Piękna blondynka, delikatnie uśmiecha się z okładki swojej książki. W dłoniach trzyma różową urnę. „Cieszę się, że moja mama umarła” – to jej tytuł. I choć może wydawać się zaskakujący, to Jennette McCurdy wybrała go bardzo świadomie. Większość mojego pokolenia zna Jennette, która była dziecięcą gwiazdą programu Nickelodeon. Uśmiechniętą dziewczynką, która wiodła idealne życie na oczach świata. Ale to były jedynie pozory. Dziś Jennette nie ma nic wspólnego z serialami, a jej debiutancka książka, która właśnie się ukazała, już jest na liście bestsellerów New York Times’a. To wstrząsające świadectwo znęcania się nad aktorką.
„ – Myślę, że powinnaś grać. Moim zdaniem byłabyś wspaniałą aktoreczką. Blondynka. Niebieskie oczy. W tym mieście to kochają.
– W jakim mieście?
– W Hollywood.
– Czy Hollywood jest daleko?
– Półtorej godziny drogi stąd. Fakt, trzeba jechać autostradą. Musiałabym się tego nauczyć. Ale dla ciebie jestem gotowa na takie wielkie poświęcenie, Net. Bo nie jestem taka jak moi rodzice. Chcę dla ciebie wszystkiego co najlepsze. Zawsze. Wiesz o tym, prawda?”*
Net to zdrobnienie od Jennette, tak do aktorki mówiła jej mama.
Jennette McCurdy była dzieckiem, kiedy zaczęła grać w serialach. Miała jedynie sześć lat. Jej mama – Debra, sama chciała zostać aktorką, ale nigdy nie spełniła swojego marzenia. Nie zrezygnowała z niego jednak całkowicie, postanowiła, że spróbuje pomóc swoim dzieciom. Mocno wierzyła, że któreś z nich zrobi karierę aktorską. Największe nadzieje wiązała z córką. Jennette miała urodę, była mądra, i chciała spełnić marzenie matki, mimo, że nie znosiła grania. Debra potrafiła to wykorzystać. Okazała się apodyktyczna, manipulowała córką i nie uznawała sprzeciwów. Dlatego mała Jennette porzuciła swoje ambicje, zamiast pisać opowiadania i pamiętniki, jej czas wypełniało chodzenie na lekcje aktorstwa, zajęcia taneczne i mnóstwo przesłuchań. Nie lubiła grać w filmach i serialach, spędzać długich godzin na kolejnych planach, czekając na swoją scenę, robić głupich min, płakać i śmiać się na zawołanie. Mimo to zawsze zachowywała się wzorowo. Karierę zrobiła dzięki smutnej minie, która była autentyczna. Jej atutem było również to, że potrafiła płakać na zawołanie. Najpierw przywoływała w pamięci chorobę matki i myślała, o tym że ona umiera. Później uśmiercała w tragicznych okolicznościach kolejnych członków rodziny. Efekt był nieziemski, łzy lały się jej po policzkach.

Przełomem w jej karierze okazało się podpisanie kontraktu z programem Nickelodeon, który kręcił serial „iCarly”. Jennettte grała tam Sam – dość buntowniczą dziewczynę, która potrafiła wpaść w kłopoty i cały czas wymierzała wszystkim ciosy skarpetką, którą zawsze miała przy sobie. Na planie Jennette poznała Mirandę Cosgrove, aktorkę, która grała główną rolę i przyjaciółkę Sam. Długie godziny spędzane każdego dnia razem zdecydowały o tym, że przyjaźń przeniosła się z planu do realnego życia. Cosgrove została przyjaciółką Jennette, jedną z niewielu osób z którymi aktorka mogła porozmawiać dość otwarcie o wszystkim, o czym nie mogła rozmawiać z matką.
Jennette szybko zyskała status małej gwiazdy. Jej rozpoznawalność rosła z dnia na dzień, „iCarlę” oglądało całe pokolenie dzieciaków. To był czas, kiedy z uśmiechem udzielała wywiadów, pozowała do zdjęć, chodziła na premiery i przyjęcia. Wszędzie towarzyszyła jej matka. Debra pojawiała się na lekcjach aktorstwa, towarzyszyła jej na planie, i twierdziła, że jest jej najlepszą przyjaciółką. Idealny obraz Jennette, który dostawał świat był jednak grą pozorów. Debra ograniczała córkę coraz bardziej, a dorastająca Jennettte coraz mocniej zdawała sobie z tego sprawę. Krępowało ją to, ale nie potrafiła postawić się matce.
„Mama obserwuje mnie bacznie, jakby oceniała, czy można mi wierzyć. – Pisarze są grubi i niechlujni, wiesz? Nie zniosłabym, gdyby twój aktorski tyłeczek zamienił się w wielkie dupsko pisarki.”*
„Gdy co wieczór siadamy, planując posiłki na następny dzień, zaczynam kurczyć się w oczach. Mam jeść tysiąc kalorii dziennie, lecz wpadam na genialny pomysł, że połowa porcji dostarczy mi połowę kalorii i schudnę jeszcze szybciej. Po każdym posiłku z dumą pokazuję mamie prawie pełny talerz. Nie posiada się z radości. W każdą niedzielę mnie waży i mierzy mi uda miarką.”*
Szczęśliwa dziewczyna z okładek magazynów, aktoreczka z komedii dla dzieci, okazała się dzieckiem nieszczęśliwym, chorym, uzależnionym od swojej psychicznie chorej matki. Debra manipulowała nią jak mogła, i w większości przypadków robiła to zupełnie świadomie. Nie tylko zafundowała Jennette dzieciństwo na planie, ale pozwalała naruszać jej prywatność również poza nim. Sama też często przekraczała granice. Myła Jennette, aż do osiemnastego roku życia, badała jej piersi i pochwę, szukając zmian nowotworowych – sama chorowała na raka piersi. To Debra była odpowiedzialna za anoreksję swojego dziecka, która później płynnie, bez jej opieki przeszła w bulimię.
Dziś Jennette wie, że to niejedyne choroby, które jej towarzyszyły. Była mania natręctw, i lęki. Jennette nienawidziła siebie, bo nie spełniała wymogów, które stawiała jej matka. I mimo, że próbowała się odciąć od tej trudnej relacji, to nie była w stanie, nawet kiedy Debra zaczęła ponownie chorować i nie było jej przy córce.
Punktem zwrotym w życiu Jennette okazała się śmierć matki. Debra odeszła w 2013 roku, kiedy Jennette miała 21 lat. Aktorka poszła na terapię i zawiesiła karierę. Z trudem wychodziła z kolejnych nałogów, do bulimii dołączył alkoholizm. Każdy kęs jedzenia i każdy trzeźwy dzień, były świętem.
„Celem mojego życia zawsze było uszczęśliwianie mojej mamy, bycie kimś, kim ona chce, bym była. Więc kim mam być bez niej?”*
Ten czas to również powrót do pisania. Dziś Jennette ma trzydzieści lat, i swoją pierwszą, wydaną książkę, która jest na liście bestsellerów. „Cieszę się, że moja mama umarła” to pamiętnik, szybka narracja dziecka, które opisuje otaczającą go rzeczywistość, które dojrzewa na planie, i pragnie odzyskać własną wolność i własny głos. To książka, która jest szokująca, która otwiera oczy na to, jak wyglądają dziecięce kariery Hollywood. Czarny humor dominuje na wielu jej stronach. To on tę makabrę osładza czytelnikowi i pozwala dotrwać do końca. Wspomnienia Jennette czyta się na jednym tchu, przeciera się oczy ze zdumienia i brnie się dalej. Śmierć Debry jest tu początkiem nowego rozdziału.
W wywiadach Jennette mówi, że wiedziała, że tytuł jest kontrowersyjny. Bo kto normalny cieszyłby się ze śmierci matki? Ale od kiedy wpadła na ten pomysł, uznała, że jest idealny. Zawiera w sobie wszystko, co chciałby powiedzieć. Nigdy nie zastanawiała się i nie brała pod uwagę innego tytułu dla swojej książki. Kiedy jeden z dziennikarzy podczas wywiadu sugeruje, że gdyby nie to, że Debra odeszła, cała ta sytuacja mogła się skończyć śmiercią Jennette…, ona tylko smutno przytakuje.
Książka Jennette spotkała się z ogromnym zainteresowaniem i stała się fenomenem. Wiele osób pisze słowa wsparcia, i równie wiele dziękuje jej, że podzieliła się swoją historią, bo napisała i powiedziała to, czego część jej czytelników nie jest w stanie jeszcze powiedzieć. Pisarka przyznaje, że nie spodziewała się takiego odzewu.
„Jestem szczęśliwa widząc tych wszystkich ludzi, którzy szczerze doceniają moją pracę. To dla mnie zupełnie nowe doświadczenie. Ludzie utożsamiają się z moją książką i chętnie mówią mi dlaczego. To też ich własna historia, część z nich miało zaburzenia odżywiania, narcystycznego rodzica, czy dysfunkcyjną rodzinę. Ci ludzie są dla mnie ważni, mam nadzieję, że moja książka pomoże im zrozumieć i da nadzieję” – mówi Jennette.
*fragmenty książki „Cieszę się, że moja mama umarła”