To pierwsza tak duża wystawa Marii Lobody w Polsce, a większa część prac prezentowana w Zamku Ujazdowskim jest pokazywana premierowo. Tu antyk płynnie przechodzi w inspirację filmem noir i fascynację „Amerykańskim Żigolo”.
Już samo wejście na wystawę robi wrażenie – trzy kolumny, które mogłyby podtrzymywać grecką świątynię wyglądają jak zacienione refleksem światła padającym przez żaluzje. Dalej siedzące psy i małe, ususzone żuki (chyba żuki, bo muszę przyznać że się nie znam), które wystają i prześwitują przez mleczne światło pięknych naściennych lamp. Loboda bawi się z oglądającymi, każe szukać w głowach skojarzeń i refleksji. Nie opowiada swoich historii wprost, tworząc z wystawowych obiektów artystyczne haiku, w którym oddziałują one na siebie i tworzą powiązania.
„Cieszę się z dobrej zagadki, trudnego do rozwiązania szyfru czy zapomnianej gry. Lubię, kiedy sztuka przypomina antyczną przepowiednię lub sfinksa” – mówi artystka.

Inspiracji szuka w kinie, w starożytnej sztuce, literaturze. Jest fanką Alfreda Hitchcocka, Agathy Christie, Raymonda Chandlera, Edgara Allana Poego. Tytuł wystawy zaś wzięła z wiersza Sylvii Plath „Wczesne odejście”.
„Siedzę tu znudzona jak lamparcica,
W tej waszej dżungli lamp z butelek po winie
Aksamitnych poduszek koloru kaszanki…”
„Kocham ją (tytułową frazę*), bo nuda jest czymś sprężonym i wewnętrznie dynamicznym. Tylko duży kot może sprawić, by nuda była tak niebezpieczna.” – opowiadała Lodoba kuratorce wystawy Sylwii Gorządek.
Do kolejnej sali przechodzimy przez ozdobne wejście, gdzie na portalu stoi drink old fashioned, a po lewej i prawej stronie mamy wazy na których artystka namalowała kolejne fazy wiązania węzła. „Cha cha, chi chi, hejże hola!” jest nie tylko łącznikiem między salami, ale sugeruje ciągłą przemianę, być może dążenie do doskonałości.

I znowu możemy zgubić trop wystawy, bo jej kolejna odsłona to fotografie, gdzie pod kołdrą, w świetle latarki Loboda ogląda katalog aukcyjny wypełniony antycznymi wazami. „Widok komiczny, nokturalny, przerażający i zwyczajnie nerdowaty” – jak sama podkreśla.
Głównym tropem wystawy wydają się nawiązania do „Amerykańskiego żigolo”, gdzie artystkę urzekła nie tylko historia, ale też scenografia, beżowe dywany i światła od żaluzji według Lobody sprawiają, że jest to bardzo seksowny film. Tę kolorystykę przeniosła na witraż przedstawiający głównego bohatera – Juliana, który nerwowo przetrząsa swój apartament w poszukiwaniu kompromitujących go dowodów.

Ta wystawa „to mieszanka klimatów z „Amerykańskiego żigolaka” – egoizmu, narcyzmu, dogadzana sobie – z wątkami nieszczęścia i pecha” – mówi Loboda o wystawie w Ujazdowskim.
„Siedząc tutaj znudzona jak lamparcica” do oglądania w Zamku Ujazdowskim do 22/09/2019