W 1968 roku Judy Garland występowała w Londynie w kabarecie Talk of the Town. Było to pięć tygodni ciągłych koncertów. Okazało się, że to były ostatnie występy jakie Garland dała na żywo przed publicznością, rok później przedawkowała leki. Podobno była to przypadkowa śmierć. Judy Garland miała tylko 47 lat.
Garland zapytana o sławę przez dziennikarza Jack’a Paar, odpowiedziała: „Jesteś jak Statua Wolności, albo jakiś inny pomnik, po prostu nie oddychasz. I często przez to nikt do ciebie nie dzwoni i nikt nie zaprosi cię tak po prostu na kolację. Więc siedzę przy telefonie i mimo wszystko czekam. Śpiewałam. Zabawiałam. Występowałam dla dzieci. Występowałam dla waszych żon…Starałam do cholery uwierzyć, że tęcza istnieje, że można odnaleźć ten lepszy koniec, i nie mogłam. I co z tego?!”
Do kin wszedł właśnie film „Judy” Ruperta Goold’a z Renee Zellweger w roli Judy Garland, która za rolę gwiazdy została nominowana do Oscara. Film skupia się na okresie ostatnich londyńskich koncertów, które miały być kolejnym sukcesem, bo Garland już raz, kilka lat wcześniej występowała przed brytyjską publicznością. Tym razem jednak Judy nie mogła pozbierać się w sobie. Cztery dekady życia w showbiznesie dały o sobie znać, a gwiazda „Czarnoksiężnika z Krainy Oz”, kiedy już zdołała wyjść na scenę musiała zmierzyć się nie tylko ze swoimi demonami, ale i z niezadowoleniem publiczności.

Z całą pewnością film Goold’a niesie rola Renee Zellweger, która nie gra ale na potrzeby filmu staje się Garland. Podczas londyńskiego show gwiazda wykonywała swoje największe przeboje, takie jak „Somewhere over the rainbow”, czy „Trolley song”. Tym razem usłyszycie je w wersji śpiewanej przez Renee. Dzięki niej ten film żyje i wciąga. Niektórzy zarzucają mu jednak, że zdecydowanie wygładza życiorys Garland, a wszystko co dramatyczne i złe dzieje się gdzieś poza kadrem. Garland borykała się z wieloma problemami, nie tylko alkoholem i nadużywaniem leków. Nie mogła sobie poradzić ze skutkami swojej sławy i z ciągłą presją. Jej życie prywatne to kolejne porażki, była zamężna aż pięciokrotnie. Wszystko to składa się na kolejne załamania psychiczne i depresję. Ciągłe problemy wzmacniały uzależnienia Garland. Jej ulubione pigułki to nembutal, seconal, tuinal, demerol, dexamyl. Wszystko popijane winem lub wódką z sokiem. Judy była do tego stopnia uzależniona, że nawet na noszach pod kocem trzymała w ręku drinka, a ratownicy pakowali ją do karetki pogotowia, bo zaniemogła podczas koncertu.
W „Skandalach Hollywood: seks, zboczenia i dramaty ze złotego okresu amerykańskiego kina” Anne Helen Petersen pisze: „Garland była pierwszą publiczną ofiarą Hollywood, i z całą pewnością nie ostatnią.”
Judy Garland urodziła się w Grand Rapids, Minnn w 1922 roku. Jej rodzina była związana z showbiznesem, więc Judy już od czwartego roku życia występowała, a od siódmego dołączyła do swoich starszych sióstr pod presją ze strony swojej matki Ethel i z nimi występowała, już profesjonalnie na scenie. Cała rodzina przeprowadziła się do Kalifornii w 1926 roku, gdzie siostry Gumm miały mieć większe szanse na karierę. Wtedy też zapadła decyzja o zmianie nazwiska na Garlands. Ojciec Judy był homoseksualistą i odszedł od rodziny, jego ciągłe romanse sprawiały, że wszyscy musieli się nieustannie przeprowadzać. Jego odejście mogło się wiązać z większą stabilizacją, ale Ethel chciała za wszelką cenę, aby jej córki odniosły sukces, bez względu na wyrzeczenia z jakimi się to wiązało.
W wieku 13 lat Judy podpisała kontrakt z jedną z największych wytworni filmowych – MGM. Według plotek szef MGM – Louis B. Mayer podpisał kontrakt z młodą gwiazdą bez żadnego wcześniejszego przesłuchania. Podobno Judy była też jego ulubienicą. Podpisanie kontraktu z MGM to nie tylko początek kariery Judy, ale też początek jej problemów z uzależnieniami, z obsesją na punkcje swojego ciała i innymi problemami psychicznymi. Wszystkie one wynikały z ciągłej presji studia, żeby z Garland uczynić gwiazdę ekranu, co oczywiście wiązało się z zyskiem.
W filmie początek kariery Judy Garland widzimy w retrospekcjach i wspomnieniach. Jedno z nich dotyczy 16-stych urodzin, które musiały odbyć się dwa miesiące wcześniej, bo później Judy miała tak wypełniony kalendarz, że nie było czasu na świętowanie. Judy mogła również pomarzyć o tym, że spróbuje swojego urodzinowego tortu, miała kategoryczny zakaz zbliżania się do ciasta.
Nie była typową gwiazdą sceny. MGM potraktowało młodą aktorkę jako „girl next door” – dziewczynę z sąsiedztwa, niektórzy nazywali ją również „brzydkim kaczątkiem showbiznesu”.
„Nie wyglądała jak reszta gwiazd z MGM… była odpowiednikiem tych normalnych dziewczyn, niezbyt seksowna, niezbyt piękna.” – opowiadała Ann Helen Petersen w You Must Remember This.

Już wtedy było dla wszystkich jasne, że MGM stosuje leki, żeby wpływać na swoich aktorów, nazywano je „pep pills”. Była to amfetamina, która miała pomóc przebrnąć przez proces męczących prób i nagrań lub publicznych wystąpień. Żeby uspokoić i wyciszyć się, gwiazdy dostawały barbiturany. Leki te pomagały im spokojnie zasnąć po ciężkim dniu. Do tego dochodziła ciągła walka o utrzymanie wagi. Piękna sylwetka i gładka cera były dla gwiazd filmu na wagę złota. Wszystkie te praktyki prowadziły w gruncie do jednego możliwego punktu – do depresji. Judy Garland nie była wyjątkiem, te wszystkie praktyki MGM stosowało również w jej wypadku. Sam Louis B. Meyer podobno powiedział Garland, że „ma zrzucić z wagi”. Judy od czasu do czasu próbowała oszukać system, była jednak pilnowana. Jak się okazuje nie tylko prze wymajających szefów, ale również przez własną matkę.
„Moi rodzice ciągle się kłócili, a moja matka używała mnie jako tarczy w tych bójkach. Kiedy nie chciałam występować, mówiła: masz iść albo przywiążę cię do łóżka i w końcu i tak pójdziesz. Była wredna.” – tak Garland wspominała Ethel. Nic dziwnego, że kiedy urodziła swoją drugą córkę nie pozwoliła, żeby jej matka poznała wnuczkę.
Gerald Clarke w „Być szczęśliwym: życie Judy Garland” pisze, że odkąd zagrała w „Czarnoksiężniku z krainy Oz” zaczął się jej prawdziwy koszmar. Między szesnastym a dwudziestym rokiem życia miała być molestowana przez swojego szefa Louisa B. Meyer’a. „Miała być ofiarą nie jeden raz, ale wielokrotnie” – pisze Clarke.
W wieku dziewiętnastu lat Judy Garland zostaje po raz pierwszy żoną, wychodzi z kompozytora Davida Rose’a. W 1945 roku już jest żoną Vincenta Minnelli, kto®ego poznała na planie filmu „Spotkamy się w St. Louis”. To jemu urodziła córkę Lizzę Minnelli. W 1950 roku złożono papiery rozwodowe i para się rozstała. W tym roku również Garland rozstała się z MGM. Nie miała dobrej publiki, wszędzie mówiło się o jej uzależnieniach i próbach samobójczych.
W „Judy” poznajemy jej trzeciego męża, nieco podejrzaną osobowość – Sidney’a Lufta, granego przez Rufus’a Sewella. Został on jej menadżerem i pomógł w 1954 roku wrócić na scenę. Garland zagrała wtedy w głośnym filmie „Narodziny gwiazdy”. Z Sydney’em miała dwójkę dzieci. Po jedenastu latach małżeństwa Judy oskarżyła Lufta o przemoc domową i nadużywanie alkoholu. Odchodząc, pozbawiła go praw do opieki nad dziećmi. To wtedy udała się na pierwszą trasę z występami do Wielkiej Brytanii i wyszła ponownie za mąż za Marka Herron’a, ale to małżeństwo trwał zaledwie chwilę.
Ostatnim mężem Judy Garland został Mickey Deans, grany przez Finna Wittrock’a. W filmie Good’a historia tej dwójki jest ciut wybielona, jako że na prawdę Judy poznaje Mickey’a, kiedy ten przemyca narkotyki do jej hotelu w Nowym Jorku. Jest o 12 lat młodszy. Judy wyszła za niego w Londynie, trzy lata po tym jak się poznali. Nie był to również łatwy związek, podobno Dean wcale nie był taki wspierający. W Londynie to on mobilizował ją do wyjścia na scenę, nawet wtedy kiedy jej stan był tak tragiczny, że ledwo mogła ustać. Zaraz po śmierci Judy Dean wydał swoją książkę, już na okładce umieścił, że jest to bestseller, książka miała tytuł: „Nie płacz więcej, moja pani. Najlepiej sprzedająca się historia Judy Garland” i ukazała się w 1972 roku.
Garland występowała przed milionami ludzi, nawet wtedy kiedy nie mogła mówić, bo po wielu koncertach jej gardło odmawiało posłuszeństwa. Na jednym z koncertów, ktoś do Garland krzyknął: Po prostu tam stój.

Judy Garland została ikoną, nie tylko ze względu na role jakie zagrała, ale też dzięki temu, że na scenie za każdym razem starała się dać z sobie wszystko. Była pewna siebie, kolorowa i mimo trudności wciąż walczyła o swoje miejsce w życiu. Nie przeszkadzało jej, że mężczyźni w jej życiu są biseksualni, dwóch z jej pięciu mężów było homoseksualistami, tak jak jej ojciec. Judy była więc doskonałą osobą, żeby stać się twarzą nowo powstającego ruchu LGBT. W filmie „Judy”, Garland poznaje parę gejów, z którymi włóczy się na londyńskich ulicach. Cała społeczność gejowska identyfikowała się z gwiazdą i jej problemami, była ich ulubienicą.
Wszystkie jej dzieci poszły w jej ślady szukając sobie miejsca na scenie, zaczynając od Lizzy Minnelli, która za swój Kabaret zdobyła liczne nagrody, po dwójkę dzieci z kolejnego małżeństwa – Joey’a i Lornę. Judy z Lizzy występowały wielokrotnie razem na senie. Lizzy mimo trudnego dzieciństwa była bardzo związana z matką, razem w Lorną opiekowały się Garland, kiedy ta niedomagała, wypełniały jej tabletki nasenne cukrem. Pilnowały by nie przedawkowała. Lizzy po jednym z koncertów powstrzymała matkę przed skokiem z okna hotelowego pokoju.
Minnelli nie zabrała głosu w sprawie filmu „Judy”, „nie potępiam i nie popieram, mam nadzieję, że nie zrobią tego co zwykle” – napisała w oświadczeniu. O Reene Zellweger powiedziała zaś: „wspaniała aktorka”, co może świadczyć o pozytywnym podejściu do wyboru aktorki grającej jej matkę.
22 lipca 1972 roku Garland przedawkowała leki nasenne w swoim londyńskim domu. Wszyscy, którzy ją znali mówili, że było to przypadkowe przedawkowanie, a nie samobójstwo. Z badań wynika, że Judy tego dnia wzięła o wiele za dużo leków, ich ilość i stężenie zabiłoby każdego.
„Pozwoliła sobie na chwilę swobody, odsłoniła się. Nie umarła ze względu na przedawkowanie leków. Myślę, że była po prostu zmęczona. Żyła na szalonych obrotach. Myślę też, że nigdy nie szukała szczęścia, bo zawsze myślała, że szczęście oznacza koniec.” – mówiła w wywiadzie dla magazynu TIME Lizza Minnelli zaraz po śmierci matki.