Aktorka, modelka i wokalistka Julia Pietrucha wydała właśnie nową płytę – „Folk it! Tour”. To zbiór piosenek w nowych aranżacjach – większa część pochodzi z dwóch poprzednich płyt, ale specjalnie na koncerty Julia wybrała folkowo – bluegrassowe brzemienia. Okazało się, że tak bardzo spodobały się publiczności podczas Folk it Tour, że artystka zdecydowała, że wyda je ponownie. To płyta, która nie tylko wprawia w dobry nastrój, ale przede wszystkim wprawia w ruch.
Julia Pietrucha zaczynała karierę jako aktorka. Zagrała w kilku serialach, między innymi w „Blondynce”, „M jak miłość”, „39 i pół”, czy „Kasi i Tomku”. Dostała nagrodę na Festiwalu Filmów Fabularnych w Gdyni za rolę w „Jutro idziemy do kina”. Była związana z warszawskim Teatrem Syrena. Fani, ścianki, premiery, imprezy, szybko zmęczyły Julię, która postanowiła się wyrwać z Warszawy i złapać dystans do życia. Wycieczka po egzotycznych zakątkach naszego globu, z chłopakiem i ukulele przyniosły pierwszą płytę – „Parsley”. Od tamtego momentu dużo się zmieniło. Julia Pietrucha wyprowadziła się z Warszawy. Urodziła córeczkę. I wydała kolejną płytę – „Postcards form the Seaside”. Julia obecnie mieszka w Gdańsku i jak mówi nareszcie czuje, że znalazła swoje miejsce.

Pierwsza samodzielnie wydana płyta okazała się dużym wydarzeniem… głównie medialnym, bo znana aktorka sięga po ukulele i zaczyna grać? Jak to wypadnie? Media szumiały od plotek. Okazało się, że album spodobał się bardzo, sprzedaż rosła, a Julia zaczęła koncertować. Druga płyta została równie dobrze przyjęta. Dla Julii to był już zupełnie inny etap życia. Podróże, koncerty, spacery brzegiem morza.
Julia nie tylko uwielbia koncertować, ale równie chętnie spędza czas z publicznością – jej koncerty to miłe posiadówki, w ciepłej atmosferze relaksu. Czasami rozmawia z fanami pół godziny, czasami siedzi i gada nawet po kilka godzin. Muzyka to dla niej spełnienie marzeń, odskocznia od codziennego życia i od matkowania. Choć w rozmowach podkreśla, że uwielbia być matką i odkrywać świat z Gają na nowo – co zresztą widać po zdjęciach z ich wspólnych wyjazdów.
Folk it! Tour miał być jednorazową przygodą, trasą koncertową zaplanowaną na jesień 2019. Ale muzyka w nowych aranżacjach tak bardzo spodobała się fanom, że zaczęli Julię prosić o płytę. Artystka mówi, że gdyby nie pandemia, to nie wie czy ta płyta by się ukazała. Brak kontaktu z zespołem i z fanami był przykrym doświadczeniem. Julia zapytała muzyków czy są chętni nagrywać, i okazało się, że tak! Wszyscy siedzieli zamknięci w domach, chętnie chwycili za instrumenty i ruszyli na wspólną wyprawę kamperem w Polskę. „Czas w kamperze to było święto! Emocjonalne fajerwerki” – mówiła Julia w jednym z wywiadów.
Posłuchajcie! Przy okazji Julia wrzuciła na YT „Folk Nomads” – dzienniki muzyczne, czyli zapis jak powstawała płyta. To kilka odcinków, jeden z nich znajdziecie pod teledyskiem Unda Da Sea, a na YT jest ich jeszcze kilka.