Nie ma jeszcze trzydziestki, ale na koncie ma już piąty solowy krążek i liczne współprace, a co najważniejsze ma głos – silny i pociągający, w stu procentach jazzowy. Właśnie ukazała się jej najnowsza płyta „Radiohedonistycznie”, nagrana podczas koncertu w łódzkiej Wytwórni.
Wisienka na torcie
„Radiohedonistycznie” to płyta – prezent, na 28 urodziny Moniki, która twierdzi, że należała jej się odrobina przyjemności. Monika jest nie tylko jazzmanką, ale również studentką. Na warsztat postanowiła wziąć utwory Radiohead – przy których ponoć dobrze się sprząta, i które od lat jej towarzyszą. Borzym wybiera z muzyki to, co trudne i fascynujące – bo utwory takie Wird Fishes do najłatwiejszych nie należą.

Wszystko zaczęło się od koncertów w Teatrze Syrena. „Nigdy nie pomyślałabym, żeby się rzucić na Radioheadów. Ale szukam wyzwań.” – mówiła Monika przed koncertami. Wymyśliła więc sobie, że to będą piosenki Radioheadów, później wymyśliła, że aranże zrobi Nikola Kołodziejczyk. Aranże z dziwnym instrumentarium: trzy waltornie, klarnet basowy, viola da gamba plus jazzowe Trio Stryjo, jak mówi Monika: to zestaw, który zaintrygował samych Radioheadów.
„Ten projekt to najlepszy prezent urodzinowy jaki kiedykolwiek sobie sprawiłam. Radiohedonistycznie powstało z czystego hedonizmu- mojej osobistej przyjemności zaśpiewania ukochanych piosenek, zaaranżowanych i zagranych przez zespół moich marzeń.”
Nagrywamy
Po dwóch koncertach, które były totalnie wyprzedane padła propozycja nagrania. Pierwszego nagrania płyty live dla Moniki. Nalegał zespół, „który totalnie się zajarał” i fani, którym bardzo się spodobało. Na scenie w Wytwórni w Łodzi zadziała się magia – to, co miało być krótkim i ulotnym prezentem, zostało utrwalone w postaci płyty. Osiem utworów – wszystkie wybierane pod głos i wrażliwość Moniki – „tak, żebym ładnie się mogła odnaleźć”. Oprócz kawałków Radiohead, na płycie znalazła się „Wieliczka” zespołu Hey i utwór „I’ve seen it all” z filmu „Tańcząc w ciemnościach” zaśpiewany w duecie z Marcinem Januszkiewiczem.

„Moje aranże są bardziej optymistyczne. Ja tak się osłuchałam tych piosenek, że cały ten mrok już mi trochę spowszedniał. Nie myślę więc o tych utworach jako o depresyjnych, ale o takich które pobudzają moją kreatywność.” – mówiła Monika w Polskim Radiu.
Monika w jazzowym świecie
Jej głos jest jazzowy, nie da się tego ukryć – piękny, melodyjny i nieco mroczny. Ale muzyka jest bardziej alternatywna, bo w jazzie nie spotyka się zbyt wielu waltornistów – „chyba im się spodobało”, śmiała się Monika podczas koncertu; instrumentów takich jak ukulele, czy viola de gamba, na których zagrała Marta Zalewska. Radiohedonistycznie to płyta muzycznie bardzo eksperymentalna, ale też bardzo przyjazna dla publiczności.
Monika nie tworzy muzyki dla kasy, ale dla przyjemności właśnie, nie tylko swojej, ale swoich fanów również. Jej przygoda z muzyką zaczęła się od fortepianu klasycznego, ale szybo podjęła sugestię o jazzie i śpiewaniu – jak opowiada, po prostu nie mogła usiedzieć tylu godzin ćwicząc jeden utwór, śpiew dał jej wolność. „Nagle byłam w stanie nauczyć się sześciu piosenek dziennie i faktycznie je zaśpiewać!” – wspominała w wywiadzie dla Wyborczej.

Nie zgadza się zupełnie z podejściem do jazzu jako do muzyki trudnej i elitarnej. Dla Moniki prawdziwi jazzmani to ludzie mocno improwizujący, bawiący się muzyką na żywo. „Kompletnie się nie zgadzam z utożsamianiem jazzu z salonowością, garniturami i pełną powagą. Jazz u korzeni cechuje otwartość, wolność, szczerość, prostolinijność, często spontan.”*
I tak śpiewa – trochę na spontanie, żywo, porywająco. Trochę na spontanie nagrywa bardzo dobre płyty. Na scenie stoi w prostej kreacji, bez butów, a potrafi przyprawić publiczność o ciarki. Podczas udzielania wywiadów często się śmieje, podkreśla to jak bardzo kocha muzykę i jaką frajdę i wolność daje jej śpiewanie.
Dziś odbył się pierwszy z koncertów promujących płytę „Radiohedonistycznie” – w warszawskim Teatrze Syrena. Zgodnie z obietnicą Moniki, trasa promująca ma ruszyć na wiosnę przyszłego roku.