Leżycie razem na kanapie i oglądacie ulubiony serial, kiedy twój pies nagle zaczyna powarkiwać. Może wolałby inny serial? A może chodzi o kanapkę po którą sięgnąłeś? Może chce mu się siku? A może prosi Cię, abyś łaskawie zdjął nogę z jego ogona, bo zwyczajnie po godzinach leżakowania z przyciśniętym ogonkiem już go nie czuje? „Każdy pies jest inny, do każdego trzeba podejść indywidualnie” – piszą w swojej najnowszej książce „Szczeka, merda, mówi” Zosia Zaniewska – Wojtków i Piotr Wojtków.
Nie pamiętam ile razy patrzyłam na swoje psy i pytałam: ale o co chodzi? Nerwowe bieganie od okna do drzwi wcale nie musiało oznaczać, że chce im się siku – choć większość ludzi i behawiorystów postawiłaby na tę opcję. Jeśli byłam z psem pół godziny wcześniej na długim spacerze, wiedziałam w mig – takie bieganie znaczy, że za oknem jest inny futrzak, przyjaciel albo wróg. To też dało się rozpoznać – na wroga trzeba koniecznie naszczekać, pełną gębą, tak żeby wiedział, kto tu pilnuje. Do przyjaciela najlepiej wyjść – właścicielowi zawsze można naściemniać, że to jednak siku.

Kiedy uczyłam się swoich psów popełniłam wiele błędów, nie było wtedy behawiorystów, porad i szkoleń, wszystko opierało się na dobrej woli i instynkcie. Męczyłam się z prowadzeniem psa na smyczy, z agresją w stosunku do innych zwierząt, z brakiem reakcji na komendy – nawet kiedy wydzierałam się w niebogłosy. Moje psy były słodkie, to przecież nie tak, że one chciały mnie wkurzyć tym co robiły. To ja nie potrafiłam słuchać i zajarzyć, czego chcą i nie potrafiłam im skutecznie powiedzieć czego ja chcę.
Dlatego tak szalenie ważne jest uczenie się psiego języka. Większość z nas kocha psy, większość z nas je posiada i można śmiało powiedzieć, że radzimy sobie z nimi dość dobrze. Są jednak takie momenty, że nie dajemy rady – kolejny zgryziony mebel, kolejny spacer który przypomina przeciąganie liny, czy groźne warczenie z kanapy, to często za dużo, nawet dla tych, którzy uważają swoje psy za rodzinę. Część z tych problemów można rozwiązać, nie jest to jednak łatwe zadanie – psy uczą się szybko, niełatwo odpuszczą, jeśli coś im się podoba.
Zosia i Piotr piszą na co koniecznie trzeba zwrócić uwagę, jeśli chce się mieć w domu zadowolonego i bezproblemowego psa. Po pierwsze należy zadbać o dobrostan naszego psa – sprawdzić czy jest zdrowy i czy nic go nie boli, nakarmić, wyspać, i wyprowadzić, żeby mógł na spokojnie skorzystać z toalety. Ale to dopiero początek. Każdy pies jest inny – jedne lubią ruch, drugie lubią pracować – pilnować, czy szukać, rzadko się zdarza, ale jednak są i takie, które lubią wygrzewać się w kocyku na kanapie i polują jedynie na ciastka ukryte w macie węchowej.
Na nasze szczęście, Zosia z Piotrem udowadniają, że psy chętnie się uczą – jeśli więc mamy jakiś problem, zawsze możemy psa nauczyć jak w inny, lepszy sposób się zachowywać. W stu procentach jestem za szkołą pozytywnego wzmocnienia – która również należy do technik treningowych stosowanych przez Zosię i Piotra. Nie krzyczymy, nie bijemy, nie szarpiemy psa, za to zawsze nagradzamy zachowania, które nam się podobają.
Podam Wam przykład. Tak jak Zosia z Piotrem, chodzę do schroniska. Trafiają się nam różne psy i z różnymi zachowaniami walczymy. Jednym z nich jest zjadanie śmieci podczas spacerów. Często jeszcze nie widzę śmiecia, który jest ukryty w trawie czy zaroślach, ale po zachowaniu psa wiem, co zamierza zrobić. Zawsze staram się reagować z wyprzedzeniem – zanim on chapsnie mi coś okropnego, delikatnie go odciągam i daje mu powąchać rękę ze smaczkiem. Modlę się, żeby smaczek był atrakcyjniejszy od śmiecia – nie zawsze się udaje. Jeśli jednak dopisuje mi szczęście, pies zostawia śmieci i podąża za mną, licząc na nagrodę. Jeśli zostawi je z własnej woli, nagroda należy do niego. Każdy kolejny spacer to zdecydowanie łatwiejsza interakcja, bo ja wiem o co chodzi i pies też już wie, że spokojny spacer jest milszy i bardziej się opłaca.

Jedną z książek, po które sięgnęłam ucząc się psiego języka była „Słuchając psa” – znalazłam tam podstawowe informacje i techniki treningowe. „Szczeka, merda, mówi” to obszerne podsumowanie relacji jaka łączy psa z człowiekiem i człowieka z psem. Zosia i Piotr na pierwszym planie stawiają na słowo kompromis. Podkreślają, że szczęśliwy właściciel to szczęśliwy pies. Zdecydowanie się z nimi zgadzam, pies jest jak gąbka na nasze emocje, wchłania je i stają się jego, tak jak są nasze – jeśli żyjemy w ciągłym biegu i stresie, nasz pies też to czuje i będzie na to reagował.
W książce znajdziecie porady i ćwiczenia, jest ich dużo – nie każda z nich musi się koniecznie sprawdzić w stu procentach. Jak podkreśla inny trener, Michał Dąbrowski, to wszystko zależy od… psa. Najlepiej więc dostosować poznane techniki do swojego psa, patrzeć co mu sprawia radość i podążać za nim. „Szczeka, merda, mówi” to również kompendium wiedzy o najnowszych odkryciach z dziedziny psiej psychologii. W środku są wywiady z Kasią Patej, która się zajmuje psychoterapią psów, czy brytyjskim behawiorystą – Chiragiem Patelem. To skarbnica wiedzy, z której dowiadujemy się, że owszem, pies ma swój charakter, z nim się rodzi, ale też można go zmieniać, kształtować, uczyć – jest tak neuroplastyczny jak my. I w tym tkwi nasza siła i nasze piękno.
