„Przyjdź do mnie jeszcze raz, zanim zawali się świat…” pisała Świrszczyńska. Jej tomki wierszy „Jestem baba” i „Budowałam barykadę” to jedne z najbardziej znanych i przełomowych wierszy, jak na początek drugiej połowy XX wieku ich szczerość była wprost wywrotowa. Tak też można powiedzieć o ukazujących się właśnie zapiskach poetki. Intymne, szczere i rewolucyjne nawet jak dla nas, ponieważ Świrszczyńska odkrywa miłość i seks w dojrzałym wieku.
*Anna Świrszczyńska – poetka, urodzona w 1909 roku w Warszawie, debiutowała w połowie lat 40 utworem „Południe”, który ukazał się w Wiadomościach Literackich, autorka tomików „Budowałam barykadę” i „Jestem baba”, zmarła w 1984 roku w Krakowie.

Zacznijmy od tego, że pisała dla dzieci. Całkiem zgrabne, wesołe i uczące życia pozycje. Warto po nie sięgnąć. Ale przyszła wojna i Świrszczyńska chwytała się różnych zajęć, żeby jakoś przeżyć. Wojnę spędziła w Warszawie, w powstaniu brała udział jako sanitariuszka.
„Wojna nauczyła mnie dużo. Ujrzałam życie z rozmaitych perspektyw. Byłam robotnicą fabryczną, sprzedawczynią bułek i mydła, kelnerką w barze i pracownicą szpitalną. Poznałam najrozmaitszych ludzi, najróżniejsze środowiska: męty, opryszków, a z drugiej strony i bohaterów. Jakże to dobrze – tak „zrzucić skórkę pisarską”, nie czuć się literatem z profesji, poznawać uczucia i myśli człowieka szarego.” – mówiła Anna Świrszczyńska.
Po wojnie zaś wyprowadziła się do Krakowa i wróciła do pisania. Wyszła za mąż za Jana Adamskiego, który po piętnastu latach małżeństwa zostawił Annę dla dużo młodszej poetki Haliny Poświatowskiej. I to od tego trudnego momentu zaczynają się Zapiski intymne poetki, która po latach „małżeńskiego celibatu” odkrywa siebie na nowo. Nie tylko w wymiarze swojej intymności i kobiecości, ale odkrywa również swój język poetycki – szorstki, bezkompromisowy, szczery i dobitny.
Pozycje, które są nam najlepiej znane pochodzą z tomiku „Budowałam barykadę”. Co roku można ich posłuchać przy okazji rocznicy powstania w getcie warszawskim. Warto posłuchać poezji Anny Świrszczyńskiej w wykonaniu Moniki Borzym na płycie „Jestem przestrzeń”, to dwanaście pozycji w jazzowych aranżacjach, wśród nich „Bardzo smutna rozmowa nocą”, „Jestem napełniona miłością”, czy „Czternastoletnia sanitariuszka”.
„Jestem napełniona miłością”:
Jestem napełniona miłością,
jak wielkie drzewo wiatrem,
jak gąbka oceanem,
jak wielkie życie cierpieniem,
jak czas śmiercią.
Drugą najważniejszą pozycją w twórczości Świrszczyńskiej jest tomik „Jestem baba” – pozycja, która uderzyła w patriarchalny system wartości, pokazując, że nie można przymykać oczu na przemoc fizyczną, o której pisze „zwykłe bicie”, psychiczną, czy seksualną wobec kobiet. Ale „Jestem baba” to też odkrywanie swojej seksualności na nowo, w wieku dojrzałym, kiedy wydaje się że wiemy już o sobie wszystko i nic nie możne nas zaskoczyć. Ten tomik wierszy koresponduje i jest odbiciem zapisek jakie poetka robiła. Na kartkach, w brulionach ołówkiem zapisywała swoje myśli. Te najbardziej pikantne i intymne.
Zapiski zaczynają się od słów o spotkaniu z Tadeuszem Różewiczem. „Wczoraj przyszedł do mnie Tadeusz i został moim kochankiem” – napisała poetka.
Jest maj 1969. Anna Świrszczyńska ma 60 lat. Dojrzała, ambitna, inteligentna. Matka córki, która wchodzi w dorosłość. A jednocześnie dopiero co porzucona kobieta, której poczucie własnej wartości zostało zburzone.
„Nie żałuję tego, co się stało. Boję się tylko, żeby mnie nie znienawidził. Był dzień, choć mieliśmy oboje zamknięte oczy. Kiedy półnagi leżał potem pod kocem, zapytał: Którego dzisiaj? A kiedy już się ubrał, powiedział: Powiedz mi coś miłego. Jestem taki samotny. Mówiłam mu, że go lubię. I żeby zapomniał o tym, co było, choć ja będę pamiętać. A dzisiaj chciałabym, żeby znów przyszedł. Ale nie wiem, czy w ogóle go zobaczę. Może mnie znienawidzi. Prosiłam, kiedy wychodził: Napisz kartkę, kilka słów. Powiedział: Nie napiszę.
Był bardzo czysty, bardzo młody. Całowałam jego ciemne, twarde ciało. Był ciężki i ten ciężar pamiętam dotąd. Zostawił ślad na narzucie wersalki. Przyglądam się z czułością śladowi tego śladu, jest prawie niewidoczny”* – notuje Anna po schadzce z Tadeuszem.
Notatki kończą się w 1971 roku. Wyznaniem Józefa Oleszczuka, kochanka, który mówił do Anny, że „pachnie czystością duszy”.
„Czy jestem rozpustnica? Mam 60 lat, a przecież widziałam jego usta zamknięte i zamknięte oczy, jak się poruszały lekko, kiedy dotykał moich piersi.
Jaką piękną wiosnę dał mi los! Nie spodziewałam się, że życie da mi jeszcze takie szczęście. Kiedy jechałam z nim w pociągu, Adamski w radio mówił wiersz. Słuchałam prawie obojętnie tego głosu, który niedawno jeszcze wyprowadzał mnie z równowagi. A jednak ciągle jeszcze kocham Adamskiego. Co się ze mną dzieje? Mogłabym jeszcze oprócz Józefa pokochać kogoś i kochać równocześnie dwóch, trzech. Myślę odpisać Kazimierzowi Olszewskiemu. Czy to normalne czy nie? Reakcja na piętnaście lat cnoty małżeńskiej.”*
To dosłowne przytoczenie notatek, wdzieranie się do świadomości intymnej poetki jest jak kuszący film, nie z tych stricte nieprzyzwoitych, ale z tych które realistycznie pokazują wzloty i upadki, i tych które dają nadzieję. Pozycja tym bardziej wartościowa, że opowiada o miłości w wieku dojrzałym. Nie wiem dlaczego społeczeństwo, szczególnie jego młodsza część często odbiera prawo do miłości i seksu osobom dojrzałym. Dlaczego często nasze zmieniające się ciało odbiera nam ochotę do przygód i eksperymentowania z miłością. I w końcu rutyna, która zabiera wiele z przyjemności życia. Świrszczyńska zaczynała swoje życie po rozwodzie na nowo, w niezbyt przyjemny sposób, ale ten początek daje jej coś, czego się nie spodziewała. Miło jest czytać te krwiste i pełne życia opisy, wiedząc że w każdej chwili można zacząć od nowa. **
„Co Pan porabia? Ja jestem jak zawsze „frywolnie” wesoła – inaczej dziś smutno być wesołą – nieśmiała i okropnie głupia życiowo, z czego staram się wygrzebać, bo inaczej człowieka myszy zjedzą.”* – napisała w jednym z listów do kolegi Romana Kołnieckiego.
„Jeszcze kocham. Zapiski intymne” Anny Świrszczyńskiej ukazały się nakładem wydawnictwa W.A.B.
*fragmenty „Jeszcze kocham. Zapiski intymne”
**nie namawiam oczywiście do zaczynania na nowo od rozwodu, to często jedna z najbardziej bolesnych opcji, raczej od przemyślenia swojego życia i tego ile możemy mieć z niego radości, jeśli tylko się odważymy