Oliwia Wilde po raz drugi staje za kamerą. W swoim najnowszym filmie gra również jedną z bohaterek – „to było ekstremalne doświadczenie, często reżyserowałam w kostiumie, w tym w bikini” – mówi. Na ekranie towarzyszą jej Florence Pugh i Harry Styles, którzy grają młode małżeństwo mieszkające w eksperymentalnej utopii. Wilde opowiada o filmie i dementuje plotki, które krążyły po internecie. Podkreśla: „Nie martw się kochanie” stawia w centrum zainteresowania kobiety.
Oliwia Wilde wiąże swoje długie włosy w kucyk. Zwykle biega po Londynie w dżinsach i koszulce. Sama odwozi swoje dzieci do szkoły, a później biegnie na zajęcia z garncarstwa. Ludzie jej się przyglądają nie dlatego, że jest gwiazdą Hollywood, reżyserką, ale dlatego, że kiedy wchodzi do kawiarnii w oczy rzuca się jej charyzma i oblepione gliną ręce. Ona sama czuje się bardzo swobodnie, to jedna z tych aktorek, które chodzą bez ochrony.
Do Londynu przeniosła się dlatego, że jej były narzeczony – Jason Sudeikis, kręcił tu serial. Po rozstaniu ona została w Europie – podoba jej się tu. Jak mówi, zupełnie inaczej traktuje się tu dzieci – nikt nie ma nic przeciwko nim. „W Stanach, kiedy wchodzisz do knajpy z dzieckiem, wszyscy patrzą jakbyś właśnie zrobiła coś strasznego, już lepiej przyjść z psem” – mówi.
Wilde idzie jak burza – po swoim debiucie „Booksmart” odrzuciła kilka propozycji, i kilka scenariuszy. Chciała stworzyć coś nieoczywistego. Kiedy nadarzyła się okazja, wybrała studio, które zaproponowało najlepsze warunki – Warner Bros. Przy wyborze obsady również nie przebierała w środkach. Zachwyciła się Florence Pugh, którą widziała w „Midsommar”. O Harrym Stylesie słyszała dużo dobrego, po jego debiucie w „Dunkierce”. Styles jest muzykiem, ale na planie wszyscy byli pod wrażeniem – przychodził profesjonalnie przygotowany i świetnie grał.
Ich bohaterów umieściła w utopijnym świecie, pod którego powierzchnią dzieje się coś niepokojąco przerażającego. Pugh gra Alice, żonę, która zajmuje się domem, kiedy jej mąż wychodzi do pracy. To jej idealna rzeczywistość zaczyna płatać figle, zamieniając życie w koszmar.

Pierwszy zwiastun filmu Wilde wywołał spore emocje – Jack, którego gra Styles, erotycznie zabawia się z Alice na stole. „Nie jestem zainteresowana męską rozkoszą. Tylko kobiecą” – komentowała wtedy Wilde. „Kobieca przyjemność jest mocno marginalizowana przez kino, najlepsza jest chyba w filmach queer’owych. W scenach erotycznych damsko – męskich zawsze skupiamy się bardziej na odczuciach facetów. Kobieca przyjemność ma szansę się przebić jedynie wtedy, kiedy kochają się dwie kobiety? Serio?” – mówi.
Oliwia Wilde ma za sobą lata doświadczenia w branży filmowej. Biegała w białym kiltu szpitalnymi korytarzami za dr Housem, zagrała w „Wyścigu” Rona Howard’a, czy u Clinta Eastwooda w „Richard Jewell”, u Spike Jonze i Martina Scorsese. Uczyła się aktorstwa w Phillips Academy, skończyła kurs w Irlandii i porzuciła Bard College wybierając Los Angeles i granie.
„Nie bądź nudna” – słyszałam od rodziców. „Dlatego w życiu wybierałam zawsze bardziej ryzykowną drogę. Tak również było z aktorstwem.” – mówi Oliwia.
Jej mama – Leslie Cockburn, kiedy była z nią w ciąży została ewakuowana z samolotu, ponieważ na pokładzie znaleziono bombę. Innym razem z ciążowym brzuchem przerzucano ją spod obstrzału w Somalii. Z zawodu jest dziennikarzem śledczym. Jej ojciec również jest związany z mediami, jest dokumentalistą. „To dzięki nim chciałam robić rzeczy ważne i wspaniałe” – mówi Oliwia. Kiedy zaczęła grać w filmach, zmieniła swoje nazwisko, oddając hołd Oscarowi Wilde’owi.
Oliwia przyznaje, że nie ma ani krzty kłamstwa w tym, że aktorstwo ciągle nie jest dla kobiet łatwą drogą. „Jak jesteśmy młode i piękne, i dobrze gramy to dostajemy fajne role. Kiedy nabieramy doświadczenia, zaczyna ich dla nas brakować. Reżyseria też nie jest łatwym wyborem. Tu nabieramy doświadczenia i jesteśmy doceniane, kiedy je mamy, ale nie mamy szans równać się z naszymi kolegami. Jeśli ktoś ma dostać duży budżet na fajny film będzie to z całą pewnością reżyser nie reżyserka” – przyznaje.

A jednak jej się udało. Po dobrym, ciepło przyjętym debiucie posypały się kolejne propozycje. Mogła wyreżyserować komedię, jednak ją odrzuciła. „Mój pierwszy film – „Booksmart” kręciliśmy, kiedy do władzy doszedł Donald Trump. Nie mogłam uwierzyć, że to się stało. Sama siebie pytałam: co teraz zrobimy?” – wspomina Wilde. Szukała więc historii wyjątkowej, w której ktoś rozbija od środka system, który z pozoru wszystkim ma służyć. „Myślałam również o moim miejscu w społeczeństwie, o patriarchacie jako o czymś opresyjnym, a jednak przynoszącym jakieś korzyści” – mówi Wilde.
Tak trafiła na skrypt Carey i Shane Van Dyke, o idyllicznym miasteczku w klimacie lat ’50 XX wieku. Na podstawie skryptu, razem z Kate Silberman, Wilde stworzyła scenariusz do „Nie martw się kochanie”. Postanowiła, że świat który pokaże będzie nierzeczywisty, a jednak bardzo zbliżony do tego, który znamy. Te same problemy, te same zajęcia, które nas pochłaniają każdego dnia, ale mocno przerysowane. „Filmy science fiction wydają się idealne, żeby poruszyć tematy społeczne, czy polityczne i jednocześnie dać ludziom całkiem dobrą rozrywkę” – twierdzi aktorka.
Studio Warner Bros wybrała, ponieważ obiecało jej pełną swobodę i zagwarantowało, że film trafi do kin. Okazało się, że większość wytwórni filmowych chce, aby filmy trafiały na platformy streaming’owe. Wilde nie brała nawet takiej opcji pod uwagę. „Nie martw się kochanie” jest również jednym z kolejnych filmów nakręcony po #metoo. Dlatego Wilde tak mocno broni swojej decyzji, co do zwolnienia Shii LaBeuf’a.
Nie do końca wiadomo jak przebiegł ten konflikt. Shia nie był zadowolony z czasu jaki przeznaczono na próby. Jego partnerka, Florence Pugh również zgłaszała zastrzeżenia co do pracy aktora. Wilde nie zastanawiała się długo, wybrała Pugh. Shia LaBeuf twierdzi, że sam zrezygnował z pracy przy produkcji. Zaraz po tym jak Shia zrezygnował, dostał zarzuty o molestowanie swojej partnerki – sprawa trafiła do sądu. Nie zmienia to jednak faktu, że Wilde cały czas musi się tłumaczyć z tej sytuacji.
Oliwia Wilde postanowiła jeszcze raz zapytać o Harrego Styles’a. To jego widziała w głównej roli męskiej, jednak muzyk był zajęty koncertowaniem. To się zmieniło razem z nadejściem Covidu i kolejnych lockdownów. Okazało się, że Harry ma czas na kręcenie filmu. Oliwia umówiła go z Pugh na rozmowę, a kiedy ta poszła dobrze, nie wahała się ani minuty, aby go zatrudnić.
„Myślę, że Harry jest bardzo odważny. I wolę pracować z kimś, kto nie jest profesjonalnym aktorem, ale słucha i jest otwarty, niż z kimś kto skończył aktorstwo i ma mnóstwo własnych przekonań. Bardzo lubię pracować z muzykami, czy tancerzami. Oni zawsze się poświęcają, nie da się zaśpiewać czy zatańczyć na trzydzieści procent, trzeba dać z siebie wszystko. I tę pracowitość oni często przenoszą na ekran. Aktorzy często nie grają tak dobrze jakby mogli, dla nich trzydzieści procent to już spoko.” – mówi Wilde.
Harry Styles dość szybko podchwycił temat, zaproponował Wilde muzykę, która miała być głównym motywem filmu. Oliwia długo szukała odpowiedniego kawałka, ale kiedy dostała nagranie Styles’a, wiedziała, że jest idealne – „zgodziłam się od razu, to było dokładnie to czego potrzebowałam”.
Na planie „Nie martw się kochanie” Oliwia i Harry zaczęli ze sobą chodzić. To wywołało burzę plotek i falę oburzenia. Ludzie nie byli zadowoleni, że Styles rozbił jej związek z Sudeikisem – choć Oliwia mówi, że już wtedy nie byli razem, a opieka nad dziećmi była dzielona. Sudeikis wystąpił do sądu, a koperta z pozwem została dostarczona podczas wystąpienia Oliwii na Comic Conie – aktor mocno się tłumaczył, że nie spodziewał się takiego obrotu sprawy.
Podobno była jeszcze jedna niezadowolona osoba – Florence Pugh. Aktorka nie komentuje swojego udziału w filmie, nie odpowiada na pytania dziennikarzy, a Oliwii Wilde nawet nie zaszczyciła spojrzeniem podczas premiery – co szybko odnotowały wszystkie brukowce. A więc konflikt. Pugh podobno miała czuć się zaniedbana, kiedy Oliwia poświęcała czas Harry’emu. Jest jeszcze jedna plotka, którą definitywnie dementuje Wilde – plotka ta mówi, że Styles zarobił trzy razy więcej od Pugh.
„Wszyscy byliśmy blisko, takie są realia na planie zdjęciowym” – mówi Wilde. „Florence Pugh okazała się świetnym wsparciem dla Harrego. Jej doświadczenie na planie jest dużo większe. I również Harry wykazał się zrozumieniem i wspierał Florence, bo przecież kamera zwrócona była głównie na nią i on to doskonale rozumiał.”
Harry Styles w przeciwieństwie do Pugh chętnie odpowiada na wszystkie pytania związane z filmem. Bardzo sobie chwali współpracę z Wilde. Docenia to, że jako aktorka podjęła się reżyserowania, i że tak doskonale jej idzie. W wywiadach mówił o jej pasji, jasnej wizji, którą potrafi bezbłędnie przekazać ekipie, o jej otwartości i szanowaniu granic aktorów.
Jak poszło Wilde? „Nie martw się kochanie” to hollywoodzki obrazek – idealne żony żegnają idealnych mężów, zajmują się pracą w domu i czekają na ich powrót z tajemniczej pracy. W tym eksperymentalnym miasteczku nawet trawa jest przystrzyżona pod linijkę. W filmie urzeka wizualność, muzyka, ale oprócz Pugh i jej bohaterki Alice mało w nim emocji.
Nie można natomiast powiedzieć, że cały proces twórczy był ich pozbawiony. Tak samo było z promocją. Tu plotka goniła plotkę, rozpalając wszystkich oczekujących premiery. Nic dziwnego, że Oliwia poczuła się zmęczona i postanowiła zrobić sobie krótką przerwę od kina. Jak mówi: „to będzie czas przeznaczy dla dzieci, bo to moja najważniejsza rola i praca – bycie matką na sto procent.”
Później wraca do kina, bo kolejne projekty czekają już w kolejce. Kolejne filmy do wyreżyserowania, dokumenty. Najbardziej strzeżoną tajemnicą jest obecnie współpraca z wytwórnią Marvel. O tym projekcie nie wolno powiedzieć Oliwii nic, oprócz tego, że będzie to coś naprawdę super. Wilde nie wyklucza też występów przed kamerą, czeka jedynie na naprawdę dobre role i fantastyczne scenariusze.