Cielesność Anisha Kapoora

Dziewięć ogromnych, kamiennych rzeźb wkładano przez dach galerii. Pozostałe, równie duże instalowano w małej, ogrodowej oranżerii. Wyglądają bardzo majestatycznie. Trudno od nich oderwać wzrok. W Centrum Rzeźby Polskiej w Orońsku trwa pierwsza w Polsce duża wystawa prac Anisha Kapoora. Artysty, który zachwyca i zaskakuje. 

Chwilę temu Anish Kapoor nadzorował prace w Palazzo Priuli Manfrin w Wenecji. Chodził po budynku i przyglądał się jak jego dzieła są rozmieszane po kolejnych pokojach. Z częścią z nich pojawił się problem – jak je umieścić w środku. Dokładnie z tym samym problemem mierzyli się organizatorzy wystawy w Orońsku. Kamienne rzeźby, lustra, kolorowy pył, nie ułatwiają pracy przy przygotowywaniu wystaw. Jedynie małe, zamknięte w szklanych gablotkach dzieła z najczarniejszej czerni – Vantablack, nie sprawiają większych problemów przy transporcie i ustawianiu. Choć trzeba na nie uważać, bo czerń ta jest toksyczna. I to za nią, Anish podpadł artystycznemu towarzystwu – wykupił do niej prawa i od tej pory tylko on się nią posługuje. Podobno jest hipnotyzująca – nie ma drugiej tak idealnie doskonałej czerni.

Anish urodził się w Mumbaju w 1954 roku, a jego przygoda ze sztuką rozpoczęła się na początku lat ’70 w Wielkiej Brytanii. To tam zaczął tworzyć rzeźby. Pierwsze powstawały z tego, co było łatwo dostępne i co miał pod ręką, później wybierał materiały, które robiły na odbiorcach wrażenie. Stawiał na naturalny kamień, który rzeźbił w obłe kształty, na stal wypolerowaną tak, że odbijał się w niej świat, na wosk, który poddawał się lekko różnym transformacjom. 

Pod Cloude Gate w Chicago zawsze kręci się tłum. Mieszkańcy, przyzwyczajeni do rzeźby Kapoora, którą nazywają Fasolką, przechodzą szybko, zerkają na nią z ukosa i nie zatrzymują się na dłużej. Turyści spędzają tam czas na robieniu zdjęć. Cloude Gate powstała ze stali wypolerowanej tak, że odbija to, co ją otacza. Jest wielkim lustrem – idealnym miejscem do zrobienia selfi na Instagram. Kapoor stworzył ją specjalnie dla miasta, została zainstalowana w 2006 roku. Artysta odwiedza Cloude Gate i denerwuje się, że wszyscy biegają wokół niej z telefonami, wiecznie zapatrzeni w ekran – tylko to się liczy. Nikt nie patrzy na rzeźbę jak na coś, co należy kontemplować, przemyśleć. „Ludzie się kiedyś znudzą, przyjdą popatrzeć i tylko tyle i to będzie jej czas” – mówi dziennikarce, która towarzyszy mu przy tworzeniu ekspozycji w Palazzo. 

Anish Kapoor – w dolnym, prawym rogu i jego dzieła/ Instagram

Fasolka jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych dzieł Anisha. Jest dla niego ważna. Teraz powstaje jej mniejsza wersja – mini Bean, którą będzie można zobaczyć w Nowym Jorku. Ludzie lubią ją za ciekawy kształt, ale też za to, że pokazuje im krajobraz i ich samych. W zależności od tego gdzie staną i jak staną, obraz który widzą się zmienia, zniekształca. To jedna z bardziej przystępnych prac Kapoora. 

Wiele z jego dzieł wzbudza prawdziwe kontrowersje. Pierwsza wystawa w Royal Academy of Arts w Londynie w 2009 roku, która była również pierwszą wystawą solo żyjącego artysty, nosiła tytuł „Gray Man Cries, Shaman Dies, Billlowing Smoke, Beauty Evoked”. Dzieła, które Anish zaprezentował publiczności były szarymi zlepkami betonu, które chciał stworzyć przy pomocy drukarki 3-D. Ostatecznie ubrał ochronne rękawiczki i zakasał rękawy do pracy. Tytuł roboczy tej ekspozycji brzmiał: Między gównem a architekturą. W 2015 roku w Amsterdamie Kapoor przygotował pokaz „Internal Object in Three Parts” – silikonowe obrazy, czerwone poprzecinane gdzieniegdzie białym kolorem, wyglądały jak kawałki świeżo pociętego mięsa. Instalacja „Shooting Into the Corner”, strzelała krwisto czerwoną mazią w róg galerii. 

Anish przyznaje, że fascynuje go ciało i krew. „Różnie można interpretować moje dzieła. Shooting Into the Corner” strzelało krwią. To dialog między kobietą, a mężczyzną. Kobiety mają stały dostęp do krwi, są blisko ciała. Mężczyźni nie mają go wcale, chyba że się pobiją, albo pójdą na wojnę” – podkreślał. 

Oprócz czerni, kolorem rozpoznawczym jego dzieł jest właśnie krwista czerwień. Możemy ją zobaczyć w Orońsku, gdzie jedno z pomieszczeń oranżerii wypełniają posplatane ze sobą żyły, na wpół otwarte. Wiją się po prawej i lewej stronie, wyglądają tak jakby mogły zmienić kształt w każdej chwili – są posklejane z wosku. Ta sama czerwień pojawia się w lustrach, w szkiełkach – w Polinie prezentowana była wielka, czerwona soczewka przez którą można było obserwować wejście do muzeum lub stojąc z drugiej strony, zielony skwer i ruchliwą ulicę. 

Anish Kapoor/ Orońsko/ 2022

„To wyglądało jak jakaś część ciała, ale nie potrafiłam powiedzieć jaka. Myślę, że wszystkim się tak to kojarzyło. Anish mocno się inspiruje fizjologią człowieka, ciałem, psychologią i tym jak ze sobą współpracują.” – mówiła kuratorka instalacji „Marsyas”. Instalacja wypełniła praktycznie całą jedną halę Tate Modern. Specjalnie zamówiono materiał u firmy, która produkuje rozkładane dachy stadionowe. Czerwoną membranę Anish umieścił w trzech ogromnych metalowych kręgach. „Jest jak rozwieszona ludzka skóra, jest ogromna i nigdy nie można jej zobaczyć w całości. Zawsze widzimy tylko fragment dzieła” – mówił o tej instalacji Anish.

Szkice Anish Kapoor/ „Marsyas”

W 2015 roku przed Pałacem Wersalskim stanęła jedna z jego rzeźb – „Dirty Corner”. Anish mówił o niej, że symbolizuje seksualność. Jeśli seksualność, to należało założyć, że kobiecą. „Sztuka często wywołuje mieszane uczucia w społeczeństwie, a nawet powoduje pewien dyskomfort. Tak się stało z „Dirty Corner”. Prasa szybko nadała jej nazwę – Wagina Królowej, pisali że wagina leży na trawniku. Część osób w tym polityków poczuło się obrażonych” – pisał Anish. Rzeźbę pokryły grafitti – białe napisy wypełniały wnętrze stalowej tuby. Sam Anish udał się na miejsce i apelował o ich usunięcie. „W sztuce, to co widzisz nie jest tym, co dostajesz. To nie jest „fajka Rene Magritte”. Dobre dzieło można interpretować na milion sposobów, nigdy na jeden” – dodaje artysta.  

Większość z jego prac łączy to, że są majestatycznie duże. Cloude Gate, Marsyas, Dirty Corner zajmują bardzo konkretną przestrzeń. Podobnie jak rzeźby, które Anish wykonuje z kamienia. W Orońsku dziewięć z jego rzeźb instalowano dźwigiem, przez otwarty sufit muzeum. Gigantyczne prace powstały z granitu, marmuru, wapienia oraz onyksu. W nich również możemy dopatrywać się kształtów ludzkiego ciała. Najbardziej wyraźny jest brzuch, ogromny, ciążowy, poprzecinany kamiennymi rozstępami, dokładnie taki jak z rzeźby „When I’am Pregnat”, którą Kapoor instalował teraz w weneckim Palazzo. 

Anish Kapoor/ Orońsko/ 2022

W Palazzo i Accademii można oglądać jeszcze rzeźby, które Kapoor stworzył z użyciem Vantablack. Prawa do najczarniejszej czerni kupił od brytyjskiej firmy Surrey NanoSystems w 2016 roku. Miał to być najciemniejszy kolor kiedykolwiek stworzony przez człowieka. Czerń ta pochłania całe światło, które na nią pada. Zainteresowanie ze strony artystów było ogromne, a Kapoor upewnił się, że ma ten kolor na wyłączność. „Na początku zastanawialiśmy się co możemy osiągnąć dzięki tej umowie, uczyliśmy, jak możemy wykorzystać Vantablack i jak łączy się on z wizją Anisha” – mówił prezes Surrey NanoSystems. Artyści bojkotowali ten kontrakt. Jedni podkreślali, że ten kolor jest jak dynamit, inni, że nie ma takiej opcji, żeby nikt oprócz Kapoora nie mógł z niego korzystać. Stuart Semple, który sprzedaje swoje własne pigmenty w ramach bojkotu Anisha, każe swoim klientom podpisywać lojalkę – nie współpracuję w żaden sposób z Anishem Kapoorem.  

Artysta podkreśla, że sprawa z Vantablack nie jest tak prosta jak się wydaje, szczególnie jego kolegom. „To nie jest kolor, który można sobie wycisnąć z tubki, to jest zaawansowana technologia” – podkreśla. Wszystkie dzieła wykonane z czerni muszą być zabezpieczone, bo kolor jest nietrwały i toksyczny. 

W Palazzo pierwszym obiektem, który można oglądać jest mały, czarny kwadrat, który wygląda jakby był wykonany z aksamitu. To nawiązanie do przełomowych prac Kazimierza Malewicza – „Czarny kwadrat na białym tle”. Anish podkreśla, że ma dług wobec malarza, który na początku XX wieku eksperymentował ze sztuką tworząc suprematyzm i wpisując się w nurt awangardy. Kapoor również proponuje awangardowe spojrzenie na Vantablack – „to jest kolor wykraczający poza istnienie” – mówi. 

„Nie możecie go zobaczyć, bo to jest prawdziwie niewidzialny obiekt” – tłumaczy skonsternowanym dziennikarzom, którzy nie mogą ukryć zdziwienia. Większość z nich czuje się urażona, bo Kapoor zwyczajnie się śmieje z tego, co prezentuje. Czarny obiekt można dostrzec patrząc na jego lustrzane odbicie. „No i widzicie, teraz użyliście swoich oczu!” – rzuca rozbawiony Kapoor do prasy. 

Z czernią Anish sobie pogrywał już na początku swojej kariery. W 1992 roku zaprezentował instalację „Descent Into Limbo”. Ta instalacja została pokazana kilka lat temu w Portugalii. Wchodziło się do pokoju, gdzie wszystko było czarne i nic nie było widać. Wpuszczano tam po kilka osób, w kolejce stało się godzinami. Jeden z mężczyzn wszedł i zirytował się mocno – stał i nic nie widział, czy miał oglądać czarny dywan? Są dwie wersje, pierwsza, że zdenerwowany facet rzucił swoimi okularami, które znikły. Druga, którą potwierdza Kapoor, że mężczyzna wyszedł na środek i wpadł w głęboki lej. „To było przerażające, bo dziura była naprawdę głęboka, czarna. Coś na zasadzie leć albo giń” – mówi artysta. Zapytany jak głęboko sięgał lej, odpowiedział dziennikarzowi: „do samego centrum ziemi. Facet się mocno poobijał, spędził w szpitalu chyba kilka dni.”  

Na wystawie obiekty stworzone z Vantablack giną wśród innych, dużo większych dzieł. Mimo, że są ciekawe, to przyciągają jedynie wtedy, kiedy się wie na co się patrzy. Ludzie mijają więc Vantablack zatrzymując się na dłużej przy lustrach lub krwistoczerwonej ścianie. Lustra, wykonane ze stali to również hit Kapoora. Nie tylko są pokazywane na wystawach, gdzie artysta potrafi nimi pokryć całe ściany, ale również trafiają na aukcje sztuki. Cena potrafi poszybować do miliona dolarów. Takich luster pracowania Anisha robi rocznie około trzydziestu. Kapoor śmieje się, że nie jest artystą nastawionym na pieniądze, ale bez nich nie byłoby go stać na kupo Palazzo, aby umieścić w nim swoją Fundację i zaprojektować wystawę. 

Pytany czy ma już pomysł jak zabezpieczyć swoje dzieła, gdzie je umieści w razie czego, Kapoor również się śmieje – nie bardzo mnie to będzie obchodziło, kiedy mnie już nie będzie. Bardziej jest ciekawy co się dzieje po śmierci? Gdzie był zanim przyszedł na świat? „Bóg, mężczyzna, kobieta, narodziny, śmierć” – to jest to, co mnie interesuje mówi do dziennikarki i nie przestaje się śmiać. 

Wystawę Anisha Kapoora możecie oglądać w Centrum Rzeźby Polskiej w Orońsku do 12.02.2023.


Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.