Wgryźć się w Hiszpanię

Myśląc o Hiszpanii do głowy najczęściej i zupełnie automatycznie przychodzi nam corrida – krwawe walki byków na arenach, temperamentne flamenco, tańczone na ulicach i być może jeszcze churros. Bartek Kieżun, znany jako Krakowski Makaroniarz zabiera nas w podróż, udowadniając, że Hiszpania ma dużo więcej do zaoferowania – trzeba być jednak uważnym turystą i niezmordowanym smakoszem. Wgryzam się w „Hiszpanię do zjedzenia” z rozkoszą. 

To jest idealny moment na wydanie tej książki. Od dawna siedzimy poumykani w domach, nie pakujemy walizek i nie jedziemy poznawać świata. To takie okropne i nie fair. Do tego jeszcze zaczyna się jesień i brak słońca odbija się na naszych humorach. Tymczasem na półkach księgarń właśnie wylądowała „Hiszpania do zjedzenia”, kolejna książka z cyklu oprowadzań kulinarno – kulturalnych Bartka Kieżuna. Kiedy tylko ją otworzyłam i zobaczyłam mapę, poczułam się tak, jakbym sama wsiadła w samochód i ruszyła w drogę. 

Bartek zabiera nas w miejsca, których przy wizycie w Hiszpanii pominąć nie można. Jest Barcelona i dzieła mistrza Gaudiego, jest Madryt, Bilbao z Muzeum Guggenheima i Santiago De Compostela. Ale są też miejsca mniej oczywiste, w których można znaleźć pozostałości po trzech największych religiach świata, bo oto w Hiszpanii żyli obok siebie Chrześcijanie, Muzułmanie i Żydzi. W tym tyglu kulturowym wszystko się płynnie przenikało, od smaków po architekturę. 

„Mam za sobą, lekko licząc, 10 tysięcy kilometrów przejechanych po Hiszpańskich drogach. Nie mam pojęcia, na ile miast i miasteczek czy dni to się przekłada, wiem jednak, jakie uczucie towarzyszyło mi w tej podróży. Zdziwienie!” – pisze Bartek we wstępie. 

Hiszpania do zjedzenia/ Bartek Kieżun/ wydawnictwo Buchmann

Corrida, flamenco, churros i piłka nożna to hiszpański MacDonald – wszyscy go znamy i lubimy. Warto więc zwrócić uwagę na mniej oczywiste rzeczy – piękne, majestatyczne katedry gotyckie, chorizo duszone w cydrze, aromat pomarańczy, musujący smak wina. Całą opowieść o Hiszpanii Bartek przyrządza na podstawie historii i rozmów z miejscowymi, dodając to tego dania wątki popkulturowe. Jest Madonna, Kora i Maanam, 101 Dalmatyńczyków, Szpieg z Krainy Deszczowców, a nawet Foodie Love. 

„Wpakowałem calcots do plecaka i zrozumiałem, że jeśli zaraz nie zjem tego słynnego ramenu, to jednak skonam z głodu. Spojrzałem w prawo, w lewo i nic. Chwyciłem telefon i zacząłem szukać wieści o ramenie w internecie. Cisza! I to mnie zaniepokoiło…zacząłem czytać: To miejsce nie istnieje naprawdę. Zostało wymyślone na potrzeby serialu.”* 

Co za makiaweliczny pomysł twórców Foodie Love, którzy oprowadzają po Barcelonie zabierając nas do knajpek, kawiarni i restauracji, które w większości nie są wymyślone i serwując widzom „niby najsmaczniejszy ramen w mieście”, niby bo przecież go nie ma. Ale kto by podejrzewał? Gdyby nie Bartek, to ja pewnie byłabym następna, na skraju śmierci głodowej, naiwniaczka szukająca ramenu, którego nie ma. Z drugiej strony pewnie odwiedzę to miejsce, bo równie mocno co ramen kocham bazary – Hala Mirowska, Stary Kleparz, czy ryneczek przy dworcu w Łodzi to moje miejsca. 

„Hiszpania do zjedzenia” kryje w sobie wiele smaczków, bo Bartek zakochany w jedzeniu wcale nie musiał nam sprzedawać takich newsów jak ten, że jeden z artystów chciał przemalować dzieła Michała Anioła – bo kolorystyka mu się nie podobała. Nie wiedziałam też kto zaprojektował logo Chupa Chups, a przecież całe lata wybierałam swoje ulubione smaki tych lizaków i teraz, choć jestem przeciwnikiem cukru, zdarza mi się je kupić dla dzieci, bo jednak Chupa Chups to znak czasu, mainstream, coś co warto znać. Nie ukrywałam swojego rozczarowania, kiedy przeczytałam, że w poście można pić i jeść czekoladę, i że Papieżom wcale to nie przeszkadza. W szkole sprzedali mi newsa, że słodycze w poście to grzech, ćwiczyłam więc silną wolę całe lata. I po co? Życie z czekoladą jest dużo ciekawsze i zdrowsze.

Warkocz drożdżowy pachnący kwiatami pomarańczy/ Hiszpania do zjedzenia/ Bartek Kieżun/2021

Zacznijmy więc od deserów. W końcu „Hiszpania do zjedzenia” to przewodnik po kulinarnych smakach, a deser to mój ulubiony posiłek. Jest więc w Hiszpanii czekolada, u Bartka zamknięta w formie ciasta – i tu muszę zaznaczyć, że to już jest moje ulubione ciasto, podobnie jak cytrynowe biscotti z „Italii”. Kocham to, że do wielu deserów dodaje się migdały lub robi się je na mące migdałowej, że chałki pachną kwiatami pomarańczy. Są boskie pączki nadziewane cynamonem, biszkopt z kremem w całości zamknięty w marcepanie. Bartek według przepisu i obserwacji ten marcepan delikatnie przypala, tworzy na nim marcepanowo – karmelową kratkę. Czym u licha osiągnąć taki efekt? Jak nic nie wymyślę, to zjem bez kratki, nic na to nie poradzę. 

Na talerzu króluje paella. Gdybym miała wymienić hiszpańskie smaki, to zaraz po churros przyszłaby mi na myśl paella. Nigdy w życiu jednak przez myśl by mi nie przeszło, że danie to może zamiast owoców morza, zawierać kurczaka i mięso z królika. Kolejnym zaskoczeniem były grzyby, a konkretnie rydze. Podobno bardzo cenione przez Rzymian, a teraz przez Barcelończyków. „Jesienią w Barcelonie rydzów jest prawie tyle co na Kleparzu. Odkryłem to rano podczas rytualnego spaceru po słynnym targu La Boqueria…” – pisze Bartek i podaje przepis na rydze w białym winie z rozmarynem. Jest sałatka ziemniaczana, która na pierwszy rzut oka wygląda banalnie i prosto. Kiedy jednak się w nią wgryzie, odkrywa się całkiem ładny wachlarz smaków, a top of top jest nuta papryki wędzonej. 

Hiszpania do zjedzenia/ kanapka z pomidorami/ omyłki w winie/ Bartek Kieżun/

Nie mogłabym pominąć faktu, że Krakowski Makaroniarz ma podobne zdanie jak ja, jeśli chodzi o sos pomidorowy z butelki, znany jako ketchup. To zakłócacz smaków i tyle. Jak patrzę jak ludzie na coś dobrego i smacznego, potrafią wylać pół butelki i dopiero im smakuje, to przewracam się ze zgrozy. To zabójstwo kubków smakowych. W „Hiszpanii” zaś, serwuje się sos do patatas bravas, w którym są słoneczne pomidory (takie prawdziwe), oliwa z pierwszego tłoczenia, czosnek, cebulka i papryka i papryka i bulion nawet. Zwykłe ziemniaczki mogą być daniem dnia z takim sosem. Czy to nie cudowne?

W tej podróży będzie jeść szparagi, pomidory, bakłażany, mięsko i owoce morza, najpyszniejsze desery. To wszystko można popić winem, lub kawą. Przy okazji poznacie lepiej Bartka, bo to dość osobiste oprowadzanie. Posłuchacie historii i poznacie lepiej Hiszpanię. Ta książka to niezły przewodnik, a wszystkie knajpki w niej opisane istnieją naprawdę, przynajmniej na ten moment. 

Przepisy, które są w książce to nie są jakieś rzeczy nie do zrobienia – Bartek kocha prostotę, więc spokojnie można z nim gotować, nie martwiąc się czy wyjdzie, bo wyjdzie. Wiem, bo sprawdzałam. Opisy są czytelne i jasne, poradzi sobie z nimi każdy. Są tu szybkie dania na gryzka z rana, i takie którymi można zrobić wrażenie na gościach.  

„Hiszpanię do zjedzenia” serwujcie sobie jak najlepszą rozrywkę i nie zapomnijcie, że dobrze jest mieć pod ręką coś do jedzenia. Czytając o tych wszystkich przepisach, człowiek zwyczajnie ma ochotę coś wsunąć, to bardzo normalna i pożądana reakcja. 

Dziękuję Bartek Kieżun – Krakowski Makaroniarz i wydawnictwo Buchmann za tę piękną przygodę.


Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.