Komu będzie po drodze?

Zielone, czerwone, zeberka, pieszy i samochód… albo się uda albo krach. Patrzysz na zegarek, nie, nie możesz się spóźnić, pociąg nie poczeka. Uf, jesteś na czas, na tablicy wyświetla się właśnie komunikat: pociąg opóźniony o 50 minut, z megafonu słychać: za opóźnienie przepraszamy. Olga Gitkiewicz zaprasza na do wspólnego podróżowania, i niech nie zmyli Was ten amerykański wstęp, Gitkiewcz zaprasza na polskie drogi i tory, przemierza dzielnie setki kilometrów i objaśnia z zacięciem kto i gdzie się zgubił, bo oprócz pasażerów, zdecydowanie zgubili się chyba wszyscy, którzy systemem dróg i kolei zarządzają. 

Ja – pieszy, kierowca i pasażer

Książka Olgi Gitkiewicz zatytułowana jest „Nie zdążę”. Nie mogłabym sobie wyobrazić lepszego tytułu dla książki o komunikacji. Zawsze praktycznie mam tę myśl, kiedy szykuję się w podróż, kiedy muszę zdążyć na pociąg, autobus, czy samolot. Jak metaliczny dźwięk, którego nie da się zignorować obija mi się w głowie: nie zdążę! Nie wiem, możliwe że właśnie ta myśl mnie napędza, bo raczej zawsze jestem przed czasem. Co innego, jeśli chodzi o podróżowanie po mieście – mieszkać w Warszawie to przywilej. Komunikacja jest tu sprawna, szybka, praktycznie zawsze na czas, chyba że są godziny szczytu, tłok w autobusach i metrze – wtedy ludzie cisną się do granic możliwości, no i korki. Na komunikację miejską zawsze się spóźniam, nawet wtedy kiedy sprawdzę rozkład. Korki polubiłam bardziej odkąd jeżdżę rowerem – sprawia mi sporo frajdy zostawianie w tyle tych wszystkich samochodów, chociaż jako osoba rozsądna wiem, że w nich utknęły rodziny z dziećmi, czy osobami starszymi, którym ciężko jest się poruszać komunikacją. Akurat ich mi szkoda. Wiem też jako kierowca i kobieta, że samochód jest na wagę złota jak jedzie się zrobić zakupy na cały tydzień z góry. I wtedy albo ekologia albo obolały kręgosłup. 

Jestem też fanką chodzenia pieszo, jeśli tylko się da. Jestem więc pieszym z wyboru i wypraszam sobie, żeby ktoś o mnie mówił biedapieszy*. Nie raz zdarzyło mi się, że samochód na skrzyżowaniu, na przejściu dla pieszych, przejechał mi praktycznie po stopach. Na zielonym świetle dla mnie. I jeszcze mnie obtrąbił. Zdażyło mi się, że chciał mnie przejechać taksówkarz – przejście bez świateł…wracałam z bazarku, w ręku trzymałam siatki z warzywami i kluczyki od samochodu. Biały dzień, godzina dwunasta, spory ruch. Myślałam, że go zamorduję. Podobny dzień, może z rok wcześniej. Zbliżam się do przejścia dla pieszych, ściągam nogę z gazu… po pierwsze przejście, po drugie widzę starszą panią, która zbiera się do przechodzenia. Tak mi się wydaje. Mam jeszcze do niej trochę, jadę już wolno, zdążę się zatrzymać. Ale kobieta stoi. Stoi, a ja się zbliżam. Wygląda na to, że chyba nie chce przejść. Zdążyłaby w tym czasie wejść na pasy sto razy. Więc jadę, nie zatrzymuję się. Kic! Ja na pasach, starsza pani na pasach. Hamulec, pisk opon. Nic się nie stało, bo nie jechałam szybko. Ze złości na siebie mam łzy w oczach. Wiedziałam, widziałam, mogłam zatrzymać samochód, i czekać, pewnie kiedyś by przeszła.  

*Jeżeli nie masz samochodu, jeśli przemieszczanie się piecho­tą nie oznacza dla ciebie tylko tego, żeby dotrzeć do samochodu i do niego wsiąść jak normalny człowiek, to jesteś biedapieszym. Albo gdy idziesz gdzieś tak dla przyjemności, jak na przykład my – z dworca przeszliśmy prawie całą Gdynię, przespacerowaliśmy się po Starowiejskiej, gdzie można przecież przejechać, a my szliśmy jak zwierzęta… To właśnie biedapiesi tak robią. – fragment książki „Nie zdążę”

Olga Gitkiewicz/ Nie zdążę/ Dowody na Istnienie/ zdj. Filip Springer

Dojedziemy czy nie?

Czym dojedziemy? – pada pytanie przed Sylwestrem. Nocleg zabukowany w Zakopanem, ale dojechać samochodem będzie problem – Zakopianka stanie na sto procent. No to pociąg. Najpierw rano z Warszawy do Krakowa – ponad trzy godziny w przejściu przy kibelku, wiało jak cholera, byłam ubrana jak na Syberię, nie pomogło. Następnego dnia, już chora, pakuję się do pociągu Kraków – Zakopane, opóźniony, ale z miejscem siedzącym – teraz na trasie jeździ komunikacja zastępcza, czyli busy. Na pociąg powrotny wybieramy się wcześniej o godzinę, będzie wcześniej podstawiony, bo tu zaczyna swoją trasę. Pierwszy raz widzę coś takiego. PKP sprzedało tyle biletów bez miejscówek, że nie ma szans żeby wszyscy się zmieścili na w ten pociąg. Ludzie wsiadają oknami. Bez bagaży, byle zająć miejsce, a później wejdą znajomi i rodzina z bagażami…im też w większości się nie udało. W środku było z 35 stopni, prawie się ugotowaliśmy. Nie było jak ruszyć małym palcem u nogi. Pokazywali ten pociąg we wszystkich wiadomościach. 

Z pociągu relacji Warszawa – Łódź moje kuzynki wyskakiwały w polu, razem ze starszymi osobami, matkami z dziećmi. Awaria i zmiana pociągów. Nikt się nie przejął, że nie ma jak wysiąść ani jak wsiąść – konduktor powiadomił jedynie, że wysiąść trzeba. 

Kiedy się podróżuje, wydaje się że zaraz po myśli, że można nie zdążyć, najważniejszym pytaniem jest: czy dojadę? Z podróżami bywa trochę jak z grą losową, nigdy do końca nie wiadomo czy uda się wygrać.

Kilometrówka Gitkiewicz

Dwadzieścia jeden miesięcy.

2200 km busem,

34 000 km pociągiem,

3000 km na piechotę, 

3400 km samochodem osobowym.

Olga Gitkiewicz dociera tam, gdzie dziś nie dociera często nic, żadna komunikacja. To obszary wykluczone komunikacyjnie. Pokazuje nie tylko jak to wygląda w rzeczywistości, jak ludzie sobie muszą radzić, ale opisuje jak do tego doszło. 

Na co dzień możemy tego nie zauważyć, albo aż tak nie przeżywać – ten mechanizm wykluczenia był bardzo rozciągnięty w czasie. Ludzie albo go widzą i im doskwiera, że nie mają jak się poruszać, i wtedy protestują, albo pozostają bierni i cieszą się, że w ogóle jest połączenie, jakiekolwiek, kiedykolwiek i bez różnicy jaka jest cena. Byleby dojechać. 

Olga Gitkiewcz obserwuje ich, pyta, rozmawia. Dostajemy z tego bardzo dokładny zapis, jak młodzież wierci się z końcem lekcji, bo jak spóźnią się na autobus to następny jest za dwie godziny. Jak wszystko trzeba dostosować do rozkładu jazdy, bo we wsi jadą trzy autobusy, które nikomu nie pasują. 

Przez wieś w której mieszają moi rodzice, kiedyś autobus jeździł co godzinę – jeździłam nim jako dziecko, był dostosowany do potrzeb tych, którzy jechali do pracy do huty i szpitala w jedną stronę, i do fabryki porcelany w drugą. Był moment, całkiem niedawno, że nie jeździł praktycznie wcale, a PKS w tym samym czasie miał ogłosić upadłość. Często jeździłam PKSem na trasie do Warszawy, również po tym jak konkurencyjnie wszedł do rozkładu jazdy Polski Bus, późniejszy Filxbus. Ta linia prywatna wykasowała wszystkie inne połączenia na tej trasie – od PKSów po busy. Wycofując się z trasy w te wakacje, zostawiła tam lukę. Praktycznie ciężko jest wybrać połączenie, autobusy są przeładowane i stare, ceny za przejazd wysokie. Nie ma innej alternatywy jak przesiąść się na samochód, jak ktoś go ma. 

Przejmować nie muszą się politycy, stać ich na piękne samochody, a urzędowo często mają swojego kierowcę. Na huczne wydarzenia – typu otwarcie nowo wyremontowanego dworca „należy oczywiście przyjechać pociągiem” i wtedy nie ma mowy o opóźnieniach. Na co dzień to im najmniej przeszkadza czym dojedzie mieszkaniec wsi X do pracy, czy lekarza. 

„Nie zdążę” to historie, które wszyscy znamy i długo o nich nie zapomnimy. Olga Gitkiewicz przypomina na przykład o kradzieży pociągu, który miał być punktem kulminacyjnym otwarcia pewnego dworca, a stał na innej stacji kilka kilometrów dalej. Albo o wpadkach takich jak wypowiedź w Faktach po faktach z 20 stycznia 2014 roku, kiedy wicepremier Elżbieta Bieńkowska skomentowała wielogodzinne opóźnienia pociągów słowami: „Sorry, taki mamy klimat.”

Na temat dróg, pieszych, pociągów i wszelkich rozwiązań systemowych każdy z nas ma coś do powiedzenia. Piesi przeklinają kierowców, kierowcy równie mocno nie znoszą pieszych, a rowerzysta to zło wcielone. Fakt, widziałam sto razy jak rowerzyści gnają na czerwonym świetle między samochody. 

„Pod facebookowym postem Miasto Jest Nasze, w którym stowarzy­szenie informowało o petycji #PierwszeństwoPieszych i o wynikach głosowania, było ponad sto sześćdziesiąt komentarzy. 

Oto niektóre z nich: 

Miasto jest nasze Brawo Wy, teraz na pewno więcej osób zginie na pasach. 

Brawo, piesi już teraz nie myślą i pchają się pod koła. Zrobiliście maszynkę do wyłudzania odszkodowań! 

Pieszych jest zdecydowanie za dużo i to oni stwarzają największe zagrożenie. ograniczmy ruch pieszych i wszystko będzie dobrze. Kilku martwych pieszych to też jakieś remedium na problem przeludnienia ziemi. 

Najpierw szczujecie pieszych na kierowców, a potem się dziwicie, że ludziom nerwy puszczają. Najpierw może przyjrzyjcie się temu, co sami robicie. Najgorzej to być nadgorliwym i to w każdą stronę. 

Brawo, więcej ameb wlezie pod rozpędzone samochody i selekcja zadziała szybciej.”**

W „Nie zdążę” jest też trochę pozytywnych aspektów. To głównie ludzie, którzy myślą nad nowymi technologiami, które mogłyby się przyczynić do poprawy bezpieczeństwa na drogach. Opowiadają swoje historie też ci, którzy kochają kolej i chcą, aby funkcjonowała ona sprawnie. Aby ruszył jeden pociąg potrzebny jest sztab ludzi, którzy zaplanują wszystko, sprawdzą, ograną, przejdą testy i sprawdzą utrudnienia. 

Im też jest wstyd, że muszą podpisywać się pod komunikatami „za utrudnienia/ za opóźnienie przepraszamy”. 

Trochę ponad dwieście stron „Nie zdążę” czyta się z pełną prędkością, uświadamiając sobie ciężar problemu. Kiedy nawet sami mierzymy się z nim, to jest trochę nerwów i przekleństw, a później zapominamy że było źle, do następnego razu. A problem z komunikacją jak był tak jest, i jest coraz bardziej palący. Nie chodzi jedynie o ekologię, ale o komfort, bezpieczeństwo dzieci dojeżdżających do szkół, osób starszych, czy chorych. O smog i ekologię też, w końcu wszyscy oddychamy tym samym powietrzem. 

Warto przeczytać, warto wiedzieć. 

**fragment książki


Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.