Pamela, a Love Story – Pamela Anderson opowiada o swoim życiu

Była gwiazdą lat ’90, kiedy w skąpym, pomarańczowym kostiumie biegała po plaży w „Słonecznym patrolu”. Ale jej kariera nie była pasmem sukcesów. Pamela Anderson przez lata była dziewczynką do bicia, gazety kochały jej skandalicznie gołe stylizacje i afery, które jej towarzyszyły. Niedawno mogliśmy oglądać serial „Pam & Tommy”, o skandalu jaki wybuchł, kiedy do mediów trafiła sekstaśma Pameli. Serial powstał bez jej udziału i błogosławieństwa. Dziś, aktorka i celebrytka, chce opowiedzieć światu całą prawdę o swoim życiu i o swojej karierze. Będziecie mieli okazję oglądać ją w filmie dokumentalnym „Pamela, a Love Story”. 

Chciała, żeby jej życie było bajką. I mimo, że tak się nie stało, to Pamela mówi, że ciągle uparcie wierzy, że gdzieś tam, komuś się udaje właśnie takie życie. Dziś jest w zupełnie innym miejscu niż trzydzieści lat temu, kiedy zaczynała karierę. Ma 55 lat, jest aktorką, modelką i aktywistką. Jest matką dwóch, dorosłych synów. To oni namówili ją, żeby opowiedziała swoją historię. Pamela Anderson zdecydowała się pokazać swoje prawdziwe życie w dokumencie Netflix – „Pamela, a Love Story”. Ale to nie wszystko, niedługo ma się także ukazać jej osobisty pamiętnik „Love, Pamela”. Będziemy mieli okazję poznać jej historię, dowiedzieć się jak dorastała w Kanadzie, jak została symbolem seksu Hollywood, co robiła dla Playboy’a, i oczywiście jak to się stało, że ktoś ukradł jej prywatną sekstaśmę.  

Kamerę i dziennikarzy zaprosiła do swojego domu. Nie pozuje w ciasnych, skąpych strojach z którymi jest ciągle kojarzona. Dziś Pamela otula się grubym, jasnym swetrem, ma rozpuszczone włosy i delikatny, prawie niewidoczny makijaż. „To musiło być wszystko albo nic. Jestem od lat osobą publiczną, ludzie dużo o mnie wiedzą, mają dostęp do mojego prywatnego życia, więc postanowiłam zdublować tę historię, którą opowiadają o mnie media i opowiedzieć ją sama, od początku. Nie chcę zmieniać na siłę waszego myślenia o mnie, chcę żebyście zobaczyli jak wyglądało moje życie i poznali moją wersję wydarzeń” – mówi Anderson. 

„Uważam, że większość ludzi nie zdaje sobie sprawy, że wizerunek Pameli jest jej własnością. Pamela jest dla nich własnością publiczną”/ Pamela, a Love Story

Widzimy jak Pamela stoi na plaży, ubrana w kostium. Ten sam, w którym cały świat ją podziwiał jako ratowniczkę ze „Słonecznego Patrolu”. Obok niej stoi młoda dziennikarka, która pyta ją: „czy chciałaby pani zostać poważną aktorką?” Zmieszana Pamela, odpowiada: „jestem poważną aktorką”. 

Na potrzeby dokumentu Pamela Anderson otworzyła swoje prywatne archiwum. Udostępniła wywiady, nagrania z planów, z prób, z prywatnych momentów, nagrania których nigdy nikt nie widział. Nawet jej pamiętniki stały się częścią tego filmu. Anderson przyznaje, że zależało jej, żeby dać z siebie wszystko, żeby pozostać szczerą wobec każdego, kto będzie oglądał ten dokument. Otwierając archiwum powiedziała do twórców: „have it all”. Nie ukryła swojego trudnego dzieciństwa, naznaczonego traumami, swojego życia miłosnego, małżeństwa z Tommy Lee, doświadczenia macierzyństwa, budowania kariery w świecie, gdzie większość reżyserów patrzyła jedynie w jej biust. Pamela opowiada o Hollywood, i o tym jak jej kariera upadła, a jej prywatne życie rozgrywało się na pierwszych stronach brukowców. 

Była łatwym łupem dla mediów – młoda, niedoświadczona, piękna. Pamela nie miała agenta, doradców, nie interesował się nią żaden stylista, czy projektant. Sama musiała sobie poradzić na wywiadach i na czerwonym dywanie. Postawiła na swoją urodę, na pokazywanie zgrabnego ciała i dużego biustu. Oczy malowała grubą kreską, na wydatne usta nakładała mocno różowy błyszczyk. Z ubrań wybierała to, co miała pod ręką, najczęściej jakąś mega obcisłą sukienkę, cekiny, krótkie szorty, do których nosiła odsłaniające brzuch topy. Ten wizerunek, który dla niej był autentyczny, dla ludzi okazał się skandaliczny, tak jak jej życie. Wszyscy oglądali jej zdjęcia, śledzili plotki o niej, a później nazywali „zdzirą”, czy „białym śmieciem”. 

Pamela Anderson dla Marca Jacobs’a/

„Do tego momentu tańczyłam dookoła materiałów z tabloidów, z telewizji, i opinii ludzi, których nawet nie znałam. To jest moja pierwsza szansa, żeby powiedzieć jak to było i jak to przetrwałam. Więc mówię: było kilka naprawdę trudnych momentów, ale udało mi się przez nie przejść. Przetrwałam je. Nie wiem jakby to zrobił ktoś inny. Nie robię z siebie ofiary, bo nie uważam, że nią jestem. Miałam wspaniałe życie i wiele okazji, żeby doświadczyć wspaniałych emocji, w miłości, czy kiedy zwiedzałam świat. I teraz jestem szczęśliwa, że mam szansę powiedzieć coś od siebie. Jestem w tym wieku, że mogę spojrzeć w przeszłość, to jest dla mnie jak terapia.” – mówi Pam w wywiadzie dla Vogue.   

W dokumencie wraca do trudnych chwil. Nie jest to dla niej łatwe, mimo, że dziś te wspomnienia nie wzbudzają w niej tyle emocji, co kiedyś. Pamela przeszła długą drogę, żeby znaleźć się w tym momencie swojego życia. Działkę na której stoi jej dom, odkupiła od babci. To dla niej wyjątkowe miejsce, bo tu przyszła na świat, na Vancouver Island. To jej osobista przystań, może tu robić to, co kocha, a kocha gotować, piec i chodzić boso po plaży razem ze swoimi psami. Przez lata nie była obecna w mediach, nie robiła zawrotnej kariery, ale teraz wydaje się, że znów przyszedł jej czas. Rok temu zadebiutowała na Broadway’u jako Roxie Hart w musicalu Chicago i publiczność przyjęła ją oklaskami. „To jest ok, żeby zaczynać od nowa, nawet po pięćdziesiątce” – mówi ze szczerością. Aktorka wystąpiła też w dwóch kampaniach reklamowych dla dużych marek modowych. Dla Marca Jacobsa ubrała krótkie mini, dla Jacquemus’a ogromny kapelusz, którym nawiązała do swojej stylizacji sprzed lat. 

Pamela Anderson dla Jacquemus/ kolekcja Raphia

„Nie jestem pionierką, nie w modzie, ale czasami zabawnie jest obserwować jak ludzie przebierają się za mnie na Halloween, jak młodzi projektanci przyczepiają moje zdjęcia na mood boardach. Ciągle mnie to zaskakuje. Kiedyś [w latach ’90] wszyscy ubierali się, żeby mieć z tego frajdę i ja też się tak ubierałam. Nie było przecież stylistów. Kiedy rozmawiałam z Simonem Porte Jacquemusem w Paryżu i on zapytał, kto mnie stylizował na galę MTV, byłam zaskoczona. „Stylizował mnie? Myślę, że żaden stylista nie dałby mi wyjść w takim stroju z domu. Po prostu założyłam różowy kapelusz, te błyszczące spodnie i gorset. Zajęło mi to pięć minut. Tommy zrobił mi makijaż i już staliśmy w drzwiach. To była zabawa” – odpowiedziałam. Simon wtedy powiedział, że chyba się rozpłacze, bo to niemożliwe, że sama stworzyłam tę stylizację. Dla niego okazała się inspiracją na życie. Nie mogłam się powstrzymać i zapytałam, czy on to mówi tak na serio.” – śmiała się podczas rozmowy z dziennikarzem. 

Jej obecne stylizacje to dżinsy i luźna koszulka, bose stopy. W dokumencie zobaczymy jednak jej szafę, w której ukryła perełki sprzed lat. To nie jest też tak, że Pam nie lubi się stroić. Lubi i to bardzo. Widać jak dużą frajdę jej to sprawia, wystarczy zerknąć na zdjęcia dla Jacquemus’a, te które powstały na sesji w Paryżu. Stoi na nich dumna, pewna siebie, uśmiechnięta. I ubrana w ubrania z najnowszej kolekcji projektanta. Nie aspiruje jednak do roli ikony mody, nie korzysta z mediów społecznościowych, nie czyta o sobie artykułów. Za to przegląda Vogue, bo uważa, że to magazyn, który ma duży wpływ na to, co jest modne. I ogląda „Biały lotos”, choć zdarza się, że nazywa go „Białą Orchideą”. Część jej przyjaciół i fanów pewnie też, marzyła o tym, żeby Pam wystąpiła w tym serialu. Ona sama na razie śmieje się z tego pomysłu. Gdyby jednak dostała taką propozycję, myślę, że nie zawahałaby się jej przyjąć. Nie raz w życiu ryzykowała, i podkreśla, że gdyby nie to, nie byłaby tą Pamelą, którą widzimy.  

Nawiązując do seriali, Pam nie ukrywa rozczarowania, że Hulu zdecydowało się wyprodukować serial o niej. W dokumencie Netflix’a zdecydowanie mówi o tym, że moment, kiedy świat zobaczył taśmę na której się kocha, był najgorszym momentem w jej życiu. Długo nie mogła się pozbierać, a każde publiczne wspomnienie o tym, było jak mała śmierć. I teraz kiedy wydawało się, że świat zapomniał, Hulu wypuściło serial „Pam & Tommy”. Dla aktorki to był cios prosto w serce. 

Anderson, kiedy ta taśma ujrzała światło dzienne była w ciąży. Dziś mówi, że jedynym rozsądnym wyjściem, żeby utrzymać się przy zdrowych zmysłach i przy życiu, było skupinie się na dziecku. „Moje emocje były emocjami mojego syna, a ja starałam się, żeby otaczało go dobro i spokój” – dodaje. Podkreśla też, aby nie szukać uznania w gazetach, mediach, bo to ślepa droga. „Mamy taką wartość jaką sami sobie nadamy. Zawsze miałam taki sposób myślenia. To okazało się świetnym mechanizmem obronnym w momencie, kiedy wybuchł skandal z taśmą. Bo przecież nie miałam gdzie uciec przed tym wszystkim.” 

Kiedy ukazał się serial Hulu, Pamela Anderson jeszcze mocniej poczuła, że musi sama zabrać głos. Dziennikarze szybko wychwycili, że zarówno książka jak i dokument w tytule mają ‚miłość’. Aktorka chciała, żeby książka „była listem miłosnym do świata”. Wspomina również, że wszystko, co podpisywała zawsze podpisywała: Love, Pamela. 

„Założyłam, że to będzie wspaniały tytuł. Nie wiedziałam za to, jak Netflix zatytułuje dokument. Nie miałam w tym żadnego udziału, ale uważam że to bardzo romantyczne. Ja dużo mówię o miłości, o uczuciach, o romansach, o wspólnym życiu. Wydaje mi się, że również wszystko co robię, w jakiś sposób kręci się wokół miłości” – mówi.

Pamela, a Love Story od 31 stycznia można oglądać na Netflix. 


Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.