Szczepan Twardoch – gwiazda wśród pisarzy, wraca nową książką. „Pokora” jak twierdzi, to do tej pory jego najlepsza powieść. Podobnego zdania są krytycy. Twardoch zabiera nas na Śląsk, na pola bitwy I wojny światowej i do rewolucyjnego Berlina. Siedzimy w głowie Aloisa Pokory – chłopaka, który wbrew pozorom ma sporo wspólnego z pisarzem, choć nie jest jego alter ego.
Szczepan Twardoch pisze o tym co mu w sercu gra – nierówności społeczne, uległość, pokora, podporządkowanie i rodzący się bunt. Bunt często z karabinem w ręce. Bunt przeciwko światu, społeczeństwu, regułom. Twardoch nie tylko lubi historię, bo wydarzenia, miejsca, osoby o których pisze mają swoje pokrycie w dużej mierze w realiach, ale lubi militaria i zna się na nich jak nikt.
„Bliższa ciału koszula. Każdemu najbliższa jest ta historia, w której sam uczestniczy i – mimo całego potencjału empatii, który posiadamy jako rodzaj ludzki – każdy ma jakąś swoją historię i przeżycie, które chce opowiedzieć.”** – mówił pisarz w Wyborczej.
„Pokorę” uznaje za swoją najlepszą książkę – tę nad którą zapanował pisarsko, choć żadna z jego książek nie jest doskonała i w każdej znalazłby coś do poprawki. „Pokora” jak mówi, „jest też najbliższa mu emocjonalnie”.
‚Pokora
11 listopada 1918. Leutnant Alois Pokora wychodzi ze szpitala na ulice zrewoltowanego Berlina. Stary świat się skończył.
La Belle Époque umarła w okopach I wojny światowej. Nowy świat rodzi się w bólach: na froncie zachodnim i podczas rewolucji, przetaczającej się przez pokonane Niemcy.
Alois nie należał do starego świata, nie należy też do nowego. Syn górnika z Górnego Śląska, zrządzeniem losu wyrwany z proletariackiej rodziny, wszędzie spotyka się z pogardą i odrzuceniem. Samotny i prześladowany, wierzy tylko w erotyczną relację z perwersyjną, dominującą Agnes. Jednak w świecie, który się skończył, nic nie jest prawdziwe.’***

Pisarz, piszący po polsku, Ślązak z krwi i kości, pisząc „Pokorę” zabiera nas w miejsca, które są mu wyjątkowo dobrze znane, z dzieciństwa, młodości, dorosłego życia. Twardoch nigdy nie opuścił Śląska, tu wrósł, w jego historię, problemy, w ziemię. Przy okazji promocji swojej powieści, zdarzyło się nawet, że Twardoch odpalił swój kabriolet i przejechał się, pokazując dziennikarce drogę z Nieborowic, z których Alois pochodzi, jechał przez Żernicę, do Pilchowic. Po drodze pokazywał kościół w którym jego dziadek żenił się po raz drugi, po śmierci swojej pierwszej żony – Pauline Magnor.
„Jesteśmy w centrum Pilchowic, przed wojną to było takie małe miasteczko, czy też wieś targowa, względnie zamożne, było tu seminarium nauczycielskie, szpital, dwa albo trzy hotele, kilka knajp, majątek ziemski. Wszystkie pilchowickie lokacje w „Pokorze” są oczywiście autentyczne. Ta fara z XVIII wieku, w której fikcyjny Alois mieszkał. Budyneczek z wieżą, w którym był hotel”* – opowiadał.
Często go pytają o to kim jest, Polakiem, Ślązakiem, a może chciałby być Niemcem? Te pytania zadaje również sam w swojej powieści, tyle że tam zastanawia się nad tym Alois Pokora. Twardoch nie lubi przyklejać sobie żadnej łatki – nie upiera się, że blisko mu do Polski – chociaż mu blisko, bo tu żyje, nie czuje się Niemcem, choć, co podkreślają jego powieści, sporo Ślązaków zahacza myślami o Niemcy. Podobnie Twardoch ma z polityką, co w sumie jest dość sprytnym i mądrym rozwiązaniem – „będę bronił wyborców PiS, bo w jakiś sposób ich rozumiem”, mówił, co zupełnie nie przeszkadzało mu wyjść na demonstrację i bronić osób LGBT+. A jak wiemy, Szczepan Twardoch na demonstracje nie chodzi. Tym razem jednak, zapytany o to, mówił, że „osoby LGBT+ stanowią część społeczeństwa i to, co się dzieje, ta nienawiść jest realna i jest dla nich zagrożeniem.”**
Wygadany Twardoch pokorny być nie zamierza i nic dziwnego, bo to, co ma wywalczył sobie sam. Od siedzenia z chłopakami na ławeczce, dzięki swoim książkom przeszedł płynnie do zbierania samochodów i zegarków, pływania na jachcie. Część osób zarzuca mu – Twardoch pisze dla pieniędzy.
„Krzysztof Varga obwieszcza światu już po raz któryś, że Twardoch pisze dla pieniędzy i że ciągle pisze podobnie, bo czytelnicy tak lubią.
No cóż, wolę ciągle jak Twardoch, niźli miałbym raz jak Varga, i tak, lubię sobie czasem kupić jedzenie, dlatego piszę dla pieniędzy. Dlaczego zaś pisze Krzysztof Varga? To pytanie, na które odpowiedź znaleźć niełatwo.” – odpowiada Twardoch w swoich mediach społecznościowych.
To prawda, że Twardoch ma swój styl – natłok myśli, oddzielonych przecinkami, nie daje nam złapać oddechu między jednym wydarzeniem, a następnym. Czas teraźniejszy, przeplata wspomnieniami bohaterów. Wszystko jednak u Twardocha ma swój cel i ma swoje miejsce w opowieści, każda decyzja bohatera, każdy krok jest drogą, która prowadzi do punktu zwrotnego.
Pierwszy plan był zgoła inny – „Pokora” nie miała tytułu „Pokora” i miała być opowieścią o powstaniach śląskich. Ale Alois odnalazł się w Berlinie – tam mógł poczuć bunt, mógł choć przez sekundę zdecydować o swoim życiu, tak jak decydują ludzie, którym życie dało swobodę podejmowania decyzji, nie uczyło pokory, dostosowywania się za cenę akceptacji.
Twardoch rzucił więc młodego Pokorę na wojnę o godność – do gimnazjum, na front, do Berlina i kazał mu wrócić do domu, żeby jeszcze raz Alois mógł się przyjrzeć sobie. Przez ten cały czas Alois walczy, nie chce się poddać i jednocześnie dość często się poddaje. To właśnie słowo godność jest słowem kluczem w „Pokorze”. O co chodzi z tą godnością? – pytają wszyscy Twardocha.
To ważne pytanie przewija się przez wszystkie jego książki. Nawet zapowiedź serialu „Król”, który za moment zadebiutuje na antenie Canal+, zaczyna się od sceny, kiedy Szapiro pyta: „Wiesz skąd ja jestem? Z nędzy, z ulicy” – sam sobie odpowiada bohater, nie czekając na nikogo.
Szczepan Twardoch pisze męską literaturę – jest w niej przemoc, seks, władza. Ale są też silne kobiety – niektóre pozornie, inne choć mają cieżko, nie zatrzymają się nawet na chwilę i walczą, tak jak umieją najlepiej o …godność. U Twardocha nawet ladacznica może mieć więcej godności i rozumu, niż Ci którym przyszło jej usługiwać. Taka przekora, bo pokory tu brak.
Wydaje się, że właśnie za tę przekorę kochamy te trudne opowieści Szczepana Twardocha. Jeśli chcecie się na moment oderwać i zanurzyć w męski świat, polecam lekturę „Pokory” i serial „Król” na Canal+.
**https://wyborcza.pl/7,75517,26314864,szczepan-twardoch-skandowanie-mnie-zenuje.html