„Robię ruch w twoją w stronę, daj papieros, biorę buch, siedzę w oknie…” śpiewa Taco w Pocztówce. Nie ogląda Warszawy przez okno, znowu tak jak przy pierwszych płytach, wybrał się na miasto, w miejsca które znał. Ciekawi jak wygląda Warszawa oczami Taco Hemingwaya? Nie jest super pięknym miastem… Taco podobnie jak Masłowska skupia się na tej bardziej „zniszczonej miejskim smogiem, ciągłym pędem za hajsem i rozrywkowej” części. I mimo, że nie jest to „stu procentowy obrazek” miasta, to ta pocztówka się sprzeda. Jest w niej sporo celnych obserwacji, dokładnie tak cierpkich jak przy pierwszych płytach, za które go pokochała publika.
Taco sam o sobie śpiewa self made, i tak jest. Swoje płyty tworzy sam i udostępnia szerokiej publiczności, często nawet wcześniej niż planowana premiera. O swojej Pocztówce pisze:
„Jeszcze na początku maja pisałem zupełnie inną płytę. Obiecałem sobie, że tym razem dam sobie tyle czasu, ile będzie trzeba. Zapowiedziana na rok 2019 przerwa wydawnicza miała być więc wymogiem logistycznym. Okazało się jednak, że jestem uzależniony od wydawania nowego materiału w lato. Cóż począć. I tak właśnie powstała “Pocztówka”. Po roku 2018, erze silnego skupiania się na sobie (“SOMA” + “Café Belga” + “Flagey”), czas wymienić lustro na teleskop i wrócić do obserwowania miasta i społeczeństwa. (…) Jako że nic mnie tak nie mierzi jak mitologizacja poetów, muzyków i artystów, powiem to najprościej jak się da: przed tobą znajduje się seria dźwięków i garść obserwacji. Tylko i aż tyle. Nie jest to rozprawka ani reportaż. Nie jest to esej ani epopeja. Nie jest to manifest, memoir ani moralitet. Jest to pocztówka. Oto kilka opowieści z Warszawy. Ode mnie, dla was. Niechaj umili wam to kolejne burzliwe lato.”

Płyta, która ukaże się na dniach, już jest hitem internetu. Odsłuchy na mediach streamingowych rosną z godziny na godzinę, i już można je liczyć w tysiącach. Nic zaskakującego, bo Taco tym razem rozpieścił swoich fanów nie tylko dobrą muzyką, celnymi obserwacjami, ale także gośćmi, których na płycie nie brakuje. Zwykle swoje przeboje śpiewał sam, na „Pocztówce” słyszymy Rosalie, rapy Ras’a, a także Pezeta. Dwa utwory są z udziałem Dawida Podsiadło – W piątki leżę w wannie i Sanatorium.
Część kawałków zawiera wstawki z Kroniki Filmowej, ale to tylko dobry początek [600 tys warszawiaków uda się dziś do pracy/ I jak codziennie spora grupa z nich nie podejmie żadnej pracy zarobkowej]. Od nawiązań do innych utworów i szukania perełek popkultury na tej płycie zrobiło się aż ciasno. W „Człowieku z dziurą zamiast krtani” „miasto spaliną oddycha” „tyle słońca w całym mieście, ludzie płoną w samochodach, nie widziałeś tego jeszcze…” słyszymy w „Sanatorium”. Dawid Podsiadło pięknie trawestuje swoje „nie ma fal” w „Piątki leżę w wannie” [W piątki leżę w wannie/Nie mam siły tańczyć ani chlać/ W sumie może wpadnę]. Taco, który jest +/- podmiotem lirycznym „otwiera wino ze swoją dziewczyną” w „Wytrwanym (z nutą desperacji)” i rozpędza się z dobrymi radami w kawałku „Wujek dobra rada”, który ma refreny posklejane ze słów przebojów Molesty i Sokoła – „pamiętaj człowieku, walcz by wygrywać, z ran można się wylizać…” Do tego dochodzą nawiązania do najpopularniejszych nazwisk w mainstreamie kultury, mamy Dorotę Masłowską – która powiedziała już wszystko, co ważne, do Kylie i Kendal Jenner, do Miley i kilku innych gwiazd, których niekoniecznie trzeba słuchać. Padają tytuły seriali i książek, gier. Cała ta śmietanka towarzysko-kulturowa robi swoje. Płyta jest nie tylko ciekawa, ale przez swoją aktualność też ważna. Taco wie, że czasami sprzedaje „oczywiste oczywistości”, ale z drugiej strony potrafi je tak sformułować, że czuję na skórze, że będziemy je śpiewać przez cały sierpień.

Mnie najlepiej się śpiewa pod prysznicem, ale można też pobalansować w rytm „Pocztówki” chodząc ulicami Warszawy. Z Taco spacer nie będzie się nudził. Spacerujemy po trawnikach w rosie i pestycydach (i to jest bardzo celne spostrzeżenie, bo już kilka razy musiałam przejść na inną stronę chodnika jak panowie pryskali chemią przeciw chwastom trawniki i chodniki, „popryskaj środkiem X, a nic ci tu nie wyrośnie”; przechodząc nie wdychaj powietrza, ubierz odzież ochronną… gratuluje!), po chodnikach z tłumem funkcjonujących alkoholików, niewierzących katolików, mięsożernych wegan. Tu (w Warszawie, ale też jest to przypadłość dotykająca miast i miasteczek) chłopcy chcą manifestować swoją męskość (najczęściej nowym zegarkiem, samochodem, mieszkaniem… zapominają biedni garcone, że ja z tym zegarkiem nie porozmawiam), a blond licealistki mają spódnice skąpsze od pensji swoich nauczycieli (fakt!). Młodzi i starsi tańczą nad Wisłą, obiecują sobie że będą czyści, ale wieczorem to hedoniści… „Nocny ja to mój oponent/ Zdrowy rozsądek mówi syp tam…/Ominąłem tę lawinę, ale teraz to nawinę” – słyszymy. Taco pyta bez pardonu: jakie braki stara zakryć się ta metka? W Wytrawnym słyszymy gorzki tekst o tym, że największy strach budzi w nas to, że możemy być kopią rodziców [Niuanse wiśni łączą ładnie się z aronią/ Delikatny posmak bycia ludzką parodią/ Z domieszką strachu, że będziesz rodziców kopią…]. Tak tu sobie żyjemy, w bańce – nie wiem czy jak w Disneylandzie, bo ja tak tego nie odczuwam, ale są miejsca, gdzie jest zdecydowanie gorzej, więc może i jest to warszawska bajka z nutą grozy.
Jest na „Pocztówce” gorzko, energetycznie i ciekawie. Z jednej strony noga sama podryguje w rytm muzyki, która wcale ciężka nie jest, z drugiej teksty nie są najdelikatniejsze i nieźle nam się obrywa na tej zapisanej kartce z Warszawy – tak nam, jemu, wszystkim wciągaczom smogu i innych cudów.
Dobra informacja jest taka, że odliczam dni do piątku. W piątki leżę w wannie. Zjem hummus i popiję winem. Ten zestaw wybieram z bardzo błahego powodu, pizza i aperol mi się przedawkowały. Może odpalę sobie Taco, a może nie, nie wiem.
Jeśli nie słuchaliście jeszcze „Pocztówki” to polecam, warto. Tylko nie przedawkujcie.
Odnoszę wrażenie, że akurat tej płyty Taco nie da się przedawkować. Jest zmienna, troszkę humorzasta, ale bardzo wdzięczna.
Pozdrawiam, N. z babateam
PolubieniePolubione przez 1 osoba