Makabra – tak można określić obrazy Aleksandry Waliszewskiej. Malarka, bożyszcze instagrama i mediów społecznościowych, inspiracji szuka u symbolistów z przełomu XIX i XX wieku. Jej diabły, demoniczne dziewczynki, koty, które budzą grozę, podobają się światu. Zachwyca się nimi Nick Cave, a Szczepan Twardoch ma tatuaż z jej rysunkiem. Podobne tatuaże dostaniecie na wystawie „Opowieści okrutne” w Muzeum Sztuki Nowoczesnej, tylko trzeba się spieszyć, bo szybko znikają.
Ta wystawa jest jak świat mrocznej baśni. Zaczynamy od śmierci, choroby, rozkładu i dużego obrazu Waliszewskiej przedstawiającego dziewczynkę na koniu. Siedzi na nim okrakiem, jest praktycznie naga, nie licząc butów. W rękach trzyma kosę. Zerka na wchodzących z ukosa, a może patrzy na szkielet postawiony tuż przed nią? To dziewczynka czy sama Śmierć? Tego nie wiemy, możemy jedynie zgadywać.

Na tapecie z dziewczynką wisi dzieło Antanasa Žmuidzinavičiusa. To „Żałość” – człowiek zagubiony gdzieś w lesie, otoczony przez cienie. Na ścianach rząd obrazów, między nimi przykryty czarnym płótnem obraz „Młodość i starość” Stefana Żechowskiego. Dwie kobiety jak w lustrze obijają się w sobie, jedna młoda i jędrna – stoi do nas tyłem, druga stoi przodem i nawet nie jest stara, starość ma już dawno za sobą. U Waliszewskiej młode dziewczyny, z blond lokami brodzą wśród czaszek, są obejmowane przez kościotrupy. To kruchość i zawodność ludzkiego ciała jest tematem na który patrzymy.
Ale żeby nie było, Waliszewska potrafi puścić do Śmierci oko. Jej płaczki są wymalowane niczym na wesele, a panowie idący przez pola z kieliszkami w dłoni zdają się nie zauważać biednego, skulonego truposza, który im towarzyszy.
Zabawa z historią u Waliszewskiej czasami dotyka poważnych tematów. Oto dziewczyna na koniu, niczym rycerz przebija włócznią nazistę. W jej armii są kobiety – ryby i zwierzęta, które zaciekle uderzają na wroga. To wojna dobra ze złem.

W centrum wystawy stoją tłuste koty. To rzeźby babki artystki – Anny Dębskiej. Jej prababcia pisała bajki dla dzieci, które również Waliszewska udostępniła w MSNie. Jednym z ulubionych motywów Aleksandry jest kot. Jest bohaterem pierwszoplanowym – jak ten puszysty, śnieżnobiały, który gra na flecie. Lub ten który pali fajkę. Jest jeszcze taki, który gra na pianinie. Ale jej koty to również cienie, widać je gdzieś w ciemności, ich oczy bacznie penetrują przestrzeń. Wyglądają tak jakby chciały kogoś upolować. Chyba najbardziej niepokojące są te, które wyłażą z twarzy dziewczynki, pełne są ich jej oczy i usta.
Koty to przewrotne stworzenia – zdaje się mówić Waliszewska. Być może dlatego tak nas fascynują. Delikatne, puszyste, miłe, jeśli chcą, w moment mogą stać się dzikimi kocurami.
Inne dziwadła i wampiry spotkamy wybierając się z Waliszewską na mokradła i do lasów. Tam nie tylko natura jest zdziczała, ale wszystko co żywe, lub martwe. Na jednym z obrazów jakiś biedak ucieka przed stadem nieżywych, cały jest w ranach, inny mężczyzna za moment znajdzie się pod powierzchnią jeziora, widzimy chude ręce o długich palcach, które wynurzają się z wody i oplatają jego głowę. Patrząc można poczuć dreszcze.

Waliszewska chętnie maluje kobiety. Na jej obrazach pokazują swoje wnętrza, odkrywają swoje nagie ciała. Stają się hybrydami jak kobiety – jaszczurki, kobiety – koty, czy syrenki. Są wiedźmami, i są boginiami. Bardzo rzadko są jednak słabe, czy zagubione. Waliszewska szuka w nich siły, nawet jeśli ma ona pochodzić z ciemności, w którą kobiety zepchnęły baśnie o syrenach, czy Babach Jagach.
„Diabły, wampiry, czarci pomiot, opętane dziewczynki, krwiożercze zombi, niepokojące zwierzęco-ludzkie hybrydy i przeróżne wcielenia żywych trupów” zobaczymy również na obrazach i pracach symbolistów, które wybrała sama artystka jako dzieła towarzyszące wystawie. Czerpała z nich inspirację, zachwycała się nimi. To prace Marii Anto, Bolesława Biegasa, Witolda Wojtkiewicza, Edwarda Okunia – który nie tylko malował amatorsko, ale był też mistykiem i wielu innych.
Wystawę możecie oglądać do 2 października 2022.





