Kulturalnie mon Amie

Drogi świecie nie wyrzucaj. Patrz i obserwuj, wąchaj, dotykaj, podziwiaj. Na czarnej, wilgotnej ziemi lądują podwiędłe kwiaty, lekko spleśniałe owoce, skórki, liście, łodygi. Między nimi zaczynają się wić dżdżownice, które z niebywałą gracją wędrują między odpadami. Jednak na koniec tej szokującej reklamy perfum dostajemy coś ekstra – z małego ziarenka wyrasta nowa, piękna, zielona roślina. Ciekawi jak pachną perfumy ze śmieci marki Ogilvy Paris x Etat Libre d’Orange I Am Trash/ Les Fleurs du Dechet? 

Zapach ziemi kompostowej o lekko słodkich nutach miesza się tu z aromatem truskawek, jabłek, róży, cedru, czy zapachem drzewa sandałowego. Czuć w nim też aromat mandarynki. Zastanawiacie się czy to aromat mandarynek rozkładających się w reklamie? Mogę was zapewnić, że nie, ale Daniela Andrier wykorzystała przy ich tworzeniu odpady powstałe podczas przygotowywania innych perfum lub przetworzone przez przemysł. I Am Trash/ Les Fleurs du Dechet, czyli Jestem śmieciem/ Kwiaty ze śmietnika powstały z zapachów z których nikt nigdy perfum nie stworzył, ba, nawet nie pomyślał, że można. Aromaty owoców to aromaty owoców już raz przetworzonych przez przemysł rolno – spożywczy. Zapach róży jest destylowany z płatków z których już ktoś wcześniej pozyskał zapach. Nuty cedrowe pochodzą z opiłków powstałych podczas produkcji mebli. 

„Kładłam duży nacisk na to, żeby te perfumy powstały całkowicie z wykorzystaniem odpadów, śmieci, a nie nowych składników. Recykling i ochrona środowiska są dla mnie bardzo ważne.” – mówiła Andrier.

Mimo ich nietypowego składu, perfumy nie pachną jak zwykły kompost. Zapach jest kwiatowo – orientalny i jest uniseks. Hasłem kampanii jest „The most wanted made from unwanted”/ Najbardziej pożądane stworzone z tego, co niepożądane, a plakaty powstały również z materiałów recyklingowych.

Zamiast opisu dla kogo jest zapach i frazesów o kobiecie niebezpiecznej i ruszającej na podbój miasta, spełniającej swoje marzenia, czy o prawdziwym facecie, który uwielbia uwodzić zapachem, firma Etat Libre d’Orange serwuje nam mocne przesłanie: 

„Drogi Świecie: nie wyrzucaj, bo na dnie koszy leżą fermentowane destylacje wielkiej miłości. 

Śmieciarki wożą kwiaty, które wciąż się sączą, skórki i łupinki, które mają wiele do zaoferowania. Szkodliwe wyziewy mają słodkawe nuty, które łatwo łączą się z ziemią. Jest tyle pływających złóż, śmieci wyrzucone do morza i naturalne odpady, szara ambra, mistyczne symbole, zwyczaje plemion „prymitywnych” – to wszystko musimy przetworzyć na nowo. 

Givaudan, Ogilvy i Etat Libre d’Orange stworzyli wspólnie zapach w służbie Matce Naturze, by ofiarować jej bukiet przebaczenia i sprawić, by wszyscy dowiedzieli się, że już wkrótce może być za późno. Chcemy, by ten zapach był przesłaniem, nie tylko w służbie przeżycia gatunków, które i tak jest efektem uwodzenia, ale przede wszystkim w służbie planecie, tu nasze własne miazmaty muszą nieść ze sobą piękno. 

LES FLEURS DU DECHET– I AM TRASH / ZAPACH MESJANISTYCZNY”

Etat Libre d’Orange założył w 2006 roku Etienne de Swardt. Od tego czasu marka wypuściła 32 zapachy, które są zamykane w prostych, szklanych buteleczkach, z elegancką etykietą. W środku same unikatowe zapachy, przy których powstawaniu przyświecała idea prostoty i wolności wyboru – nie wszystko musi być jednakowe i popularne. I mimo takiego podejścia, marka Etienna cieszy się ogromną popularnością. 

W Polsce oprócz najnowszego i jednocześnie najbardziej kontrowersyjnego (ale pięknego zapachu) jakim jest I Am Trash/ Le Fleurs du Dechet, dostaniecie także Rien Intense, Yes I do i Une Amourette – wszystkie trzy są zapachami uniseks. Szukajcie ich na półkach Sephory lub w sklepach internetowych.