Bake therapy – piekę dla relaksu/ psychologia

Spędzanie długich godzin w kuchni może być równie przyjemne co jedzenie. Czy tak będzie, zależy od nas samych i naszego nastawienia. W psychologii pojawił się nowy termin – bake therapy, a doktor Mary McNaughton – Cassill przekonuje, że gotowanie może mieć na nas zbawienny wpływ. Pomoże rozładować stresy, polepszy nastrój i doda nam poczucia sprawczości. Wnieśmy do kuchni pozytywną energię.

Wiem, że dla niektórych gotowanie to droga przez mękę. Są tacy, którzy płaczem i zgrzytaniem zębów reagują, kiedy im coś nie wyjdzie – zakalec to tragedia życia. Ale duża większość z nas potrafi gotować nie z przymusu i codziennego obowiązku, ale dla przyjemności. Moim zdaniem różnica polega na tym, że nauczyli się oni czerpać radość z gotowania, czy pieczenia. Im też się zdarzają w kuchni porażki – tyle, że ta część podchodzi do nich jak do lekcji z której trzeba wyciągnąć naukę. Koniec końców następnym razem pewnie pójdzie nam lepiej, myślą i działają dalej. 

Pamiętacie lekcję z mindfulness, kiedy trzyma się rodzynkę w ręce i ćwiczenie polega na byciu tu i teraz? Przyglądacie się rodzynce, badacie ją w palcach, ugniatacie, wąchacie, wkładacie do buzi i smakujecie, badacie ponownie jej strukturę. Tak samo działa gotowanie – to godzina czy dwie, kiedy można odpocząć od szybkiego tempa codzienności, skupić się na zmysłach i działaniu. Uważność i zaangażowanie to cechy dobrego kucharza – pilnujemy przepisu, działamy pewnie i zdecydowanie – naleśnik przewrócony na drugą stronę o minutę za późno może być naleśnikiem straconym, a tego żaden łasuch i kucharz by nie chciał. Przy gotowaniu można puścić wodze fantazji – czym chcesz wypełnić naleśnika? Ma on być na słodko – z mascaropne, nutą czekolady i sosem pomarańczowym, czy lepszy będzie w wersji wytrawnej – ze szpinakiem, fetą i jajkiem sadzonym?  

Kiedy gotujemy czy pieczemy wykorzystujemy wszystkie nasze zmysły. Odprężające jest zagniatanie ciasta, patrzenie jak nasze dłonie łączą w jednolitą całość wszystkie składniki. Sam dotyk i kontakt z ciastem jest ważny – większość z nas opisuje to doświadczenie jako przyjemne. Podobnie angażujemy się w dosmakowywanie potraw – od tego ile cukru i cynamonu dodacie do jabłecznika zależeć będzie jego smak, a to przecież podstawa. Na pełnych obrotach działa zmysł węchu – bez węchu tracimy również dominujące poczucie smaku. Jest jeszcze aspekt sentymentalny – smak i węch to zmysły, które zapisują w pamięci konkretne doświadczenia. Jeśli ktoś jako dziecko nie kładł się spać, bo czekał aż babcia wyjmie szarlotkę z piekarnika i w nagrodę dostawał mały kawałek, będzie kojarzył zapach i smak szarlotki z dobrocią i opiekuńczością babci, z przyjemnością czekania i nagrodą. Pamięć epizodyczna potrafi zwiększyć nasze zadowolenie i dobrostan, jeśli tylko łączy się z pozytywnymi doświadczeniami. 

Trenza de Almudevar, czyli drożdżowy warkocz z kremem i orzechami, pachnący kwiatami pomarańczy/ Zdjęcie pochodzi z najnowszej książki Bartka Kieżuna – „Hiszpania do zjedzenia”/ str. 251/ wydawnictwo Buchmann

„Zapach przypraw, w tym wanilii działa łagodząco na nasze zmysły. Często te zapachy przypominają nam dobre chwile. Działają też na konkretne obszary naszego mózgu – te powiązane z emocjami i pamięcią”* – mówi Mary McNaughton – Cassill.

Nasza głowa lubi rutynę – powtarzające się czynności, takie jak ważenie mąki, rozbijanie jajek, ich ubijanie, czy dekorowanie ciasta, mogą okazać się relaksujące. Z jednej strony, kiedy pieczemy coś nie po raz pierwszy, korzystamy w jakieś części z automatyzmu – nie zastanawiamy się, jak się rozbija jajko czy korzysta z miksera, co bardzo ułatwia nam zadanie – możemy wrzucić na luz, wiemy co robimy. Z drugiej, kiedy robimy coś pierwszy raz – wyobraźcie sobie dziecko, które nigdy nie miksowało ciasta, takie doświadczenie to przygoda i lekcja, coś fascynującego i ciekawego. Za każdym razem możemy skorzystać i w każdej sytuacji odnaleźć coś pozytywnego – pod warunkiem, że będziemy chcieli te pozytywy dostrzec. Teraz wyobraźmy sobie marudę – pieczenie setnego jabłecznika będzie dla niego nudą (dodam tylko, że jabłecznik można upiec na milion sposobów), a pieczenie czegoś, czego nie piekł nigdy, będzie dla niego stresem. To czy chcemy być odkrywcą w kuchni czy marudą to nasz wybór. 

Świadomość własnego ciała i poczucie sprawczości też zdecydowanie rosną podczas gotowania i pieczenia. Szybkie, płynne ruchy to podstawa – w kuchni trzeba wiedzieć jak dobrze obrać jabłko, czy ziemniaka, jak zamieszać sos, żeby składniki się idealnie połączyły. Jak się patrzy na kucharzy z doświadczeniem, to całość tych wszystkich zadań i operacji wygląda banalnie prosto. Jakim wyzwaniem potrafi być gotowanie, wie każdy kto miał przyjemność coś upichcić. Kiedy jednak się uda i na talerzyku ląduje coś pysznego, to żaden kucharz nie zaprzeczy, że czuje dumę.

„Jednym ze stresorów w dzisiejszym świecie jest to, że wykonujemy prace, których efekty nie są dla nas widoczne, albo są ukryte za słupkami liczb. Cały dzień pracujemy obsługując klientów, wystawiając polisy, robiąc rozliczenia, klikając w klawiaturę, jesteśmy tym wykończeni i nie widzimy rezultatu. Łatwo o frustrację”* – podkreśla McNaughton – Cassill. Z gotowaniem, czy pieczeniem sprawa wygląda zupełnie inaczej. Nasze małe, cudowne babeczki rosną na naszych oczach zaraz po włożeniu do piekarnika. Już samo obserwowanie tego efektu może sprawiać przyjemność, tak jak poczęstowanie jedną z nich dziecka.

Podczas gotowania uczymy się również wytrwałości i dążenia do celu. Jeśli akurat wyjdzie nam zakalec, to również cenna lekcja jak radzić sobie z porażkami. Naszym wymarzonym celem jest najlepsze danie, idealnie smakujące ciasto czy pyszna kawa – warto z psychologicznego punktu widzenia, zastanowić się z kim chcemy się podzielić tym dobrem. Wspólne spożywanie posiłków to również skuteczna forma terapii i tak jak gotowanie podnosi nasz poziom szczęścia, bezpieczeństwa, a nawet zaryzykowałabym, że dobroczynnie wpływa na naszą odporność.*

Gotowanie jest przygodą również w nieco innym wymiarze niż stanie w kuchni i pichcenie- wystarczy sięgnąć po książki kucharskie, żeby nie tylko poznać nowe przepisy, ale poszerzyć swoje horyzonty i poznać pozytywnie zakręconych ludzi. Bartek Kieżun, czyli Krakowski Makaroniarz,  Eliza Mórawska z White Plate, Michał Korkosz, czyli Rozkoszny, czy Dorota Świątkowska z Moich Wypieków to ludzie, którzy dzielą się swoją pasją i przepisami. Znajdziecie ich w necie, możecie z nimi gotować i wymieniać się doświadczeniami. Tak rodzą się kulinarne fascynacje i przyjaźnie. 

Przy okazji wspomnę, że ukazała nowa książka Bartka Kieżuna – „Hiszpania do zjedzenia”, która nie tylko skupia się na fantastycznych, hiszpańskich smakach, ale jest też opowieścią z podróży. Czytając ją mam ochotę przetestować te wszystkie przepisy, ale również spakować walizkę i ruszyć do Hiszpanii. Wgryzam się w Hiszpanię po kawałeczku, i mam nadzieję za moment podzielę się z Wami tymi wszystkimi smakami.  

*https://www.delish.com/food/a31669795/stress-baking/

**chyba wyczytałam to w Happy Food, lol  


Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.