Nowoczesne, zielone Oslo

Oslo w ostatnich dekadach nabrało rozpędu – rozrosło się, wypełniło ludźmi i stało się bardziej zielone. Do rzek płynących przez miejskie dzielnice wróciły łososie, a brzeg fiordu znów należy bardziej do mieszkańców – zamiast kolorowych kontenerów są tam teraz nowe dzielnice mieszkalne i zaplecze rozrywkowe. Prosto z wody wynurza się budynek Opery Narodowej, tuż nad nią pochyla się muzeum autora „Krzyku”. Oslo jest spokojniejsze od Sztokholmu, i cieplejsze od Kopenhagi, a jego aktywni mieszkańcy twierdzą, że nie ma złej pogody na zwiedzanie, jest tylko źle dobrany strój. 

„Oslo buzuje, zaczyna się ciągle od nowa, przepoczwarza się, zmienia nazwy i wyburza całe dzielnice, gna w błyskawicznym tempie” – pisze Marta Hopfer – Gilles. W ostatnich dekadach z miasta, które nie miało zbyt wiele do zaoferowania, Oslo wyrasta obecnie na jedną z tych stolic, które trzeba odwiedzić. Nie jest duże i ma nieco ponad 700 tysięcy mieszkańców, ale jest bardzo urokliwe. Oslo to miasto położone nad fiordem, zielone, przez które płyną rzeki i które ma liczne wzniesienia. Nowe dzielnice zachwycają architekturą.

Do Oslo prowadzi droga nad samym fiordem. Oslofjorden ma ponad sto kilometrów i zachwyca widokami – woda, zielone drzewa i przystanie jachtowe, które są nieodłącznym elementem krajobrazu. Gdzieś na zboczach można dostrzec kolorowe domki, które najczęściej są drewniane i wyglądają jak z poprzedniej epoki. Kontrastują z nimi nowo wybudowane dzielnice, takie jak Bjørvika. Jeszcze niedawno mieszkańcy nie mieli bezpośredniego dostępu do fiordu – tu była strefa przemysłowo – handlowa. Dziś miasto pozbyło się kolorowych kontenerów, zamiast nich można w tym miejscu zobaczyć między innymi Operę Narodową, która stała architektoniczną perełką miasta.To projekt Snøhetta. Opera wyrasta z wody, i wygląda jak lodowiec – jest zbudowana z białego marmuru. Można po niej chodzić, włącznie z dachem, a przez przeszkloną część widać dębowe wnętrze, które przypomina szkielet statku. Przy odrobinie szczęścia można zobaczyć odbywające się w salach próby do przedstawień. Norwegowie nie mają nic do ukrycia i lubią być transparentni – zupełnie im nie przeszkadza ciekawy turysta zaglądający do środka.

Oslo/ Instagram @visitoslo

Tuż obok Opery pochyla się inny, kolosalny budynek. Mieszkańcy Oslo powoli się z nim oswajają, choć ich uczucia wobec tego projektu są mieszane. To nowe muzeum Muncha zaprojektowane przez Juana Herrerosa Lambda. Jego szara, panelowa fasada lekko się pochyla i odbija w tafli wody, co wygląda bardzo intrygująco. W środku jest aż trzynaście pięter i piękna kolekcja dzieł Edwarda Muncha, który podarował Oslo wszystkie swoje niesprzedane dzieła. Trzeba wiedzieć, że Munch namalował kilka wersji „Krzyku”, dlatego można go oglądać w kilku muzeach. Na stronie Munchmuseet znajdzie wskazówki, gdzie szukać najsławniejszych dzieł mistrza.

Z Operą sąsiaduje również Deichman Bjørvika – biblioteka miejska. Dzięki temu, że biblioteka została zaprojektowana jako miejsce spotkań dla mieszkańców, wszyscy wpadają tam na kawę i cynamonki, żeby posiedzieć i porozmawiać, na róże eventy, ale również po to, aby poczytać. Dzięki uruchomieniu nowej biblioteki w Oslo czyta się więcej książek. „Zanim otworzyliśmy ten budynek, mieliśmy jakieś 800 – 900 wizyt dziennie, teraz w typową sobotę mamy ich około 10 tysięcy. Do końca roku przewidujemy łącznie 2 miliony odwiedzin. W ciągu ostatnich dwóch lat wydaliśmy 80 tysięcy nowych kart bibliotecznych.” – opowiada Knut Skansen Marcie Hopfer – Gilles.

Z biblioteką związany jest projekt Future Library Katie Person. Co roku biblioteka zaprasza do udziału jednego pisarza, którego prosi o napisanie tekstu. Ten tekst, nigdy wcześniej nieczytany trafia do specjalnej kapsuły. Za sto lat, sto teksów napisanych przez najlepszych pisarzy naszych czasów trafi do druku. To będzie antologia wydrukowana na papierze z lasu, który został zasadzony przez bibliotekę. To tysiąc drzew rosnących za Holmenkollen. Swój tekst przywiozła do biblioteki Margaret Atwood, ale również Karl Ove Knausgard, czy Ocean Vuong.  

Ten projekt wpisuje się w norweski dugnad, który oznacza czyn społeczny albo samopomoc. Zrób coś z czego społeczność będzie dumna i na czym skorzysta. Posadź drzewo, napraw coś, posprzątaj, ale też przestrzegaj zasad – jeśli cię proszą o noszenie maseczki, to ją ubierz. Norwegowie dugnad mają we krwi, lubią wspólne inicjatywy i lubią działać. Wystarczy, że ktoś rzuci fajnym pomysłem i zaraz znajdzie kilka osób, które chętnie włączą się do działania. 

Oslo/ Instagram @visitoslo

„Lubię Bjørvikę, nie bezkrytycznie, ale lubię. Teraz najczęściej tu przybiegam, jest na trasie moich rozlicznych przebieżek po Oslo. Ruszam z domu przez ogród botaniczny, w dół Toyengata, szybko przedzieram się przez główną arterię Gronland, wpadam na Teaterplassen , rzucam okiem na urzędy Schweigaards Gate i już wspinam się na most Akrobaten” – pisze Marta w swojej książce „Oslo. Miasto, które oddycha”. 

Marta zachęca, aby Oslo zwiedzać piechotą lub na rowerze. Można również pływać po rzekach kajakiem – to jedna z tych atrakcji, których nie znajdziemy poza Oslo. Miasto kocha ludzi aktywnych – mieszkańcy biegają, jeżdżą na rowerach, wspinają się i pływają, dla zdrowia nawet w zimnej wodzie. Podobno jeszcze niedawno mieszkańcy w tygodniu pracowali, a na weekendy uciekali w miejsca, gdzie było więcej dzikiej natury. Dziś coraz częściej zostają w mieście, bo Oslo ma ambicję zostać najbardziej zieloną stolicą. Między innymi dba o to, by przyroda mogła się rozwijać i regenerować, pięknie to widać na przykładzie Akerselvy. Rzeka w przeszłości była zaniedbana i mocno zanieczyszczona, dziś wszyscy wypatrują powracających do niej łososi. 

„Namawianie do chodzenia po Oslo to nie przypadek, lecz część polityki, w ramach której odchodzi się od miasta samochodów” – pisze Marta. Oslo podchodzi do sprawy bardzo poważnie – jest transport miejski, w dużej mierze już elektryczny, są łodzie. Emisję spalin ogranicza się tu do minimum. Coraz więcej miejsc jest wyłączonych z ruchu samochodowego. Co za to mają mieszkańcy? Czyste powietrze i ciszę. Miasto chce do 2030 roku ograniczyć emisję CO2 o 95 procent – to jest ambitny cel. 

Oslo sadzi drzewa – to również część zielonej polityki miasta. Płynące między dzielnicami rzeki, mają być czyste i dostępne. Atrakcją są zarówno wodospady, jak i góry. Zwiedzając Oslo trzeba się liczyć z tym, że raz jest z górki, a raz pod górkę. Potrzebne są wygodne buty. Bez nich ani rusz.

Parki w mieście to nie tylko oazy zieleni, ale również atrakcja dla mieszkańców i turystów. Ekeberg, kiedyś porastał las dębowy, dziś też jest to teren w znacznej części dziki, przez który wędrują lisy, czy jelenie. Znajdziecie tu również skały, które liczą sobie około 2 miliardów lat. W 2013 roku w parku zaczęto stawiać rzeźby – co spotkało się z licznymi protestami. Dziś można tam zobaczyć prace Salvadora Dalego, Augusta Rodina, Pierre – Auguste Renoira, Vigelanda, Louisa Bourgeois’a, czy Damiena Hirsta. 

Niemałe zdziwienie wywołują golasy w innym parku. W 1907 roku Gustav Vigeland dostał zlecenie od miasta na wykonanie miejskiej fontanny. Praca tak go wciągnęła, że nie skończyło się tylko na fontannie. W parku Fronger stanęło ponad 200 rzeźb nagich ludzi w różnych kombinacjach. W centrum stoi monolit – składa się ze splątanych, nagich ciał. Ma czternaście metrów. Podobno najbardziej fotogeniczne jest rozzłoszczone dziecko. 

Oslo/ Instagram @visitoslo

Na tronie Norwegii zasiada król Harald V i królowa Sonja. Ich małżeństwo to próba wytrwałości, bo długo debatowano czy przyszły król może poślubić dziewczynę ze zwykłej rodziny. Okazało się, że może. Mają dwójkę dzieci, Martę Ludwikę, która właśnie zrezygnowała z pełnienia obowiązków królewskich i syna Haakona Magnusa. Rodzina królewska jest bardzo dostępna – można ich spotkać na przykład w tramwaju, czy na siłowni. Norwegowie starają się nie przeszkadzać im, więc kiedy widzą króla, czy jego dzieci w nieoficjalnych sytuacjach, na przykład na mieście, to starają się nie zwracać na nich zbytniej uwagi. 

Det kongelige slott, czyli Pałac Królewski wygląda dość niepozornie. Został wybudowany w 1849 roku w stylu neoklasycystycznym. Jest dostępny dla zwiedzających, a oprowadzania mają swoje tematy – tegoroczny brzmiał: pałac w użyciu. Przed pałacem stoi warta, która zmienia się o 13.30, co również można oglądać. Warto zajrzeć do ogrodu, który dziś jest bardzo zadbany. Są tu przepiękne, stare drzewa, a nawet staw. 

Punkt orientacyjny stanowi również budynek miejskiego ratusza, który możecie kojarzyć. To tu wręcza się Pokojową Nagrodę Nobla. Ratusz wybudowano z czerwonej cegły, ale jest pięknie zdobiony, mozaiki nawiązują do legendy o św. Hallvardzie, a posągi stojące na dziedzińcu to postaci z mitologii. Norwegowie mówią, że bryła ratusza przypomina kawałki koziego sera geitost. 

Muzeum Narodowe po 11 latach również zostało otwarte i w całości jest dostępne dla zwiedzających. Reklamuje się największą kolekcją sztuki w regionie nordyckim. W galeriach możemy oglądać malarstwo, rzeźby, rzemiosło, wzornictwo, ale także architekturę. Jest tu aż 87 galerii. Sam budynek, bardzo nowoczesny również robi wrażenie. Warto również zajrzeć do Astrup Fearnley Museet tomuzeum sztuki nowoczesnej. Z tego muzeum jest rzut beretem na Aker Brygge. 

Jak jesteśmy przy kulturze, to warto wiedzieć, że na ulicy Sofies Gate pod numerem 5, mieszkał Harry Hole – bohater książek Jo Nesbø. Ich akcja rozgrywa się właśnie w Oslo. A ponieważ książki są bardzo popularne, to nie trzeba się dziwić, że śladami Harrego Hola rusza całkiem spora rzesza fanów. 

Jeśli zmęczą was spacery warto się udać na Aker Brygge. To kolejne miejsce z nowoczesną architekturą umieszczone nad wodą. Wszyscy lubią się tu spotykać, bo jest tu mnóstwo restauracji, pubów, kawiarni. Mieszkańcy podobno mają upodobanie do pizzy – jedzą ją często i chętnie. Ostatnio również odkrywają smaki w kolejnych, powstających jeden po drugim food hall’ach. Odwiedzając Aker Brygge można się załapać występy ulicznych artystów. 

Polacy, którzy odwiedzają Oslo, podobno pierwsze kroki kierują w stronę Hormenkollen. To tam znajduje się skocznia narciarska na której tak wspaniale skakał Adam Małysz i która złoto przyniosła Kamilowi Stochowi. Skocznia była przebudowywana kilka razy, i teraz wygląda pięknie i jak dla mnie nieco futurystycznie. Można ją zwiedzać, a panorama widziana z góry robi wrażenie. Widać jak na dłoni całe Oslo i Oslofjord. 

Marta Hopfer – Gilles Oslo wybrała jako swoje miejsce do życia – przynajmniej na ten moment. Mieszka już tam kilka dobrych lat, stąd pomysł, aby podzielić się swoimi wrażeniami. Jej książka, „Oslo. Miasto, które oddycha” nie jest przewodnikiem. Marta nie skupia się na opisach miejsc, budynków, czy historii. To opowieść „o chodzeniu, bieganiu, pływaniu, o patrzeniu w dal, o głębokim wdychaniu powietrza, piciu kaw i oglądaniu starych filmów w kinie. Bo Oslo to miasto, które ciągle się zmienia, zaczyna od nowa, żyje i przepoczwarza się, reaguje na swoich mieszkańców i poddaje się ich wyobraźni. I przede wszystkim oddycha i ma czas. 

Staram się opowiedzieć nieco o tym, jak żyje się w Oslo, czym emocjonują się Norwegowie i co mnie w tym mieście (i kraju) śmieszy, irytuje lub fascynuje. Książkę fotograficznie zilustrował mój mąż, Jean-Nicolas, który cierpliwie i wytrwale przez ponad rok towarzyszył mi w głębokiej eksploracji miasta. Liczę na to, że nasze przechodzone, przebiegane i przejeżdżone na rowerze Oslo pokaże czytelnikowi swoje nieco inne oblicze, ciekawsze od tego z przewodników turystycznych. My mamy wrażenie, że znamy je teraz w najdrobniejszych szczegółach.”

 Marta Hopfer – Gilles „Oslo. Miasto, które oddycha”/ wyd. Wielka Litera



2 myśli w temacie “Nowoczesne, zielone Oslo

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.