Przyszło nam żyć tu i teraz. Czy tego chcemy czy nie, czy jesteśmy gotowi na to, co właśnie się dzieje za naszą wschodnią granicą, musimy to przyjąć. Wojna to dziś nasza rzeczywistość. Nie jest łatwo zrozumieć i wytłumaczyć, jak jedna osoba mogła zdecydować i dopuścić się takiego aktu agresji. Nie rozumiemy dlaczego rosyjscy wojskowi, mimo często fatalnego przygotowania, braku sprzętu i organizacji, oraz dużych strat w ludziach nadal słuchają rozkazów. Patrzymy na bohaterską obronę Ukraińców i zastanawiamy się skąd bierze się ich siła. To wszystko, co dziś oglądamy, jest efektem naszej skomplikowanej historii. Warto przyjrzeć jej się bliżej i postarać się ją zrozumieć.
W 2014 roku Ukraina powiedziała: dość. Majdan, Pomarańczowa Rewolucja, wygnanie Janukowycza – prezydenta na usługach Rosji. W Ukrainie działo się źle, ludzie cierpieli, wszędzie rządziła korupcja. Byłam w Kijowie tuż po tych wydarzeniach. Na Majdanie stały samochody, i zbudowane ze wszystkiego co było pod ręką fortyfikacje i umocnienia. Wśród nich paliły się znicze, gdzieś pomiędzy oponami ktoś położył kwiaty. Przeszliśmy tamtędy szybko, bo nie było to bezpieczne miejsce, rany jeszcze się nie zagoiły. Wyciągnęłam aparat i zrobiłam kilka zdjęć, bo dla mnie to był ważny moment, krajobraz miasta, pamiątka po tym, co tam się stało. W tym samym czasie Ukrainę odwiedzał Tomáš Forró, słowacki reporter. Po Majdanie, udał się do Donbasu, który zajęty był działaniami wojennymi. Mówiło się o ataku „zielonych ludzików”. Zachód przymykał oczy na to, co się tam działo, byliśmy w końcu bezpieczni, a Forró obserwował początek wojny, która dziś zapukała do naszych granic.

Jego książka „Apartament w hotelu Wojna. Reportaż z Donbasu” to świadectwo walki jaka toczyła się między Rosją, a Ukrainą. Po cichu, w oddalonym Donbasie, ginęli ochotnicy i wojsko ukraińskie, oraz wojsko i najemnicy rosyjscy. Wszyscy walczyli w imię wyższych zasad. Dla Rosji był to pierwszy krok do realizacji swojego marzenia o odbudowie imperium. Plan: zająć po kawałku, to co nam się należy, to co nasze. Dla Ukraińców, Donbas był walką o wolność i niezależność, kontynuacją drogi którą rozpoczęli na Majdanie. Dla Europy był to mało znaczący konflikt. Mało znaczący w porównaniu z naszymi interesami, które robiliśmy z Rosją.
Wygląda jednak na to, że to Europa rozzłościła ruskiego satrapę. Być może faktycznie wystraszyły go nasze zapędy do tego, by wspierać demokratyczne rządy i wolność innych narodów. Część ekspertów twierdzi, że putin bał się, że Rosjanie zobaczą jak wolność służy Ukraińcom, i też będą chcieli tak żyć. Nietrudno zauważyć dziś, że putinem rządzi właśnie strach. Jak to się więc stało, że taki tchórz i paranoik stoi na czele tak dużego kraju jak Rosja?
Najważniejsze pytania, które i dziś sobie stawiamy, postawiła w swojej książce ” Wowa, Włodia, Władimir” Krystyna Kurczab-Redlich. Z wnikliwością bliską psychoanalitykom kreśli ona portret rosyjskiego prezydenta. To dramat jednostki rozpisany na wielu stronach, i dramat narodu, którym rządzi.
Kurczab-Redlich to znawczyni problematyki rosyjskiej, która ujawniła nieznane na ogół fakty z życia prezydenta Rosji. „Skąd wziął się w KGB, czy rzeczywiście wygrywał wybory, jak naprawdę rozpoczął wojnę w Czeczenii i na Ukrainie, jakie ma związki z Al-Kaidą i tzw. Państwem Islamskim, jak wiele osób wysłał na cmentarz, jakim był mężem, jakim jest ojcem i czy czuje się samotny?
Autorka przypomina także fakty, o których informowały media, ale ukazuje je od podszewki, sięgając do kwestii dotychczas pomijanych. Opisuje splot wydarzeń, które doprowadziły do objęcia i utrzymania władzy przez putina, oraz sytuację poprzedzającą głośne ataki terrorystyczne. Kreśli przy tym wnikliwy portret psychologiczny rosyjskiego przywódcy.”*


„Jeśli choć cząstka hipotez przytaczanych przez autorkę jest prawdziwa (a nie ma łatwego sposobu, by je podważyć lub odrzucić), to świat, w którym żyjemy, jest o wiele straszniejszy, aniżeli nam się wydaje. A chyba najstraszniejsze jest w nim to, że etyka i osąd moralny zniknęły z przestrzeni publicznej, szczególnie z polityki. Jeśli moje wrażenie jest prawdziwe, to czarno widzę przyszłość nie tylko Rosji, ale też naszego świata.”** – pisał w recenzji Krzysztof Zanussi. Książka „Wowa, Wołodia, Władimir. Tajemnice Rosji Putina” ukazała się w 2016 roku.
Warto sięgnąć również po inną książkę tej autorki – „Głową o mur Kremla”, gdzie znajdziecie reportaże o życiu w Rosji, ale również bliższe spojrzenie na konflikt w Czeczeni.

Jelena Kostiuczenko to reporterka, która pisze o zwykłych ludziach. Jej reportaże z Rosji, zatytułowane „Przyszło nam tu żyć” to często obraz nędzy i rozpaczy, która dotyka tysiące osób. Niezaopiekowane dzieci, osoby starsze żyjące w nędzy, i dorośli, których państwo spisało na straty. Nikt tam nie mrugnie okiem – śmierć, kalectwo, patologia, narkomania, to według władz margines społeczny. Tak samo jak łapówkarstwo z którego nieoficjalnie żyją na przykład służby mundurowe. I nie są to przypadki, które dzieją się w małych miasteczkach, na obrzeżach, często są to historie prosto ze stolicy. Tej samej, która kojarzy nam się z monumentalnymi zabytkami, z kolorowymi cerkwiami, tej którą nazywamy (lub nazywaliśmy!) trzecim Rzymem. Wystarczy zdrapać trochę złota, żeby pod nim zobaczyć, że nasze wyobrażenie mija się z rzeczywistością.
Kolejne pytanie, które stawia sobie wolne społeczeństwo Zachodu brzmi: dlaczego Rosjanie godzą się na takie życie? Dlaczego popierają kogoś takiego jak putin? Nie ma łatwego wytłumaczenia dla ich postawy. Z pewnością działa na nich propaganda, chcą się poświęcać dla dobra swojego kraju, część z nich walczy i protestuje ryzykując życiem, część pogodziła się ze swoim losem. Jedno jest pewne, tą wojną putin zmienił świat, i nie przewidział tego, jakie to będzie miało konsekwencje dla Rosji. Dziś z tego kraju płyną informację nie tylko o zapaści, finansowym krachu, ale też i o tym, że ludzie wychodzą na ulicę protestować, jest ich coraz więcej. Już wiedzą, że zostali okłamani i wykorzystani, wiedzą, że bez Zachodu i dobrych relacji na szczeblu światowym Rosja pogrąży się w biedzie. Na razie jest ich niewielu, ale czasami rewolucje zaczynają się od jednostek, a później obejmują miasta i miasteczka, w końcu kraj.
*nota od wydawcy
**z tekstu GW/