W 1970 roku w Stanach Zjednoczonych obchodzono po raz pierwszy Dzień Ziemi. Zebrany na placu przed jedną z uczelni, tłum młodych ludzi obserwował jak startuje duży, biało – czerwony balon, za nim ciągnął się napis „Earth Day”. Na nowojorskiej Maddison Ave również było tłoczno. Był 22 kwietnia. Od tamtej pory, w ten wyjątkowy dzień ludzie na całym świecie debatują, ale też podejmują działania na rzecz Ziemi. Co możemy zrobić, żeby chronić naszą planetę? Jak żyć, żeby jej nie szkodzić? Jak rozwiązać problemy światowej produkcji żywności, odzieży, czy innych niezbędnych nam do życia rzeczy? Co zrobić z kryzysem klimatycznym?
Naukowcy alarmują, że każdy kolejny stopień Celsjusza o który wzrasta temperatura na Ziemi, przybliża nas do katastrofy. Na międzynarodowym panelu dyskusyjnym IPPC w 2021 roku, w podsumowaniu napisano: „to jest kod czerwony dla ludzkości”. Rokowania są tragiczne. I o tyle, o ile rozumiemy potrzebę każdego z nas do przemieszczania się samochodem, jedzenia mięsa, ubrania się, czy ogrzania domu, o tyle każda z podejmowanych przez nas decyzji jest podejmowana na koszt naszej planety. Za nasz wygodny styl życia zapłacą przyszłe pokolenia.
„Kiedy pierwszy raz świętowano Dzień Ziemi, miał on na celu zmotywowanie ludzi i rządów do podjęcia konkretnych działań. Dziś mamy 2022 rok, mamy umowy klimatyczne, podpisujemy kolejne zobowiązania i kompromisy, które ciągle pozostają mało skuteczne. Rządy wycofują się, lub zmieniają swoje postanowienia robiąc krok wstecz. 22 kwietnia powinien być szansą na ponowne zwrócenie uwagi rządzących na trwający kryzys. Dniem, w którym wszyscy zastanawiamy się co możemy zrobić, żeby ratować Ziemię” – mówiła Kathleen Rogers z Earthday.org.
Dziś liczy się edukacja i świadomość. Od wielu naszych decyzji zależy jak będzie wyglądał nasz świat. Nie trzeba dużo myśleć, co można zrobić. Ot, na pierwszy plan niech wysunie się rezygnacja z plastiku, który jest wszędzie. Od lat używam szklanych lub plastikowych butelek wielorazowego użytku, w których noszę filtrowaną wodę z kranu. Kawę zamiast zamawiać w jednorazowym kubeczku zamawiam podając swój własny – już nikt nie ma z tym problemu. Pierwsze reakcje, że wszędzie chodzę ze swoim kubkiem były dziwne. Dziś większość moich znajomych chodzi ze swoimi kubeczkami, a picie wody z plastikowej butelki jest dla nich obciachem. Nie muszę też sączyć drinka przez słomkę i pakować bananów do foliówki. Nie uważam, że jest to jakieś ogromne poświęcenie, raczej miła świadomość, że dzięki temu świat może będzie nieco mniej zaśmiecony.

Jedzenie mięsa jest wyborem, który również podejmujemy. Hodowle przemysłowe zatruwają środowisko, odpowiadając za ponad 14% światowej emisji gazów cieplarnianych, w tym dwutlenku węgla. Z raportów wynika, że aby zmniejszyć emisję należałoby bardzo ograniczyć spożycie mięsa. Nie potrzebujemy zwykle tyle mięsa ile jemy, a potrafimy zjeść dużo. Na szczęście, coraz popularniejsza staje się dieta wegetariańska i coraz więcej mamy osób flexi, tych którzy ograniczają spożycie mięsa, ale z niego nie rezygnują całkowicie. Jest to dobre wyjście nie tylko dla środowiska, ale również dla naszego zdrowia.
Dziś już wiemy jak wiele szkód przynosi ruch samochodowy w miastach, gdzie smog często utrudnia oddychanie. Teraz na tapetę wzięto loty samolotami, które nie tylko emitują dwutlenek węgla, ale zostawiają w powietrzu smugi między innymi spalin i sadzy, które nie przepuszczają promieniowania Ziemi.
„Jak wynika z badań Ulrike Burkhardt i jej współpracowników z niemieckiego Instytutu Fizyki Atmosferycznej, do roku 2050 efekt ocieplenia niezwiązanego z emisją CO2 ma się potroić.
Transport lotniczy jest obecnie odpowiedzialny za około 5 proc. globalnego ocieplenia, ale jego udział wzrośnie. Nie podejmuje się żadnych znaczących działań zapobiegawczych, zaś prowadzone dyskusje koncentrują się niemal wyłącznie na emisji CO2 związanej z lotami – zauważają autorzy analiz.”*
Zamiast planować kolejne loty samolotem na wakacje, idźmy na kompromis. Może da się w te miejsca dotrzeć inaczej, może zamiast lecieć tysiące kilometrów można raz na jakiś czas zostać i odpocząć bardziej lokalnie? Podobno nawet weganie muszą się wstydzić latania samolotami, tak duży jest nasz dług za jeden niepozorny lot.

W tym roku szczególna uwaga skupia się na modzie. Przemysł odzieżowy generuje wiele zanieczyszczeń, które w szybki sposób degradują środowisko. Produkcja koszulki, czy dżinsów to ogromne zużycie wody, ale także środków chemicznych do odbarwiania i barwienia. Koszulki, która może być założona raz, albo wcale i trafi na wysypisko śmieci. Wszyscy twierdzą, że branża odzieżowa musi się zmienić, zmiany jednak wprowadzane są zbyt wolno w stosunku do naszego dynamicznego konsumpcjonizmu. Szybko zmieniające się trendy to co rok nowy model butów, czy nowa kurtka, którą kupujemy. Tanie, łatwo dostępne ubrania sprawiają, że chętnie kupujemy coraz więcej. Stare rzeczy lądują na śmietniku, nikomu niepotrzebne, zniszczone, powiększają stosy zanieczyszczające środowisko.
Tegoroczne hasło Dnia Ziemi brzmi: „Inwestuj w naszą planetę”. Może to zrobić każdy z nas. Niech tą inwestycją będzie kupienie butelki wielorazowego użytku, lub nie kupienie kolejnej pary spodni, jeśli ich nie potrzebujemy. To może być posprzątanie łąki, czy parku, ale również posianie łąki kwietnej. Pojechanie do pracy komunikacją miejską, a nie samochodem. Może to być również wybranie dania wegetariańskiego na obiad. Małe rzeczy robione w światowej skali mają ogromną moc.
Oczywiście hasło to ma o wiele większy zasięg, organizatorom chodzi o dyskusję na poziomie międzynarodowym o odnawialnych źródłach energii, o produkcji żywności, czy transporcie. Możemy lobbować za zmianami na lepsze, nasze osobiste decyzje mają wpływ na politykę. Skorzystajmy ze swojego głosu. Dla dobra Ziemi.
*https://naukawpolsce.pl/aktualnosci/news%2C77759%2Csamoloty-szkodza-klimatowi-bardziej-niz-sie-wydawalo.html