„Na ścianie przy wejściu wisi portret: powiększona fotografia. Obok metryka chrztu z mnóstwem pętelek i zawijasów. Urodził się w 1879.” Tak zaczyna się najnowsza książka Marcina Wichy „Kierunek zwiedzania”. Wicha zapuszcza się na tereny „mniej sobie znane”, jest przecież grafikiem, znawcą designu, pisarzem. A jednak historia Kazimierza Malewicza wciągnęła go do tego stopnia, że nie tylko przygląda mu się z bliska, ale i nas zachęca do tego samego.
Wicha nie bierze zakładników, prowadzi nas w świat sztuki i dzieł, nie stawia pomników, pisze jak było, ale czy tak było rzeczywiście? Pewności nie będziemy mieć nigdy, przecież historię piszą ludzie. Biografię składa się ze strzępów opowieści, z notatek, z artykułów prasowych, listów i w tym wypadku obrazów. Jak też należy założyć, artysta – lekkoduch, tworzy siebie tak jak chce, kreuje, zmienia, eksperymentuje. Niełatwo dojść z artystą, gdzie leży prawda, jaki był i co myślał, kiedy kolejny raz pokrywał swoje dzieło nową farbą.
Z Marcinem Wichą wchodzimy na wystawę, bo jego książka ma formę oprowadzania. Zobaczymy dzieła Malewicza, ale to głównie oprowadzanie po osobistych historiach, po przedmiotach i po czasach – rewolucyjnych i szalenie ciekawych. Wicha chętnie zagłębia się w świat sztuki i artystów, nieraz służą mu do ciętych porównań. Już na wstępie pisze: „rysy Picassa są skarbem całej ludzkości.[…] ta twarz jest dziurawa. Wygląda, jakby ją pokryła warstwa zaschniętej gliny albo udeptały kopyta zwierząt.”* Tak opisuje twarz Kazimierza Malewicza, do tego dodaje: biedny, niedożywiony, skromnie ubrany, artysta nieartysta, ale też samouk, ambitny i uparty. Malewicz musiał sam wywalczyć sobie miejsce wśród malarzy, a okoliczności wcale mu nie sprzyjały. Mimo tego, przeprowadził swoją własną rewolucję i do sztuki wprowadził proste formy. Nadał kwadratom kolorów, a jak się przyjrzymy bliżej to zauważymy i fakturę.
1915 rok. Ostatnia wystawa futurystów 0,10 przynosi nieoczekiwany zwrot akcji. W jednym z pokojów wywieszono prace Malewicza, w głównym rogu nad innymi prostymi formami wisiał „Czarny kwadrat na białym tle”. Prowokacja. Koniec sztuki w akademickiej formie. Malewicz na tej pamiętnej wystawie rozdaje swój manifest – „Od kubizmu i futuryzmu do suprematyzmu”. Ta wystawa zmieni wszystko.
„Tylko sztuka (…) jest w stanie wyzwolić świadomość człowieka od balastu racjonalnego pseudopoznania i pokierować ją ku odczuciu świata jako bezpodmiotowości”.** – pisali znawcy sztuki, tłumacząc suprematyzm Malewicza. Artysta zaś malował kwadraty – czarny był pierwszy, później czerwony i biały na białym tle – doskonałość i czystość w najwyższej formie. Kwadrat okazał się dla Kazimierza nadrzędną figurą, którą uzupełniły krzyż i koło.

Co było przed suprematyzmem? „Tutaj widzimy, jak Kazimierz pali ojca. Ale później namaluje go jeszcze raz. Z fotografii albo z pamięci. Z fałszywych wspomnień. Z żalu za tym spalonym obrazkiem, z wyrachowania.” – pisze Marcin Wicha. Kazimierz Malewicz malował proste i jak niektórzy twierdzą ‚dziecinne’ obrazy. Część krytyków się zastanawia, czy artysta miał talent? Część oglądających się zastanawia, czy czarny kwadrat jest sztuką?
A jednak dziś najczęściej piszą o Malewiczu, że był wielkim artystą awangardy. Jego rodzina zjednoczyła siły, aby odzyskać dla siebie jego obrazy i zaraz po dostaniu aktu własności wystawić je na aukcjach. Wicha przywołując matkę Kazimierza Malewicza, pisze, że kobieta ta najbardziej się martwiła, że mimo iż uczyła swoje dzieci, jak ważne są relacje rodzinne, to nie wierzyła, że rodzina utrzyma kontakt ze sobą. A jednak po wielu latach na aukcji Sotheby’s sprzedali kompozycję suprematystyczną z 1916 roku za niebagatelną kwotę sześćdziesięciu milionów dolarów. Zjednoczeni i w pełni zgodni, co do tego, że to się opłaca.
Propozycja napisania biografii Malewicza podła ze strony wydawnictwa. Marcin Wicha był na spotkaniu, chyba autorskim, i słuchał jak należy pisać biografię, po czym „zrobił wszystko odwrotnie”. Choć na początku jest data, coś o śmierci Malewicza pod koniec, to dzieła potraktował opisowo. Wyszło mu to wyjątkowo dobrze i ciekawie dla czytelnika. Okładka książki również jest majstersztykiem – „Kierunek zwiedzania” ma swoją czcionkę, nieco awangardową, czarne litery na białym tle ułożone w drogę prowadzącą do czarnego kwadratu – tak sygnował swoje późne prace Malewicz. Projektował ją Przemek Dębowski.
„Uważałem, że nie bardzo można opisać drugiego człowieka. Miałem problem z niekonsekwencją. I zacząłem myśleć, jak to zrobić, skoro nie umiem tego zrobić jak należy. I w tym Malewicz jest pomocny, bo ma w sobie coś z hochsztaplera, chuligana, i potrafi się wymknąć. Potrafi się posługiwać w swojej twórczości tym, co właściwie jest jego słabością. To jest dla mnie niesłychanie ciekawe, że te nasze deficyty można od czasu do czasu wykorzystać w taki sposób, żeby się stały narzędziem opowiedzenia czegoś innego. Tam, gdzie go odrzuca od akademizmu, tam znajduje sobie wyjście, żeby to ominąć. Jak się czyta czy ogląda Malewicza, to jakoś człowiek robi się odważniejszy, nabiera ikry, Malewicz jakoś zachęca do chuliganienia.” – mówił Wicha w Bigbook Cafe.

„Litery kipią, tłoczą się. Słowa zamieniają się w krzykliwe napisy. Rozpychają się na boki…
I WSZĘDZIE WOKÓŁ TŁOCZĄ SIĘ OBRAZY.”*
„On [Malewicz oczywiście] w jasnym ubraniu. Siada i macha ogromną stopą. Podnosi but, żeby wszyscy zauważyli, jaki ten trzewik stary i dziurawy. Następnie z wielkim zaangażowaniem – gestykulując – wygłasza wykład o tym jak chodzić, żeby buty się nie niszczyły.
…
- Ojej – mówią panny. – Ojej, stopa futurysty.”*
Tak chuligani Marcin Wicha w swojej książce. Nie wiem, czy spodobałoby się to Kazimierzowi Malewiczowi, choć podejrzewam, że tak, że nawet bardzo. Choć mógłby być urażony, że Wicha tak pół żartem, pół serio, tak bezpośrednio opowiada o tym, „jak ponosi go, jak plecie, nawija, tka”, a czasem maluje.
To co? Zaczynajmy… to nie potrwa długo, nie będzie nudno, obiecuję. „Kierunek zwiedzania” to nie jest zwykła biografia, to opowieść o artyście i jego życiu, o przedmiotach i przypadkach, bo wszystkim rządzą przypadki. Pozostaje się ucieszyć, że Malewicz został artystą, i że Wicha dał nam chwilę rozrywki swoją książką.
* „Kierunek zwiedzania”/ Marcin Wicha/wyd. Karakter