Wszystko zaczęło się od filmiku na Instagramie, w którym Michał Korkosz w szybkim tempie prezentował czym jest cobbler i z uśmiechem zajadał się deserem. Obejrzałam filmik kilka razy – oglądanie jak ktoś gotuje uzależnia. I tak moja ciekawość została rozbudzona, więc zaczęłam buszować po Instagramie Rozkosznego i odkryłam, że wspaniałych przepisów jest tam bez liku.
Konto Michała Korkosza wypełnione jest pięknymi, kolorowymi zdjęciami potraw i deserów. Trudno oprzeć się ich urokowi, ale to przecież tylko wstęp. Michał jest blogerem i na jego stronie znajdziecie wszystkie przepisy. Zaczął blogować już na studiach (z tego co kojarzę), później była przygoda z Ameryką, gdzie wydał swoją pierwszą książkę – i o dziwo, była to kuchnia polska w zupełnie niestandardowym wydaniu. W zeszłym roku w polskich księgarniach bestsellerem była jego kolejna książka – „Rozkoszne. Wegetariańska uczta z polskimi smakami”.
Ale co z tym cobblerem? „Cobbler to amerykańska odpowiedź na owoce pod kruszonką. Zamiast niej owoce zdobią maślane ciasteczka, które z zewnątrz są chrupiące, a w środku napowietrzone i wilgotne. Na talerzu przypominają złocistą wyspę, którą otacza morze słodkiego, truskawkowo-rabarbarowego syropu mieszającego się z topniejącymi lodami. Tak chyba wygląda czerwcowy raj! Przepis stygnie na blogu, link w bio 🍴 #rozkoszny #deser” – pisał pod postem Michał.

W weekend jechałam do rodziców, gdzie czekał na mnie ogród wypełniony owocami. Zjadałam ostatnie poziomki i truskawki, zebrałam agrest, wiśnie, czereśnie – też ostatnie w tym sezonie, białą i czarną porzeczkę. Owocowy raj. Nie mogłam nie wykorzystać okazji. Decyzja nie była trudna – owocowy mus powstał z wiśni i białej porzeczki z nutą cynamonu. Z ciastem poszło mi wyjątkowo sprawnie. Połączyłam wszystko w naczyniu, ciasto posmarowałam śmietaną i posypałam kandyzowanym cukrem. Z piekarnika wyciągnęłam deser nieprzeciętnie dobry. Ciasto zrobiłam z dwóch porcji i … zjedliśmy całą wypieczoną przeze mnie porcję. Nikt nie odszedł od stołu dopóki było co jeść.
Kiedy coś smakuje tak bardzo, jasne jest, że sięgamy po więcej. Pobiegłam do księgarni i dokładnie przejrzałam, co jest w książce. Na okładce jest jabłko – piękne, wypełnione malinami i kwiatami. Jabłka, maliny, ale też na przykład lawendę czy fiołki można fajnie ograć w kuchni.
„Jabłko jest symbolem urodzaju, bogactwa polskich plonów – smaków i produktów, które znajdziecie w książce – pisał Michał na swojej stronie.
„Rozkoszne” zawiera przepisy wokół nich oscylujące – dostępne dla każdego, bo proste i ze składników dostępnych na wyciągnięcie ręki. Są tutaj klasyki (ale z rozkosznym biglem!) np. cytrynowa karpatka z chrupiącą skorupką; trochę mniej znane przepisy regionalne zasługujące na blask fleszy (fuczki! hołubcie! krasnobrodzkie pierogi pieczone!); oraz receptury będące luźną interpretacją, tego czym jest dla mnie polski smak, jak choćby długopieczone bakłażany z prażoną gryką, miętą i czosnkową kwaśną śmietaną czy sałatka ziemniaczana z kiszonymi rzodkiewkami, gruszką i dressingiem z musztardy francuskiej.”

Mnie osobiście zachwyciły te wszystkie przepisy, których nigdy nie robiłam. Zaczynając od śniadania i przepisu na leniwe z nutą cytryny, przez pierogi z gryką, białym serem i miętą, po żurek z borowikami, czy steki z młodej kapusty. Wszystko brzmi pysznie i pewnie jeszcze długo nie oderwę się od lektury i eksperymentowania z tymi przepisami.
Nie mogę pominąć faktu, że urzekające są również znane wszystkim przepisy, a to dlatego, że Michał, podobnie zresztą jak ja, uwielbia eksperymentować. Do powideł śliwkowych dodaje nutę pomarańczy, do malinowych wrzuca płatki róży. Cała oklepana smakowo kuchnia polska nabiera u niego zdrowych rumieńców i zachwyca smakiem.
„Warto zwrócić uwagę na dwie zupy – krem z kiszonej kapusty z migdałami, który jest lekką i finezyjną wersją kapuśniaka, oraz krem z młodych ziemniaków i maślanki z dużą ilością kopru. To danie to oda do polskiego lata. Pomysł na nie pojawił się, gdy wspominałem upalne lata spędzane u babci, młode ziemniaczki polane masłem i podane z zimną szklanką maślanki. Postanowiłem wziąć te składniki i zrobić z nich zupę krem. Gdy testowałem przepisy na znajomych, ten podbił wszystkie serca.” – mówił Rozkoszny w wywiadzie dla Vogue, kiedy dziennikarka zapytała go o jego ulubione przepisy.
Jednym z moich ulubionych na pewno zostanie przepis na rogaliki – drożdżowe, na śmietanie, wypełnione powidłami. Znam ten przepis świetnie, bo to rogaliki, które robiła moja babcia, a teraz robi moja mama. Czasem robię i ja, ale to jednak nie to samo. Wzięłam przepis Michała, dodałam z niego żółtko, białko zostawiłam do posmarowania rogali, skorzystałam z pomysłu dodania skórki cytrynowej, tyle że akurat nie nie miałam cytryny, ale już skórkę pomarańczową miałam, więc ciach do ciasta. Nie robiłam zaczynu ze śmietany i drożdży jak zwykle, zagniotłam ciasto według wskazówek Rozkosznego. Wyrosło, wypiekło się na złoto i rogaliki wyszły pyszne. Śliwka z nutą pomarańczy rozpływa się w ustach. Nic dodać nic ująć.
Z Michałem mam jeszcze coś wspólnego – dla mnie kuchnia i gotowanie to ludzie i rodzina. Fajnie coś upichcić, ale najfajniej jak ma kto to wszystko zjeść.
„Najbardziej lubię tytuły, które są czymś więcej niż tylko zbiorem przepisów. Takie, które są opowieścią o sztuce życia, zaproszeniem do poznania wrażliwości autora. Mam wrażenie, że udało mi się napisać taką książkę. Taką, dzięki której poznacie mnie lepiej, od nieco innej strony” – pisał Michał.
