Miasto marzeń

W 1968 roku w Indiach zakopano urnę z ziemią ze 124 państw świata – ta urna to więź łącząca ludzi, więź która miała być ponad wszelkimi podziałami i interesami, podobnie jak miasto dla którego stała się kamieniem węgielnym. Auroville – miasto marzeń powstało na pustyni, miało być miejscem w którym można ponownie odnaleźć siebie i swoje człowieczeństwo. Katarzyna Boni za pierwszym razem uciekła z idealnego miasta, przytłoczona jego atmosferą, za drugim zdołała wytrwać. W swojej nowej książce „Auroville. Miasto z marzeń” zabiera nas nie tylko na wycieczkę po ulicach tego niezwykłego miejsca, ale przede wszystkim na wycieczkę w głąb naszych duchowych doświadczeń. 

Miasto Ludzkiej Jedności – skupione wokół Matki, kobiety która wiele lat wcześniej napisała w swoim dzienniku, że nie należy do żadnego społeczeństwa, żadnej rasy, a jedynie do Boskości, jest dziś, wiele lat od założenia, ciągle popularne. Miało być nadzieją na to, że ludzie mogą żyć ze sobą w zgodzie, wyzbywając się przy tym wszystkich kapitalistycznych zachcianek. Tu konsumpcja została ograniczona do tego, co niezbędne do dobrego rozwoju, miało nie być wyzysku, nierówności społecznych, zazdrości, czy wynikającej z nich przemocy. Miasto oparte na boskich prawach równości, miłości, tolerancji miało być obiecanym rajem. 

Głównym filarem tego boskiego przedsięwzięcia była Blanche Rachel Mirra Alfassa – Francuska, która do Indii trafiała ze swoim drugim mężem. Od początku Mirra szukała swojej życiowej drogi w filozofii, dla której porzuciła sztukę. W Indiach, w Pondicherry jej drogi skrzyżowały się z charyzmatycznym guru – Aurobindo Ghosegim, który gromadził coraz więcej osób wokół swoich nauk i przekonań. To dla niego Mirra postanowiła stworzyć aśramę. On nazywał ją „Matką”, tak jak później nazywali ją mieszkańcy Auroville. Aurobindo nie doczekał powstania Auroville – takiego, jakie znamy dziś, zmarł w 1950 roku. Mirra postanowiła działać dalej, wykształcona, pewna swojej życiowej drogi i mądrości nie bała się wyzwań, a do swoich planów postanowiła przekonać świat. 

„The only true freedom is the one obtained by union with the Divine.  One can unite with the Divine only by mastering one’s ego.”/ Jedyną prawdziwą wolnością jest ta, która wywodzi się z pojednania z Boskością. Każdy może się zjednoczyć z Boskością jedynie wtedy, kiedy jest w stanie zapanować nad swoim ego.”/ Matka  

W 1956 roku dla „Matki” narodził się nowy świat. W swój projekt zaangażowała UNESCO, które wspierało wielokrotnie Auroville swoimi rezolucjami. Chciała wybudować miejsce, które będzie przyjazne, ale które też będzie robić ogromne wrażenie. Wskazując palcem kawałek wyjałowionej pustyni z jednym drzewem, Mirra myślała o cudownych zielonych zakątkach i pięknej świątyni. Do realizacji swojej wizji wybrała paryskiego architekta – Rogera Angera. 

fot. Instagram Auroville

Idea Auroville była tak kusząca, że masowo do Indii zaczęli przyjeżdżać ludzie, którzy chcieli zamieszkać w mieście. 

„Część z tych osób jechała z myślą, że miasto już jest. Widząc pustynię i gołą wypaloną ziemię, byli rozczarowani i wracali. Ale była też część osób, która postanowiła działać, wzięła łopaty i zaczęła kopać, tak żeby zatrzymać wodę w ziemi.” – mówi Katarzyna Boni. 

To oni zbudowali ten zielony zakątek, uwierzyli we wspólnotę i miasto w którym panuje jedność. Dziś Auroville jest pięknym, zielonym miastem do którego może przyjechać każdy. Na chwilę, żeby zobaczyć i dotknąć tej idei, albo na dłużej, żeby stać się jego częścią. W Auroville żyje około 3 tysięcy osób, jedynym wymaganiem, żeby zostać przyjętym jest wiara w to przedsięwzięcie i chęć wspólnej pracy na rzecz miasta i swojego rozwoju duchowego. 

„Nie każdy jest stworzony do tego, żeby zamieszkać w Auroville. Warstwa duchowa, która jest od razu dostrzegana, może odstraszać, szczególnie nas, ludzi z Zachodu. My odrzucamy często to, co duchowe. Ludzie więc przyjeżdżają do tego miasta, i pierwsze ich spostrzeżenie jest takie, że to jest sekta.” – opowiada Boni. 

Ale w Auroville nie ma kapłanów, guru, mędrców, którzy stanowią jakąś wyższą warstwę, do której można należeć po zgłębieniu wielu ksiąg i mądrości. Tu wszyscy są równi. Każdy rozwija duchowość na swój własny sposób, szukając własnej drogi. Często duchowość rozwijana jest przez pracę na rzecz wspólnego dobra, przez wyrzeczenie się własności. To kolejny koncept, który nam Europejczykom, Polakom, może wydawać się zupełnie oderwany od rzeczywistości. 

fot. Instagram Auroville

Budujesz dom, który nie należy do ciebie. Kiedy zdecydujesz się opuścić miasto, nie masz nic, co mógłbyś spieniężyć, do czego mógłbyś rościć sobie prawa. Prowadzisz biznes, ale nie jest on twój. Wszystko należy do wspólnoty. To zupełna rewolucja, tak jak zakupy bez pieniędzy. 

„Przeprowadzałam wywiad do książki „Nadzieja” z Umą, która ma biznes w Auroville. Zatrudnia wiele osób, w tym kobiety z wiosek rybackich. Teraz kiedy miasto jest zamknięte ze względu na pandemię, również biznes zamiera. Uma musi płacić swoim pracownikom, ale musi też płacić miastu „podatek” od przychodu. To jest 33%. Zapytałam czy miasto nie umorzyło tych opłat w związku z pandemią, Uma była oburzona pytaniem. ‚To ja jestem tu, żeby wspierać miasto, dzięki temu ono wspiera tych, którzy tego potrzebują, ja chcę płacić.’ Myślę, że tej zmiany w myśleniu nie potrafimy dokonać.” – podkreśla Katarzyna Boni.

Auroville opierało się na kilku zasadach odnoszących do moralności i duchowości. Nie rządziło się żadnym restrykcyjnym zbiorem zasad, to „Matka” decydowała co jest dobre dla miasta i mieszkańców. Kiedy raz podjęta decyzja okazała się błędna lub coś przestało się sprawdzać, „Matka” potrafiła zmienić zdanie. Dokładnie tak było w przypadku płotów, Auroville miało być miastem otwartym, w którym nie będzie płotów i ogrodzeń, które mogły dzielić nie tylko przestrzeń, ale i ludzi. Kiedy jednak w mieście pojawiły się kozy, Matka pozwoliła postawić płoty, po to, żeby ograniczyć zniszczenia powodowane przez zwierzęta. 

W roku 1973 roku Mira zmarła. Od jej śmierci Auroville  nie ma formalnego przywódcy. W 1988 roku Indie wraz z UNESCO nadały miastu prawa i ustanowiono zarząd składający się z wybitnych Hindusów, Międzynarodową Komisję Doradczą i Zgromadzenie Mieszkańców, które wspólnie wyznaczają kierunek rozwoju i dbają o miasto i jego mieszkańców. 

Od lat ’70 Auroville bardzo się zmieniło. Tak jak każde inne miasto, tak i to, uznawane za idealne ciągle jest w stanie zmiany. Najlepszym przykładem jest choćby edukacja – w Auroville dzieci same podejmują decyzję jak chcą się uczyć, a do wyboru mają kilka rodzajów szkół, w tym takie w których są oceniane i zdają państwowe egzaminy, co pozwala im na składanie papierów na uniwersytety międzynarodowe. Na początku istnienia miasta, dzieci dostały nieograniczoną wolność, uczyły się tego czego chciały i tak jak chciały, często dorośli zwracali się do nich o radę, to bardzo indyjskie podejście, w którym dusza dziecka ponownie wróciła na Ziemię wraz ze swoją mądrością. Dziś mimo tej wiary, edukacja ma bardziej ustrukturyzowany system. 

To co jeszcze się zmieniło, to fakt, że do miasta napływają rzesze turystów, chętnych do zwiedzania, medytacji, słuchania muzyki, poznania historii i ludzi tam żyjących. Dziś Auroville to trochę atrakcja turystyczna. 

Dla niektórych Auroville to utopia, spełnienie marzeń. Dla innych to ciężka praca nad sobą, nawet ci którzy przyjeżdżają zgłębiać swoją duchowość, często nie mogą się pogodzić z pewnymi normami. Dążenie do doskonałości nigdy nie było rzeczą łatwą, podobnie jak nieograniczona wolność, która niesie ze sobą niepewność i odpowiedzialność. Najbardziej zadowoleni zawsze są turyści – mogą zachwycić się atmosferą i pięknem, a później wrócić do swojego normalnego życia.

„Auroville. Miasto z marzeń” porusza w czytelniku wiele emocji. Tak jak turyści możemy się zachwycić, ale też poczuć to, z czym mierzą się mieszkańcy. Przy okazji lektury można wpaść w wir pytań, od tych, gdzie się podziały nasze ideały i marzenia do których dążyliśmy, gdzie nasza duchowość? Kończąc na pytaniach o rolę przywódców i sposoby podejmowania decyzji, które dotyczą większości, o to czy takie idealne miasto istnieje, czy każdemu tam dobrze, czy to tylko pozory? Dlatego na okładce Boni podkreśla dwa miejsca akcji, pierwsze to miasto i cała jego sieć powiązań, drugie, metaforyczne, każdy czytelnik musi odnaleźć w sobie. 


Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.