszystko ustawia w naturalnym środowisku i wykorzystuje je jako tło. Gra świateł i kolorów używanych przez Davida sprawia, że jego fotografie wyglądają nierealnie. Obok tego efektu, który na pierwszy rzut oka jest bardzo słodką, cukierkową estetyką najbardziej liczy się to, że David La Chapelle jest niezwykle mądrym człowiekiem. Jego sugar pop ascetics – cukrowo – popowa estetyka,, jak określają ją znawcy sztuki, przyciąga jak lep na muchy odbiorców.
„Nie chciałem nikogo urazić, czy oburzyć tym zdjęciem. Uważam, że ciało ludzkie jest niesłychanie piękne. Kiedy zobaczyłem Jasmine i Carmen, pomyślałem że wyglądają jak nowe boginie. Były zachwycająco piękne. Chciałem je tak pokazać swojej publiczności.” – opowiadał podczas wystawy w Wiedniu w 2014 roku. Do tematu transseksualizmu podchodzi bardzo emocjonalnie, sam jako nastolatek spotkał się z prześladowaniem. On też był inny, był gejem. Mając zaledwie 16 lat wyprowadził się do Nowego Jorku i tam zaczęła się jego kariera, ale też nauka życia. „Chodziłem na parady gejów, ale nawet oni w latach ’80 gardzili transseksualną mniejszością, zawsze szedłem więc na końcu parady, z tymi wykluczonymi. Zawsze mięli ciężko.” – opowiadał.
Wystawę w poznańskim Starym Browarze promuje inne zdjęcie – „Rape of Africa” z Naomi Campbell. Mocne, stylizowane zdjęcie – Naomi jako grecka bogini, symbolizuje miłość, po drugiej stronie na stosach złota leży on – symbolizuje chciwość Europy i Ameryki, dookoła niego kręcą się dzieci z karabinem, militarną rakietą i megafonem. „Nawiązałem do piękna, żeby zwrócić uwagę ludzi. To jest inspiracja Botticellim. To jest Wenus – bogini piękna i miłości i Mars – bóg wojny. Miłość kontra chciwość ludzka, cały czas mamy ten problem, jest on niezwykle aktualny. Na drugim planie jest kopalnia, ludzie cały czas szukają złota w Afryce budując ogromne kopalnie i wykorzystując niewolniczą pracę. To jest skandaliczne postępowanie i niebywała degradacja dla ludzi i dla środowiska. Niszczymy to, co cenne.” – tłumaczy David.
Jedną z jego najpopularniejszych serii są stacje benzynowe – również nawiązujące do tematu degradacji środowiska naturalnego. Każdy z nas odwiedza stacje benzynowe, większość z nas codziennie. On te stacje przeniósł do lasów tropikalnych, dał im zdziczeć. Na jego zdjęciach są pięknie oświetlone, stoją wśród zieleni lasu, ale nie ma tam ludzi. Obraz po apokalipsie, bo David uważa że świta się nie skończy, my wyginiemy przez swoją głupotę, a nasza planeta wróci do swojego pierwotnego stanu. Podobne emocje wzbudza seria zdjęć z fabrykami, które mocno oświetlone są pięknie wizualnie, ale jak nic innego niszczą środowisko. La Chapelle wybudował fabryki z odpadów – z kolorowych słomek do napojów, kubków plastikowych, folii aluminiowej. Nadał im blasku przy pomocy świateł i brokatu. Platformy zaś ustawił na pustyni i fotografował. Efekt jest tak niesamowity, że nie można od tych fotografii oderwać oczu. Już sam proces tworzenia – od momentu budowania makiety, po naciśnięcie spustu migawki – gdzie gra światło naturalne, światło makiety, reflektory i smugi dymu, wyzwala w nas zachwyt.

Artysta z Maui
La Chapelle w 2006 roku sfotografował swoją ostatnią sesję dla magazynu Vogue. Pamiętam ją jak dziś, bo wybuchł skandal. Na tle ulic zrujnowanych przez tornado pozowały modelki ubrane w niebanalnie drogie ubrania. Do redakcji Vogue Italia dzwonili oburzeni ludzie. Nikt jednak nie zdawał sobie sprawy, że David stworzył sesję zanim Kathrina zniszczyła amerykańskie wybrzeże. „Tak, miałem na myśli tornada i zniszczenia jakie wywołują, chciałem do tego nawiązać. Byłem w domu rodzinnym i moja mama przygotowywała się na taką okoliczność. Czułem się bezsilny.” – mówił David. Nie spodziewał się jednak takiej negatywnej reakcji ze strony ludzi, dla niego ta sesja to była nowa nadzieja. Dla ludzi pohuraganowe zniszczenia stanowiły jedynie tło eksponujące modę. Wtedy zdecydował się odejść i zrealizować swoje dziecięce marzenia.
„Nigdy nie czułem się celebrytą, mimo że pracowałem z wieloma znanymi ludźmi. Zawsze pracowałem, robiłem swoje zdjęcia i już. Tak naprawdę nie lubię tłumów. Od dziecka marzyłem o tym, żeby zostać farmerem.” – śmieje się artysta. Fotografował najbardziej znanych ludzi z przełomu wieków, na jego zdjęciach jest Tupac Shakur, Madonna, Eminem, Lance Armstrong, Pamela Anderson, Katy Perry, Lady Gaga, Whitney Houston, Jay Z, Nicki Minaj, Kanye West, Mariah Carey, Naomi Campbell, Uma Thurman, Elizabeth Taylor, David Beckham, Jeff Koons, Leonardo DiCaprio, Hillary Clinton, Muhummad Ali, Björk, czy Angelina Jolie. Lista jest długa. Zarabiał całkiem niezłe pieniądze za swoją pracę, mimo to nie wahał się nawet chwili, po tej sesji dla włoskiego Vogue, poczuł że się wypalił. „To było jak romans, dopóki trwał, było cudownie, ale kiedy się wypalił, z lekkim sercem powiedziałem: do widzenia.” – podkreślał La Chapelle. Myślał o całkowitym porzuceniu fotografowania. Przeprowadził się do Maui, gdzie wybudował dom i stworzył gospodarstwo w którym hoduje owce i kurczaki, uprawia ogródek.
Pewnego dnia zadzwonił jego telefon, duża galeria niemiecka. „Ale co chcecie, żebym stworzył?” – zapytał David faceta po drugiej stronie telefonu. „Stwórz, co tylko chcesz. My to weźmiemy” – opowiedział mu głos w słuchawce. Skuszony propozycją stworzył cykl obrazów, przedstawiających nagich mieszkańców (prawdopodobnie mieszkańców Maui), którzy mimo tego że czują nadchodzące zagrożenie, to wzajemnie się wspierają – trzymają za ręce, podnoszą, są blisko siebie. „Ktoś powiedział, że to jest wizja zagłady. Dla mnie to wizja czystej miłości” – mówi La Chapelle. Po tej wystawie wrócił także do fotografowania.

Fabryka talentów
Kiedy pierwszy raz miał zająć się fotografią, nie wierzył że to coś dla niego. Fotografia wydawała mu się zbyt automatyczna, zbyt matematycznie precyzyjna. Ale szybko przekonał się jak duże spektrum możliwości daje aparat. Pierwsze zdjęcia z których był na tyle dumny, żeby pokazać je samemu Andy’emu Warholowi przedstawiały jego nagich, 16-letnich kolegów, w dziwnych i absurdalnych, tanecznych pozach. Śmieje się, że Andy się nimi zachwycił, jak się później przekonał Andy kochał wszystkich i wszystko, dla niego świat był „super”.
„Pobiegłem do kolegów i powiedziałem, że sam Andy oglądał moje zdjęcia. Najważniejsze, że mu się podobały. Pracowałem przez kolejne sześć miesięcy. Zorganizowaliśmy wystawę moich prac w galerii, którą otwierała właśnie moja koleżanka – „303”, teraz to całkiem popularne miejsce, wtedy niewiele znaczyło. Ale na wystawie pojawił się sam Andy w towarzystwie dyrektora kreatywnego Interview.” – opowiada David.
Młody, początkujący i mało doświadczony David wrócił później na otwarty casting dla fotografów. Kolejki na te castingi ciągnęły się w nieskończoność, tylu było chętnych. Jemu się udało. Wtedy robienie zdjęć dla Interview oznaczało prestiż i karierę – mimo, że za wiele z tych sesji redakcja magazynu zwyczajnie nie płaciła. La Chapelle nie poddawał się jednak. Z czasem zaczął współpracę z największymi tytułami prasowymi, zrobił też jedno z ostatnich zdjęć And’ego Warhol’a. Jego kariera zaczęła się rozkręcać od zabawnych zdjęć robionych redakcji jednego z najbardziej szalonych i uwielbianych magazynów Ameryki i od współpracy z legendą.
La Chapelle podzielił swoją estetyką odbiorców sztuki na tych, którzy jego dzieła nazywają zwykłą pstrokacizną, i na tych którzy widzą w nim geniusza. Tym bardziej warto wybrać się do Starego Browaru, gdzie obok portretów gwiazd będą prezentowane prace, które nigdy nie były pokazywane.
„La Chapelle. Songs For the World”
5 września – 10 grudnia 2018
Stary Browar w Poznaniu, Galeria na Dziedzińcu
Godziny otwarcia: 12:00-20:00
Bilety: 20 zł