Jeśli łowić to tylko złote rybki/ „Smutek ryb” Hanny Krall to rozmowy nie tylko o łowieniu

Jak to się stało, że znana reporterka, rozmawiająca z „dużymi Rybami” trafiła do „Wiadomości wędkarskich”? I jak zamieniła rozmowy o łowieniu w rozmowy o życiu z wybitnymi umysłami? „Smutek ryb” to cykl rozmów z „Wiadomości wędkarskich”, który właśnie ukazał się w formie książki. Idealny na świąteczny czas – bo czy zbliżające się święta, to nie święta ryb właśnie?

Może byśmy w tym roku zrezygnowali z karpia na świątecznym stole? – pyta Hannę Krall Mariusz Szczygieł. Obok siedzi Maja Ostaszewska czytająca podczas rozmowy fragmenty „Smutku ryb”. Maja kiwa głową ze zrozumieniem, jest przecież wegetarianką. „Ale jak to? Czy nie można połączyć jedzenia karpia, z szacunkiem do ryb i czytaniem „Smutku ryb”? – pyta Krall, która widocznie ryby lubi nie tylko w rozmowach. 

Hanna Krall to już starsza, ciekawa życia Pani – właśnie rozpoczęła kolejną współpracę, z Tygodnikiem Powszechnym, jako felietonistka. Niedawno nakładem Wydawnictwa Literackiego ukazała się jej inna książka – „Synapsy Marii H.”. Po „Smutek Ryb” sięgnęło zaś wydawnictwo Dowody na Istnienie. 

Jak to się stało, że Krall trafiła do „Wiadomości wędkarskich”? Na pierwszy rzut oka, jest to fakt mało znany i budzący zdziwienie. Ale przecież czas stanu wojennego był wyjątkowy pod każdym względem, mogło wydarzyć się wszystko albo nic. Dla dziennikarzy i reporterów to był czas nerwic i ciągłej walki.

Hanna Krall pracowała jako reporterka „Polityki”, kiedy w 1981 roku przyszło jej się pożegnać z tytułem ze względu na sytuację polityczną – władza nie była nastawiona zbyt przychylnie do dziennikarzy, szczególnie takich, którzy lubili gadać i pisać tak, jak im się marzyło, podobało i według własnych zasad. Już wtedy Krall była znaną dziennikarką, znaną za szczególną książkę – „Zdążyć przed Panem Bogiem”, wywiad rzekę z Markiem Edelmanem, kardiochirurgiem i przywódcą Powstania Warszawskiego. Mimo dobrego pióra i bystrego umysłu, Krall potrzebowała miejsca, gdzie mogłaby publikować i zarabiać, a nie było o to łatwo. Przygarnęły ją „Wiadomości Wędkarskie”, które jak się okazało były bezpieczną przystanią dla często mało bezpiecznych rozmów – bo kto przy zdrowych zmysłach wysyła cenzurze takie oto wywody: 

„-Kiedyś nawet wierzono, że jeśli władca jest niesprawiedliwy, to przychodzi powódź albo susza, a jeśli sprawiedliwy, to urodzaj. 

-Dlaczego za grzechy władcy miałby odpowiadać naród? Naród też grzeszy. Choćby zgodą na głupiego władcę.” 

*z rozmowy z Jerzym Szackim „Prawdziwy koniec świata”  

Hanny Krall nie zajmowały ryby jedynie na talerzu, czy wędce. W rozmowie z Mariuszem Szczygłem, reporterka przyznała, że do ryb ma stosunek bardzo pozytywny. Do łowienia również – „można sobie głowę przewietrzyć i myśli pozbierać”. Jej zainteresowanie rybą jest jednak dużo głębsze. Tylko Hanna Krall mogła zamienić „zwykłe łowienie” i „pospolitą rybę” w temat nie tylko intrygujący, ale i ważny. W ogóle rozmowy w „Smutku ryb” są bardzo uniwersalne i mimo upływu czasu, nie straciły na sile i ważności. Zaskakujące jest to, jak są aktualne.

Swoją rubrykę Krall dedykuje nie wędkarzom, ale ich żonom. To rubryka dla pań, znudzonych siedzeniem nad wodą, lub czekających na męża w domu. Bo o ile to mężczyzna łowi, o tyle to kobieta zajmuje się głównie przyrządzaniem ryby. Rzadko kiedy kobiety łowią ryby i pasjonują się tym. Ja osobiście raz złowiłam płotkę, po wielu godzinach patrzenia w wodę i było mi bardzo smutno, że ją złowiłam. Może nawet było mi bardziej smutno niż tej płotce, która została ostatecznie uwolniona. Jako kobieta doceniam jednak gest „Wiadomości” i rubrykę, którą mogła poprowadzić Krall – świetną i pisaną dla kobiet w szczególności.

„Ta strona nie jest dla wędkarza. Wędkarz wędkuje i nie ma czasu na czytanie żadnych stron. Ta strona jest dla żony. Mąż wędkuje, a żona sobie czyta. Mąż wraca z połowu, a żona wita go wiadomo- ściami, których dostarczyła jej ta właśnie strona. 

– Czy wiesz – mówi na przykład żona – że już niebawem zakoń- czy się era Ryb? 

– Tak? – spyta mąż bez większego zainteresowania, myśląc, że znów mowa o zanieczyszczeniu środowiska, ale żona powtórzy: 

– Tak jest, niebawem się skończy, tylko nie wiadomo jeszcze jakimi wstrząsami. Według mitologii czy raczej kosmogonii chal- dejskiej – ciągnąć będzie żona – świat przeżywał w swoich dziejach kolejne ery, odpowiadające znakom zodiaku.”

*ze wstępu do „Smutku ryb”

Ilustracje w książce są autorstwa Izabelli Zychowicz i są przepiękne/ Smutek Ryb/ Dowody na Istnienie

Do rozmów Hanna Krall zaprasza śmietankę intelektualną, która nie tylko łowi ryby, ale słowa, myśli i poglądy. Rozmowy zaczynają się mocno, od Jerzego Szackiego, ale w tym gronie jest również Jerzy Putrament, Henryk Samsonowicz, czy Hanna Kirchner. „Smutek ryb” to dwanaście rozmów – o rybach w historii, w religii i wierzeniach – to jest pole do popisu, bo ryba jest symbolem nie tylko w chrześcijaństwie, ale też o rybie w astrologii, czy w sztuce. Wśród bohaterów jest harcmistrzyni, Jolanta Chełstowska, która łowi! Rozmowa z nią nosi tytuł „Nie ma dużych ryb w moim życiu” i należy do ulubionych rozmów Hanny Krall związanych z rybami. 

„Nie, to nie jest refleksja znad wody. Jak mówiłam – nad wodą nie zajmuję się niczym, poza czekaniem na rybę. Już dojeżdżając do Krzyży, zaczynam wpadać w podniecenie i staram się jak najszyb- ciej biec nad jezioro. Z rybami jest naprawdę śmiesznie: nigdy nie wiadomo – są? Nie ma? Przypłynie któraś tego dnia? I jaka przy- płynie? I czy zdążę wyczuć ten króciutki moment, w którym należy poderwać wędkę (przy łowieniu na ciasto kontakt ryby z przynętą jest nieporównanie krótszy niż przy tych wszystkich błyszczkach, pijawkach i robalach). O tym więc jedynie myślę i dopiero kiedy po dwóch dniach wsiadam do samochodu – dwa dni tylko byłam, a ile się zdarzyło, i dwa wschody były, i zachody, i deszcz, i tęcza – otóż kiedy wsiadam do samochodu i ruszam w stronę Warszawy, wtedy dopiero wracają wszystkie tamte sprawy, wszystko, co w życiu przegapiłam, czego dowiedziałam się i co zrozumiałam za późno. Ale już w okolicy Różana myślę sobie: za to ryby, moje ryby są na moją miarę i do nich nie muszę się podciągać.”

*z rozmowy z Jolantą Chełstowską „Nie ma dużych ryb w moim życiu”

Hanna Krall to mistrzyni małych szczegółów. Nie przepytuje bezlitośnie swoich rozmówców, prowadzi dialog, naprowadza i słucha. Z tych rozmów dowiecie się nie tylko faktów o rybach, ale przede wszystkim o życiu w ogóle, bo prawdą jest że „ryby były bez człowieka, a człowiek bez ryby? Nie ma człowieka bez ryby”. Krall zostawia miejsce na emocje czytelnika, który chwilami się wkurzy i zapyta: no jak to? [ech ten Putrament!], ale jest też miejsce na zdziwienie i uśmiech.   

Jeśli chcecie złowić coś wartościowego, to koniecznie przeczytajcie „Smutek ryb”. To złota rybka wśród książek. 


Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.