Outsiderka popkultury/ Monika Brodka i jej nowa płyta „Brut”

Po pięciu latach przerwy Monika Brodka wydała swoją kolejną płytę. „Brut” to powrót w dobrym, popowym stylu przełamany niezwykłym dźwiękiem, brutalistyczną wizją świata i nowym, niezwykłym wizerunkiem artystki. 

Pamiętam Monikę Brodkę śpiewającą piosenki z „Grandy”. Łódź, dookoła pofabryczne, stare budynki. Monika stała na dachu autobusu koncertowego, wokół podskakiwała skromna koncertowa publiczność, która znała zdecydowaną większość słów. Już wtedy Brodka była wschodzącą gwiazdą, dziewczyną z telewizyjnego show, której się udało. Do dziś „Granda” dla wielu osób jest płytą szczególną, a przeboje takie jak „W pięciu smakach”, „Saute”, czy tytułowa „Granda” to ponadczasowe hity. Kiedy w 2016 roku ukazało się „Clashes” oczekiwania były ogromne – pierwszy, międzynarodowy album artystki, który miał jej kupić publiczność na świecie. I mimo, że album ten był całkiem solidną dawką muzyki, to nie został szerzej doceniony. 

Między płytami Monika gała koncerty, współpracowała z Męskim Graniem, nagrała „Grandę” z The Dumplings na płytę „Powroty”. Zyskała pewne miejsce wśród wykonawców i status gwiazdy, jej przeboje stały się klasyką. W 2018 roku artystka przypomniała utwór Izabeli Trojanowskiej, „Wszystko czego dziś chcę”, który nagrała do serialu „Rojst”. Jej lekko duszny, ochrypły i seksowny głos na długo zapadał w pamięć i pozostawiał niedosyt i tęsknotę za muzyką Brodki. 

Dlatego niemałe poruszenie wywołał pierwszy singiel zapowiadający płytę – „Game change”. Prosta brutalistyczna architektura, uniformizacja i standaryzacja, to świat do którego zaprasza Brodka. Aby móc w nim żyć, trzeba się dostosować, wtedy można marzyć o pieczątce. Jak mówi artystka, inspiracją do powstania piosenki była historia Dziewic Kanunu, które żeby realizować swoje marzenia i zdobyć prawa wchodziły w rolę mężczyzny, przy okazji wyrzekając się zupełnie swojej kobiecości. Dopełnieniem tej opowieści jest „Hey Man”, w którym kobiety przejmują kontrolę i tożsamość mężczyzny z którym flirtują. 

To bardzo przemyślany motyw, który stanowi manifest w ustach Brodki – z góry przypisywane nam role społeczne często są konstruktem, który trudno w pełni zaakceptować. Monika zaś elektryzuje już okładką płyty, która również jest ważnym elementem wizualnym podkreślającym to przesłanie. Rodzinne zdjęcie małej Moniki, która jest w letnim negliżu, a jej chude ciałko oplata wielki wąż, jest świetną pamiątką, ale użyte jako okładka płyty ma prowokować. Elektryzujące jest to, że na tym zdjęciu mieszają się emocje – od strachu, po dumę i radość. 

Płyta Brut/ Monika Brodka

„Widzicie mnie w wieku lat 5, kiedy fakt bycia kobietą nie miał jeszcze żadnego znaczenia. Był to czas niewinności i beztroski, ale także nieświadomości przyszłych oczekiwań, które społeczeństwo nakłada na kobiety. Wąż, który mnie oplata symbolizuje pokusy, grzechy, czy tak jak na tym zdjęciu, wszystko to, co może czekać na tę dziewczynkę w przyszłości. I właśnie to zderzenie wydało mi się szczególnie ciekawe…”.*

„Brut” to również powrót do dźwięków, którymi Brodka nasiąkła jako dziecko. To ludowość, którą słychać dobrze na „Grandzie”. Tym razem jednak cały proces wyglądał zupełnie inaczej. Przy dwóch poprzednich płytach Monika miała szczegółowy koncept w głowie, kiedy siadła do pracy i nagrywania. „Brut” powstawał bardziej spontanicznie, przy okazji wspólnego muzykowania i nagrywania w Londynie, gdzie Monika spędziła chwilę. Do współpracy zaprosiła swoje tatę – Jana Brodkę i Hiroko Komiyę, japońską instrumentalistkę. Razem nagrywali instrumenty ludowe, okaryny, piszczałki, dudy, żeby te dźwięki przetwarzać, samplować. Cały materiał z nagrywania pojechał do Londynu, gdzie Monika tworzyła bibliotekę nowych dźwięków, są tam nie tylko ludowe historie, ale również jej głos, czy odgłosy otaczającego ją świata, w tym dźwięki klimatyzatora. Jak mówi Monika w wywiadach, to również jest brutalizm – budowanie czegoś zupełnie nowego na gruzach i ruinach tego, co było, zniekształcanie, burzenie i odkrywanie na nowo. 

„Podczas pracy w londyńskim Flesh and Bone Studios, pod okiem producenta Oli’ego Baystona, powstał bezkompromisowy materiał, napędzany klasyczną sekcją rytmiczną, w którym pobrzmiewają echa punk rocka, trip hopu czy grunge’u. Płyta „Brut” przepełniona jest powidokami z przeszłości i tęsknotą do lat 90tych, w odważnym i nowoczesnym wydaniu.

„Brut” , to coś wytrawnego, surowego, bez lukru. To także odwołanie do brutalizmu, stylu w architekturze, który zakłada, że najważniejsze są przestrzeń, forma, uwrażliwienie na właściwości stosowanych materiałów i nadawanie im nowych znaczeń.”*

Kiedy tylko materiał na płytę był gotowy, Brodka zaczęła pracować na teledyskami, które okazały się dużym przedsięwzięciem. Artystka nie tylko tworzy muzykę, ale i całą oprawę wizualną, sama również reżyseruje z powodzeniem i to nie tylko swoje kawałki. Praca w pandemii okazała się wyzwaniem, więc kiedy już się udało zrealizować „Game change”, który ukazał się jako kompletna historia wizualno – muzyczna, Brodka ogłosiła sukces. „Satysfakcja, że się udało w nieprzewidywalnych czasach pandemii jest ogromna” – mówiła w Interii. 

Monika Brodka/ fot. Marcin Kępski

*z opisu wydawcy 


Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.